AcousticPlan DigiMaster USB DAC

AcousticPlan DigiMaster USB DAC

Producentów oferujących lampowe przetworniki cyfrowo-analogowe jest całkiem sporo, a jednym z nich jest doświadczony, niemiecki AcousticPlan. Testujemy DAC-a jego produkcji

  • Data: 2016-12-12

Bit to bit, jak twierdzą niektórzy, zera i jedynki nie różnią się między sobą. A jednak producenci audio toczą zaciekłą walkę o klienta, oferując mnóstwo rozwiązań pozwalających wycisnąć z owych bitów, zer i jedynek jeszcze więcej muzyki. Jedną z możliwych opcji uzyskania lepszego efektu brzmieniowego z cyfrowego źródła jest zastosowanie w torze lamp.

Zacznijmy jednak od przedstawienia niezbyt jeszcze znanej w Polsce marki AcousticPlan. W 1996 roku firmę o takiej nazwie założył niemiecki entuzjasta Claus Jackle, który wcześniej przez kilkanaście lat studiował technikę nagraniową i zgłębiał zagadnienia z obszaru akustyki. Wszystkie te doświadczenia doprowadziły go do stworzenia unikatowych projektów audio. Obecnie AcousticPlan ma w swojej ofercie nie tylko testowany przetwornik, ale również końcówki mocy, integry, odtwarzacze CD, transporty CD, serwer muzyczny oraz cztery modele kolumn. Wszystkie produkty tej marki mają swój oryginalny, atrakcyjny design, a firma szczyci się z korzystania jedynie z elementów najwyższej jakości. Ponadto z dumą podkreślana jest jakość niemieckiej inżynierii, użycie komponentów ze specjalnymi transformatorami dostosowanymi do produktów oraz unikalnych hybrydowych konstrukcji łączących to, co najlepsze w tranzystorze i lampie. By osiągnąć najlepszy możliwy efekt soniczny, firma zatrudnia nie tylko inżynierów, ale i muzyków oddanych budowie produktów audio i to właśnie efekty ich wspólnej pracy prowadzą do ostatecznego celu, wyjątkowej reprodukcji muzyki.

Jak czytamy na stronie producenta, Claus Jackle ma dość nietypowe podejście do swoich projektów, szczególnie w kwestii brzmienia. AcousticPlan tworzy produkty, które nie tylko korzystają z najwyższej jakości rozwiązań technologicznych w celu dokładnego odtwarzania muzyki, ale również biorą pod uwagę fakt, iż ani właściwości sali koncertowej, ani umiejscowienie słuchacza w stosunku do niej nie mogą być odtworzone idealnie. Zamiast tego Claus i jego współpracownicy skupiają się w pierwszym rzędzie na odtworzeniu emocji płynących z muzyki. Starają się osiągnąć zrelaksowane, pełne emocji doświadczenie, bez nacisku na któryś ze skrajów pasma, co mogłoby prowadzić do zbagatelizowania sedna muzyki. "W związku z tym produkty AcousticPlan są nastawione na odtwarzanie średnich częstotliwości, gdzie ludzkie ucho jest najbardziej czułe, a głosy i instrumenty mają swoje najwyższe natężenie".

Faktem jest, że wielu producentów stara się osiągnąć jak najlepszy bas czy krystalicznie czyste, detaliczne wysokie tony, bo te po prostu brzmią efektownie i łatwiej za ich pomocą przekonać, szczególnie niezbyt doświadczonego miłośnika muzyki, do zakupu. Tyle że to właśnie w zakresie średnich tonów jest najwięcej informacji i bez prawidłowego odtworzenia tej części pasma bądź przy jej zdominowaniu przez tony wysokie i/lub niskie prezentacja nigdy nie będzie brzmiała naturalnie. Efektownie – tak, ale naturalnie na pewno nie. Mimo tego skupienie się tylko i wyłącznie na średnicy wcale nie wydaje się rozwiązaniem lepszym niż podkreślanie skrajów pasma. Naprawdę dobrą prezentację osiąga się, oferując równe, zbalansowane brzmienie, w którym nie brakuje żadnego z elementów. Oczywiście deklarację twórcy AcousticPlan przytoczoną wcześniej trudno interpretować jako zapowiedź gry wyłącznie średnicą, z obciętymi skrajami pasma. Raczej spodziewałem się, że średnica będzie najbardziej dopieszczonym zakresem, nad którym na pewno ani bas, ani góra nie będą dominować. Jak to wygląda w praktyce, miał zweryfikować odsłuch. Faktem jest, że to nie był mój pierwszy kontakt z produktami tej marki. Kilka lat temu pamiętam sesję odsłuchową w warszawskim SoundClubie, gdzie grał dla nas DAC (było to ładnych kilka lat temu, więc nie wiem, czy dokładnie ten sam) i transport CD tej marki. Szczegóły zatarły się już nieco w pamięci, ale odsłuch wspominam zdecydowanie pozytywnie. Wówczas brzmienie oceniałem jako wyjątkowo analogowe, zwłaszcza że źródłem były przecież płyty CD.

Jak można było zobaczyć na wystawie Audio Video Show, wrocławska Galeria Audio nawiązała współpracę z tą niemiecką firmą i zajęła się dystrybucją jej produktów w Polsce. Dzięki temu po wystawie trafił do mnie pierwszy DAC DigiMaster USB. To 24-bitowy DAC wykorzystujący 24-bitową drabinkę rezystorową R-2R, kość DAC-a PCM 1704U-K i cztery lampy EC 806 S Telefunkena w stopniu wyjściowym. AcousticPlan postawił na układ bez upsamplingu ani oversamplingu.

Niewielką obudowę wykonano ze srebrnego aluminium, z charakterystycznym dla marki niebieskim panelem przednim. Na froncie urządzenia umieszczono dwa niewielkie, także niebieskie, pokrętła – to włącznik i selektor wejść. Obu towarzyszą niebieskie diody. Kwadrę lamp EC 806 S osadzono w solidnych gniazdach w pokrywie urządzenia. Na tylnej ściance znajduje się tylko para gniazd RCA – to analogowe wyjście, trochę wbrew nazwie tego DAC-a, i trzy wejścia cyfrowe: oczywiście jest USB, ale także BNC i wejście I2S przeznaczone do połączenia z dedykowanym transportem CD AcousticPlan. Obok znajduje się małe gniazdo zasilania, do którego podłącza się zewnętrzny zasilacz. Standardowy wygląda jak zasilacz do laptopa, ale niemiecki producent oferuje także znacznie wyższej klasy zasilacz PowerMaster, który potrafi zasilić dwa urządzenia tej marki jednocześnie – może więc zasilać DAC-a i transport CD, albo DAC-a i phonostage'a z tej samej serii. Umieszczono go w solidnej, aluminiowej, porządnie wykonanej obudowie, którą śmiało można postawić na widoku, acz wizualnie brakuje mi tu jednak charakterystycznego, niebieskiego frontu. Do testu otrzymałem oba zasilacze, nie omieszkałem więc porównać ich wpływu na brzmienie. Asynchroniczne wejście USB obsługuje sygnał w postaci PCM o rozdzielczości do 192kHz i 24 bitów, podobnie jak BNC SPDIF i specjalne wejście I2S dla transportu CD DriveMaster. Układ odbiornika USB jest zasilany przez komputer, natomiast indukcyjne łączniki zapewniają galwaniczne odseparowanie komputera i DAC-a. Do wykonania i wykończenia tego produktu nie można się absolutnie przyczepić – prezentuje się bardzo elegancko, a piękny blask lamp jeszcze dodaje mu uroku.

Jakość brzmienia

Zarówno DAC, jak i zasilacz Power Master ustawiłem na kwarcowej platformie Acoustic Revive, by zapewnić im komfortowe warunki pracy (ważne przede wszystkim dla urządzenia lampowego). Sygnał USB przetwornik otrzymywał za pośrednictwem kabla USB TelluriumQ Ultra Silver z mojego dedykowanego, pasywnego PC z WIN 10, Fidelizerem Pro i Roonem oraz z kartą i izolatorem USB marki JCAT. Mając do dyspozycji dwa zasilacze, musiałem uwzględnić w teście dodatkowo różnice między nimi. Odsłuchy zacząłem od, z założenia, słabszej wersji, czyli DigiMastera karmionego prądem przez zwykły zasilacz.

Przetwornik Acoustic Plan wpiąłem do systemu bezpośrednio po odsłuchiwanym konkurencie Echo's End firmy LessLoss. Te dwa urządzenia pod pewnymi względami brzmią bardzo różnie. Pierwsze wrażenie po przesiadce na DigiMastera zdawało się potwierdzać to, o czym na swojej stronie napisał Claus Jackle. Dźwięk niemieckiego DAC-a jest bowiem wyraźnie ciemniejszy niż litewskiego konkurenta, co można interpretować jako ograniczenie góry pasma. To przypomniało mi choćby wrażenie, które odniosłem kiedyś, przełączając się po raz pierwszy ze słuchawek HiFiMana na Audeze LCD3. Te drugie też na początku robią wrażenie ciemniejszych, a dopiero później, gdy człowiek nieco się z tym oswoi i głębiej przeanalizuje zmiany, okazuje się, że po pierwsze to wcale nie oznacza, że występuje jakikolwiek problem z górą pasma, a po drugie, że takie ciemniejsze granie niekoniecznie jest problemem, a może wręcz przeciwnie. Wracając do testowanego przetwornika – dłuższy odsłuch potwierdził, że jest to prezentacja, w której pierwsze skrzypce gra średnica. Ta jest bardzo gęsta, gładka, nasycona, płynna i na jej tle oba skraje pasma faktycznie wydają się grać mniej znaczące role. Góra pasma była, w porównaniu z LessLossem, nieco wycofana, nie było tu aż tak dużo blasku, aż tak niezwykłej czystości i dźwięczności. Tylko że owe umowne braki zauważałem przez bezpośrednie porównanie z inaczej w tym względzie grającym urządzeniem. Opisując brzmienie jako takie DigiMastera, wcale nie powiedziałbym, że jest ono jakoś szczególnie wycofane na górze pasma (odrobinę tak, ale nie jakoś mocno), że brakuje dźwięczności czy otwartości, bo one w tym dźwięku były. Tyle że np. blachy perkusji były nieco cięższe, nieco bardziej złote niż srebrne, jeśli wiecie Państwo, o co mi chodzi. I jest to raczej kwestia nieco innego spojrzenia na ich brzmienie, w którym mają one nieco większą masę, atak jest może odrobinę wolniejszy, ale za to wybrzmienie pełniejsze. Trudno mówić o wyższości jednej interpretacji nad drugą – są inne i do każdego należy wybór preferowanej.

W wydaniu niemieckiego przetwornika atmosfera w klubie Muddy'ego Watersa w czasie jego koncertu z gościnnym występem Rolling Stonesów była ciut gęstsza, jakby nieco bardziej zadymiona niż do tego przywykłem. Ale to raczej dodawało nagraniu klimatu, a nie zabierało przejrzystość czy czystość dźwięku. Tym bardziej, że testowane urządzenie wykazało się dobrym różnicowaniem, niezbędnym w tym nagraniu, gdzie na scenie panuje tłok, pełno na niej solistów, z których każdy nieco się popisuje. DigiMaster potrafił bardzo ładnie zróżnicować gitary Muddy'ego, Buddy'ego Guya, Keitha Richardsa i Ronnie'ego Wooda, dając mi szansę zarówno rozkoszować się po prostu świetnym bluesowym koncertem, jak i, gdy miałem ochotę, śledzeniem poszczególnych muzyków – w końcu to sami giganci gitar. Dół pasma był, znowu w porównaniu z Echo's End, nieco zaokrąglony, nie tak zwarty i szybki, ale miał swoją wagę, moc i głębię. Bardzo dobrze, równo prowadzone było tempo i rytm, kluczowe w bluesie. Trudno też było mówić o jakimś szczególnym spowolnieniu dźwięku, a przynajmniej nie było to zauważalne ani na tym nagraniu, ani w jazzie, ani w nagraniach rockowych kapel typu Aerosmith, Led Zeppelin czy Pink Floyd. Te ostatnie nie miały może aż takiego "kopa", drive'u jak w przypadku DAC-ów odniesienia, ale za to brzmiały przyjaźnie dla ucha, nawet jeśli jakość nagrania nie była idealna. To jedna z właściwości tego przetwornika, wynikająca po części z dopieszczenia średnicy i delikatnego zaokrąglenia obu skrajów pasma. Pozwala to właśnie w jakimś stopniu, acz nieprzesadnym, zamaskować niektóre niedoskonałości nagrań. No chyba, że trafi się jeden z albumów np. U2, bo wtedy na płaskość przestrzenną i dynamiczną tychże nawet i DigiMaster nie poradzi.

Nie da się ukryć, że najlepiej w wykonaniu testowanego przetwornika wypadły nagrania akustyczne. Bogate w harmoniczne, detaliczne, nasycone, namacalne instrumenty akustyczne sprawiały, że wsiąkałem w każde ciekawe muzycznie nagranie bez reszty. Niemiecki DAC potrafi pokazać bogactwo tonalne, cieniować barwę i dynamikę, zwłaszcza tę na poziomie mikro, choć takiemu fortepianowi, kontrabasowi czy gitarze akustycznej nic nie brakowało w zakresie dynamiki w skali makro. Potrafiły zagrać z rozmachem, mocnym, pełnym dźwiękiem, który wypadał niesamowicie naturalnie, by nie rzec wręcz organicznie. Z ogromną przyjemnością słuchałem nagrań orleańskiego jazzu, pełnego dęciaków, których brzmienie było odpowiednio wibrujące, mocne, z dużą ilością powietrza i swobody. Małe klasyczne składy zachwycały pięknym oddaniem barwy i faktury. Pokazywane dość blisko, były duże, ale naturalnie duże, łatwo było nawiązać z nimi bliski, emocjonalny kontakt. Piękne brzmiały także wokale, niezależnie od gatunku muzycznego. DigiMaster wcześniej już pokazał, że rockowe głosy nie sprawiają mu problemu, a teraz zachwycały mnie także śpiewające panie, Cassandra Wilson, Chie Ayado i Macy Gray, jak również operowe divy pokroju Marii Callas, Leontyny Price czy Anny Netrebko. Przy tego typu muzyce testowany DAC pokazywał, po co w takich urządzeniach stosuje się lampy, bo to w dużej mierze dzięki nim brzmienie było tak płynne, nasycone i namacalne.

Można więc powiedzieć, że w wersji podstawowej, bez dodatkowego zasilacza, DigiMaster oferuje brzmienie z faktycznie wyjątkowo dopieszczoną średnicą, na której skupia się niemal cała uwaga słuchacza. Skraje pasma są co prawda delikatnie zaokrąglone, co daje efekt nieco ciemniejszego dźwięku, niż do tego pewnie większość osób przywykła, ale po pierwsze jest w tym dźwięku całe mnóstwo informacji, a po drugie taki sposób interpretacji nagrań nie szkodzi tym dobrym, a przydaje się tym niedoskonałym. Gdyby kogoś ta jakość dźwięku nie w pełni satysfakcjonowała, bądź po prostu poczuł potrzebę udoskonalenia odpowiadającego mu brzmienia, producent daje możliwość upgrade'u. Tak naprawdę to za jednym zamachem można poprawić brzmienie nawet dwóch urządzeń, jeśli ktoś posiada także i transport CD tej marki. Oferowany, bądźmy szczerzy, dość drogi zasilacz liniowy może zasilać jednocześnie dwa urządzenia – wówczas jego cena przestaje już brzmieć tak groźnie. Zakup tego zasilacza wiąże się z jeszcze jedną możliwością kształtowania/ulepszania brzmienia, w jakimś stopniu oczywiście – PowerMaster wyposażono w standardowe gniazdo IEC, co pozwala dobrać kabel sieciowy pod swój gust.

Jak już wspomniałem, zasilacz również ustawiłem na platformie Acoustic Revive RST-38H, do jego zasilenia wykorzystałem topową sieciówkę LessLossa DFPC Reference, połączyłem go dołączonym w zestawie niezbyt długim kabelkiem z DAC-iem i rozpocząłem odsłuch w tej, w założeniu optymalnej konfiguracji. Różnica była wyraźna, acz nie było przepaści między brzmieniem bez i z opcjonalnym zasilaczem. Najłatwiej było zauważyć poprawę w zakresie basu. Rzecz nawet nie w niższym zejściu czy większej potędze niskich tonów, ale w ich lepszej definicji. Ta przekłada się na lepsze różnicowanie i kontrolę. Każde szarpnięcie struny kontrabasu czy uderzenie młoteczka w strunę fortepianu było teraz lepiej zdefiniowane, nieco bardziej konturowe, w dużej mierze (acz nie w 100%) znikło wrażenie zaokrąglenia tego skraju pasma. Jak pokazuje doświadczenie, lepszy bas przekłada się bezpośrednio na bardziej kolorową, jeszcze gęstszą średnicę. Ta więc, choć i bez PowerMastera była znakomita, teraz zachwycała jeszcze bardziej wyrafinowaniem, barwą, różnicowaniem. Choć wcześniej nie przyszło mi nawet do głowy mówić o jakiejkolwiek ziarnistości środka pasma, to teraz brzmiał on jeszcze gładziej i spójniej. Właściwie najmniej różnic zauważyłem na górze pasma, choć i ta nieco skorzystała na wymianie zasilania. Ten bowiem oznacza niższy szum tła, bądź, jak kto woli, czarniejsze tło. Na jego tle tony wysokie wydawały się mieć nieco więcej blasku, były też odrobinę lepiej różnicowane. Całościowo dźwięk DigiMastera z opcjonalnym zasilaczem był pełniejszy, bardziej jeszcze barwny, lepiej różnicowany – po prostu lepszy. To nie jest różnica całych klas, ale tej zwykle trzeba szukać w audio, kupując urządzenia kilka razy droższe. Tu zachowując charakter brzmienia, zakładam, że przez danego użytkownika bardzo lubiany, można zapewnić sobie po prostu pełniejszy, bardziej wyrafinowany i jeszcze bardziej naturalny, organiczny dźwięk.

Podsumowanie

Znów użyję określenia, które w moich recenzjach od lat pojawia się często. DigiMaster to przetwornik cyfrowo-analogowy bardziej skierowany do miłośnika muzyki niż audiofila. Ten pierwszy szuka brzmienia, które pozwoli mu się przy muzyce zrelaksować, rozkoszować się dźwiękami instrumentów, dać się wciągnąć w świat pięknej, organicznej muzyki. Ten drugi szuka zaś brzmienia absolutnie wiernego nagraniu, najlepiej równego, neutralnego, bez słabszych elementów. Ten pierwszy doceni więc, jak niezwykle muzykalne jest to urządzenie, w jak piękny sposób interpretuje nagrania, jak pozwala słuchać muzyki całymi godzinami z uśmiechem na twarzy i bez najmniejszych oznak zmęczenia. Ten drugi powie, że słyszał mocniejszy, twardszy bas, górę z większym blaskiem i bardziej neutralne granie. I jeden, i drugi będzie miał rację. Ten pierwszy ma dużą szansę zakochać się w tym brzmieniu i zakończyć swoje poszukiwania (co najwyżej zakładając po jakimś czasie dokupienie PowerMastera), a drugi pewnie jednak będzie szukał dalej i na pewno znajdzie coś, co będzie mu bardziej odpowiadać. Nie umniejsza to klasy testowanego urządzenia, bo nawet na dużo wyższych pułapach cenowych nie ma urządzeń, które zadowolą każdego. Wydaje się, że Claus Jackle znalazł swój segment rynku, swoje brzmienie i ci, którzy podzielają jego preferencje, będą zachwyceni tym niebieskolicym maluchem.

Werdykt: AcousticPlan DigiMaster USB DAC

★★★★★ Pięknie grający przetwornik dla miłośników naturalnego, relaksującego, angażującego bogactwem emocji brzmienia niezależnie od preferencji muzycznych