Aesthetix Romulus

Aesthetix Romulus

Testujemy urządzenie łączące w sobie funkcjonalność DAC-a i odtwarzacza CD

  • Data: 2014-04-15

Firma Aesthetix do niedawna kojarzyła się właściwie tylko z analogiem – phonostage, przedwzmacniacze i wzmacniacze to była jej domena. Czasy się jednak zmieniają i w ofercie firmy pojawiły się również źródła cyfrowe.

Czym się różni odtwarzacz CD z funkcją DAC-a (czyli wejściami cyfrowymi) od DAC-a z funkcją odtwarzacza CD? Różnica jest czysto semantyczna – firma, która robiła odtwarzacze CD, idąc z duchem czasu, "dorobiła" im jeszcze wejścia cyfrowe, żeby odtwarzacz był bardziej "nowoczesny", tudzież inna firma zrobiła DAC-a, ale postanowiła dać klientom, którzy jednak ciągle cenią płyty CD, opcję odtwarzania ich w transporcie zintegrowanym w DAC-u. Czyli różnicy właściwie nie ma? Ja znalazłem jedną – odtwarzacze CD mają zwykle wyjścia cyfrowe pozwalające korzystać z zewnętrznego DAC-a, a Romulus, jako DAC z wbudowanym transportem, takowego nie ma. A poważnie już – firma Aesthetix wprowadziła do oferty przetwornik cyfrowo-analogowy Pandora oraz drugi produkt, Pandorę z zamontowanym transportem CD, która dostała własną nazwę – Romulus, i to właśnie urządzenie dostaliśmy do testu. To faktycznie takie same urządzenia, z tym że w tym drugim dodano transport CD firmy TEAC, co kosztuje dodatkowe 4.000zł (sam DAC kosztuje 24.000zł). Zarówno do Pandory, jak i do Romulusa możemy dodać jeszcze jedną funkcjonalność – regulację głośności (za kolejne 3.400zł). Taką regulację zainstalowano na pokładzie jednostki testowej, słowem otrzymaliśmy wersję niemal maksymalnie wyposażoną. Od razu wspomnę o jednej ciekawostce, a mianowicie o bardzo nietypowej regulacji głośności.

Oczywiście zwykle będziemy jej dokonywać za pomocą pilota zdalnego sterowania, nie będzie więc w tym absolutnie nic dziwnego. Jeśli jednak będziemy chcieli zmienić głośność bez pomocy pilota, to... bez zajrzenia do instrukcji może być trudno. Przyciski regulacji głośności są bowiem nieopisanymi elementami... wyświetlacza. Naciskamy wyświetlacz z lewej strony, by głośność zmniejszyć, lub z prawej, by zwiększyć. Bez znajomości urządzenia bądź instrukcji jest to właściwie nie do wymyślenia. Na grubym froncie urządzenia, oprócz wspomnianego już niezbyt dużego, niebieskiego wyświetlacza, znajduje się szereg trójkątnych (to nawiązanie do logo firmy) przycisków. Grupa sześciu przycisków po prawej stronie służy do obsługi napędu CD, a pozostałe m.in. do wyboru wejścia, wyciszenia (mute), wygaszenia wyświetlacza czy przejścia w tryb standby. Na wyświetlaczu w przypadku wejść cyfrowych pojawia się nazwa wejścia i częstotliwość próbkowania sygnału, a gdy słuchamy płyty CD, wyświetla się numer ścieżki i bieżący czas. Z tyłu po prawej stronie umieszczono wyjścia analogowe zbalansowane i niezbalansowane (XLR i RCA – urządzenie ma konstrukcję zbalansowaną), po lewej wejścia cyfrowe, co ciekawe, montowane wewnątrz na kartach wpinanych w płytę główną urządzenia. W testowanej jednostce wykorzystano dwa sloty na takie karty (a są trzy), zakładam więc, że można zażyczyć sobie (za dopłatą) zwiększenie ilości wejść. W jednej z kart umieszczono trzy wejścia – AES/EBU, koaksjalne i Toslink, a w drugiej wejście asynchroniczne USB oparte na licencji Gordona Rankina z Wavelength Technologies, czyli pioniera asynchronicznego USB. Oprócz samego wejścia USB znajdziemy tam jeszcze mały przełącznik trybu pracy tegoż wejścia. Może ono pracować jako wejście USB klasy 1, co ogranicza maksymalną rozdzielczość akceptowanego sygnału do 24/96, ale nie wymaga instalowania sterowników dla systemów Windows, albo jako USB klasy 2, obsługujące sygnał do 24/192, wymagające (dla komputerów PC) odpowiednich sterowników. Stopień analogowy tego urządzenia wyposażono, a jakże, w lampy – bez nich Aesthetix nie mógłby się chyba obejść. Ów stopień analogowy składa się właściwie z dwóch części – na wejściu, do którego trafia sygnał z DAC-a, zastosowano parę lamp 12AX7, a na wyjściu parę 6DJ8 (ECC88/6922). Dość niezwykłym rozwiązaniem jest także montowany opcjonalnie, przed układem z wyjściową parą lamp, układ regulacji głośności (na małej płytce, wpinanej w odpowiedni slot). Jest to bowiem regulacja hybrydowa, w której połączono cyfrową regulację (układ scalony) o kroku co 1dB, z analogową drabinką rezystorową (z kroku co 6dB) – w praktyce, o czym później, sprawdza się to znakomicie.

Do obsługi wszystkich układów zastosowano także rozbudowane zasilanie, w którym osobno zasilana jest sekcja analogowa i osobno cyfrowa. Warto jeszcze dodać, że zadbano o jak najlepszą izolację mechanizmu transportu CD, zamkniętego we własnej klatce faradaya, odizolowanego elektrycznie, mechanicznie i magnetycznie od reszty urządzenia. Żeby odizolować zasilanie transportu od zasilania DAC-a, zastosowano dwa osobne transformatory oraz trzy stopnie stabilizacji napięcia. Wejście USB obsługuje kość XMOS-a, pozostałe wejścia odbiornik AKM AK4118, a kość przetwornika D/A to Burr-Brown PCM1792A. Całość wykonana jest bardzo solidnie i waży blisko 14kg. Ciekawostką jest mocowana na rzepy górna pokrywa urządzenia, ułatwiająca dostęp do lamp, które oczywiście można wymieniać, by dostosować brzmienie do własnych preferencji.

Jakość brzmienia

Na początek jeszcze kilka uwag praktycznych. Po pierwsze, tak jak w przypadku większości urządzeń lampowych, zastosowano tu układ opóźnionego startu, przez co Romulus potrzebuje kilkunastu sekund, zanim zacznie grać, a właściwie to nawet w ogóle reagować na jakiekolwiek polecenia. Układ stosuje się w celu przedłużenia żywotności lamp, trudno więc nań narzekać, a te kilkanaście sekund da się bez trudu przeżyć. Druga kwestia to kilkanaście minut potrzebnych, by urządzenie osiągnęło swój optymalny poziom grania – lampy potrzebują po prostu czasu, aby się rozgrzać, to niejako ich cecha natywna, którą akceptuje się w momencie wyboru urządzenia lampowego. Dla wielu osób to oczywistość, ale dla tych, którzy z lampami nie mieli do czynienia, a testują urządzenia na zasadzie: "jak mi się nie spodoba po pierwszych 10 sekundach, to już dalej nie słucham", jest to informacja istotna, Romulusowi trzeba dać pograć chociaż 15–20 minut i dopiero brać się za jego ocenianie (choć ja i tak uważam, że każdemu urządzeniu należy dać kilka dni, zanim się je zakupi, bądź skreśli). Urządzenie posiada jeden malutki minusik – transport nie pracuje bezgłośnie, oczywiście gdy słucha się muzyki, to tego nie słychać, ale w przerwach między utworami i owszem.

Romulusa odsłuchiwałem na trzy sposoby – jako odtwarzacz CD, jako DAC z wejść: koaksjalnego i AES/EBU z sygnałem dostarczanym z komputera przez Badę Alpha, oraz jako DAC z sygnałem dostarczanym do wejścia USB bezpośrednio z komputera.

Zacznijmy od tego ostatniego zestawienia. Nazwisko Gordona Rankina to gwarancja dobrej jakości wejścia USB i co najmniej niezłego dźwięku. I faktycznie, z wejścia USB Romulus zagrał mocnym, dość ciepłym dźwiękiem, wręcz gęstym można powiedzieć. Dobrze sprawdzało się to w muzyce z wokalami, w jazzie i małych składach. Duże źródła pozorne, zwłaszcza te na pierwszym planie, tworzyły wrażenie namacalności, bliskiego kontaktu z muzyką. Dźwięk, choć z jednej strony duży, wydawał się też dość delikatny, nieco wygładzony, stąd w słabszych nagraniach wyostrzenia czy sybilanty nie stanowiły specjalnego problemu. Nie była to może superszczegółowa prezentacja, ale też nie miałem wrażenia, że czegoś ewidentnie brakuje. Przy gęstszej muzyce, porównując z tym, co potrafi Bada Alpha, bądź też z tym, co z wejścia USB grał testowany równolegle Meitner MA-1, słychać było, że nie ma tu aż takiej precyzji i transparentności, jaką oferują te dwa źródła, także rozdzielczość i selektywność wydawały się stać na nieco niższym poziomie. Część tej różnicy udało mi się zniwelować, podłączając Romulusa bezpośrednio do końcówki mocy, czyli pomijając przedwzmacniacz. Choć mojemu przedwzmacniaczowi nie mogę zarzucić specjalnych braków w transparentności czy rozdzielczości, to jednak pominięcie go w torze w tym zestawieniu wyraźnie pomogło. Być może to kwestia "kumulacji" cech dwóch urządzeń z lampami na pokładzie, efekt, który można nazwać: "za dużo dobrego". Tak czy owak, zbalansowane połączenie (nieco lepsze od niezbalansowanego) Romulusa z końcówką mocy dało najlepszy efekt. Było może nieco mniej ciepło niż wcześniej, mniej "okrągło", że tak to ujmę, ale dzięki temu bardziej prawdziwie, z lepszą precyzją, klarownością, bardziej rozdzielczo i selektywnie. Dźwięk stał się bardziej otwarty, swobodny, a jednocześnie nadal gęsty i namacalny, tworząc piękny klimat, zwłaszcza w nagraniach live.

Korzystając z powyższego doświadczenia, przy dalszych odsłuchach sprawdziłem po raz kolejny, czy lepsze brzmienie uzyskam z przedwzmacniaczem w torze, czy też w bezpośrednim połączeniu Aesthetixa z końcówką mocy. Żeby nieco zobiektywizować to doświadczenie, skorzystałem także z niedrogiej, ale świetnie grającej końcówki mocy Teddiego Pardo, ST60. Ten eksperyment potwierdził tylko wcześniejsze obserwacje – z przedwzmacniaczem (ModWright LS100) dźwięk był nieco cieplejszy, bardziej okrągły, przyjemny dla ucha, zdecydowanie mógł się podobać, ale obiektywnie rzecz ujmując, był mniej prawdziwy, mniej wierny nagraniom, nieco gorzej je różnicował. Podłączając więc komputer do Romulusa za pośrednictwem konwertera USB Bada Alpha Berkeleya, zrezygnowałem z przedwzmacniacza i tak już zostało.

Jak już pisałem przy teście Meitnera, znam do tej pory dosłownie kilka przetworników cyfrowo-analogowych, które dysponują tak dobrym wejściem USB, że Bada Alpha jest zbędna. W przypadku Romulusa Bada podłączona do wejścia AES/EBU (z koaksjalem efekt był podobny, ale na mniejszą skalę) zagrała nieco bardziej otwartym, przejrzystym i precyzyjnym dźwiękiem. W zasadzie zysk z zastosowania konwertera był podobny do tego, co zmieniło się po podłączeniu Romulusa bezpośrednio do końcówki mocy – dźwięk po raz kolejny zyskał na wierności nagraniom. Dzięki temu różnicowanie nagrań było teraz wyraźniejsze – porównanie dwóch masteringów tej samej płyty czy też plików z tymi samymi nagraniami w dwóch różnych gęstościach bez wątpliwości pokazywało, które jest lepsze. W tym drugim przypadku, choć nie należę do osób twierdzących, że różnice między gęstymi plikami a zwykłymi są aż tak duże, jak niektórzy twierdzą, to bez wątpienia teraz były one wyraźniejsze, niż gdy komputer podłączałem bezpośrednio do wejścia USB Aesthetixa (na rzecz przewagi nagrań gęstszych). Na skrajach pasma nadal występowało niewielkie zaokrąglenie, ale i ono było mniej wyraźne niż bez Bady. Mniejsze zaokrąglenie góry pasma dawało wrażenie większej otwartości i szczegółowości dźwięku, a na dole pasma bas wydawał się bardziej zwarty i konturowy, co z kolei prowadziło do lepszego timingu, lepszego trzymania tempa i rytmu. Słowem, choć wpływ Bady Alpha nie był tu aż tak duży, jak w przypadku większości DAC-ów, z którymi ją testowałem, to jednak był faktem. Czy poprawa była wystarczająco duża, by zainwestować kolejne circa 7.000zł? To już jest pytanie, na które każdy potencjalny nabywca Romulusa musi sobie odpowiedzieć sam.

Na koniec zostawiłem sobie opcję, która niby jest tu tylko dodatkiem, bo w końcu mamy tu przetwornik z opcjonalnym napędem CD. Jednak od początku czułem, że właśnie to rozwiązanie może się okazać najlepszym pod względem brzmieniowym. Dlaczego? Ano po pierwsze dlatego, że po 30 latach obecności na rynku standardu CD, gdy widać już na nieodległym horyzoncie jego schyłek, rozwiązano wiele problemów z odtwarzaniem tegoż formatu i wielu high-endowych producentów robi w końcu naprawdę świetnie grające urządzenia. Po drugie dlatego, że o ile w przypadku DAC-a producent nigdy do końca nie wie, jakie źródło będzie do niego podłączane, nie może więc zoptymalizować współpracy swojego urządzenia z każdym możliwym źródłem, o tyle w przypadku odtwarzacza CD czy DAC-a z napędem CD, może zrobić wszystko, by to urządzenie zagrało optymalnie. Tak też jest i w tym przypadku. To właśnie ze starych, poczciwych płyt CD Romulus zagrał najpełniejszym, najbardziej dojrzałym dźwiękiem. Nadal dźwięk jest nieco ocieplony, w jak najlepszym tego słowa znaczeniu – przecież ani głosy, ani instrumenty, które słyszymy na żywo, nigdy nie brzmią w zimny, sterylny sposób. Nie należy tego ciepełka kojarzyć z jakimkolwiek "muleniem" czy zamazywaniem dźwięku. Mamy tu otwartą, detaliczną prezentację, z dużą sceną i to zarówno na szerokość, jak i na głębokość. Romulus bardziej skupia się na oddaniu lokalizacji, wielkości i trójwymiarowości instrumentów niż na precyzyjnym narysowaniu konturów.

Świetnie pokazuje powietrze wokół każdego instrumentu, ma się wrażenie, iż widać to, jak ono drga, niosąc dźwięk w naszą stronę. To dźwięk nasycony, gładki i płynny. Zwłaszcza ta ostatnia cecha wyróżnia go na tle wielu innych odtwarzaczy i śmiem twierdzić, że zasługa w tym lamp na pokładzie i ogromnego doświadczenia inżynierów Aesthetixa w ich wykorzystywaniu. Instrumenty akustyczne wypadają dzięki temu wręcz wybornie i to nie jest już tylko kwestia oddania ich barwy, faktury, to także kwestia tego, jak pokazany jest każdy, poszczególny dźwięk i jak łączy się on z następnym, jak płynnie jeden przechodzi w drugi, jak znakomitą, piękną harmonię słyszymy, gdy łączą się dźwięki kilku instrumentów, tworząc muzykę. Do tego dochodzi pięknie pokazane otoczenie akustyczne – pogłos, odbicia dźwięku, wrażenie sporej, trójwymiarowej przestrzeni, w której owe instrumenty grają. Wszystko to składa się na naprawdę duży realizm prezentacji.

Chwilami wydawać się może, że jest w brzmieniu tych instrumentów pewna naturalna miękkość, że być może faza ataku jest nieco złagodzona czy zaokrąglona, ale niech tylko szybko wejdzie mocna, ostra trąbka, albo równie mocne, tępe szarpnięcie struny kontrabasu czy uderzenie w werbel, a wrażenie jakiegokolwiek zaokrąglenia czy złagodzenia/spowolnienia znika natychmiast. Średnica, jak przystało na urządzenie z lampowym stopniem wyjściowym, jest wyjątkowo dopieszczona – aksamitna, pełna, mocna, ale i świetnie zintegrowana z resztą pasma, więc nie mamy wrażenia, że jest wypchnięta czy dopalona. Wokale są duże, w większości nagrań ustawione wyraźnie z przodu, przed instrumentami, co daje efekt bardzo bliskiego kontaktu na poziomie emocjonalnym. Do góry pasma najlepiej pasuje mi określenie "eteryczna" – lekka, zwiewna, delikatna, ale absolutnie nie rozjaśniona – po prostu piękna.

Jeśli ktoś na podstawie tego, co przeczytał powyżej, wysnuł wniosek, że Romulus to takie "ciepłe kluchy", to jest w dużym błędzie. Wprawdzie nie jest to żyleta tnąca po uszach ostro zarysowanymi detalami, wyciągająca na wierzch każde wyostrzenie, każdy sybilant. Ale nie da mu się wytknąć braków ani w detaliczności, ani w transparentności, ani w szybkości, nawet jeśli w żadnym z tych elementów nie jest mistrzem absolutnym. Tu liczy się efekt całościowy, świetny balans między wszystkimi elementami prezentacji, który sprawia, że w szufladzie transportu lądują kolejne płyty.

Powiem więcej – po kilku dniach słuchania po raz pierwszy od dawna zamówiłem kilkanaście płyt CD, a nie czarnych krążków czy plików, jak to robię od dłuższego czasu. I to wiedząc doskonale, że Romulusa będę musiał oddać. Swoją drogą płyty zdążyły dotrzeć i miałem okazję ich posłuchać przed oddaniem Romulusa – warto było! Pośród tych płyt znalazł się m.in. krążek Sebastiana Riedla i grupy Creed – z mocnymi, chwilami ostrymi gitarami elektrycznymi, z mocnym rytmem prowadzonym gitarą basową wspomaganą przez perkusję. Nie jest to nagranie audiofilskie, ale daje frajdę ogromną – noga wystukuje cały czas rytm, głowa się kiwa, a na ustach tkwi wielki banan... I co? Romulus potrafił to zagrać bez zająknięcia? Potrafił! A potem zagrał jeszcze "Back in Black" AC/DC, dostarczając jeszcze większej porcji energii i jeszcze większej radości z obcowania z muzyką, potwierdzając, że to nie tylko odtwarzacz do małych składów i wokali. Czegóż można chcieć więcej?

Podsumowanie

Ujmując rzecz krótko – Romulus to high-end pełną gębą, skierowany bardziej do melomanów niż audiofilów, a więc do ludzi, którzy kochają muzykę i to ją stawiają na pierwszym miejscu, a nie wydumany, perfekcyjny dźwięk. To fantastyczny odtwarzacz CD i świetny DAC. Wejście USB jest bardzo dobre, choć nie jest to liga wejścia USB Meitnera MA-1 czy konwertera Bada Alpha.

Zawsze przecież można sobie ten ostatni do Romulusa dokupić i mieć zestaw, który z każdego źródła, z komputerem i płytą CD włącznie, zagra świetnie. Długie godziny, dni, a nawet lata pięknych wrażeń i doskonałej zabawy przy muzyce gwarantowane!

Werdykt: Aesthetix Romulus

★★★★★ Wszechstronne urządzenie z lampami na pokładzie, która, zwłaszcza z CD, po prostu pięknie gra