Audio Research GSi75

Audio Research GSi75

Nie na co dzień trafia nam się przetestować produkt marki zaliczanej do arystokratów w świecie audio

  • Data: 2017-05-18

Wzmacniacz zintegrowany Audio Research z linii Galileo, GSi75, nawiązuje wyglądem do pozostałych urządzeń z serii G, a trzeba zaznaczyć, że jest to nowy design tego producenta. Przyznam szczerze, że pod względem wyglądu nie przypadł mi specjalnie do gustu – zapewne to kwestia przyzwyczajenia i opatrzenia się – ale i tak bardziej wolę urządzenia "surowe", nieco industrialne z wyglądu niż sztampowe skrzyneczki bez własnego charakteru. Cóż, o gustach się nie dyskutuje, ale jestem przekonany, że wielu audiofilów zwróci na niego uwagę z racji oryginalnej stylistyki z charakterystyczną, rzucającą się w oczy, masywną płytą czołową. Poza wyglądem wzmacniacz Audio Research GSi75 zaskoczył mnie swoimi możliwościami, o jakie go nie podejrzewałem, ale po kolei...

Solidny i oryginalny

Już na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z masywnym i precyzyjnie wykonanym urządzeniem. Front stanowi wysoka płyta z frezowanymi i zaokrąglonymi brzegami. Na tyle wysoka, że patrząc od frontu, zasłania znajdujące się za nią cztery lampy KT150 i dwie sterujące 6H30, które osłonięte są zdejmowaną, perforowaną, czarną pokrywą. Za nimi znajdują się transformatory głośnikowe i zasilacza. Po bokach i nieco ku przodowi umieszczono uchwyty do przenoszenia – to cecha charakterystyczna urządzeń tego producenta. I tu uwaga, nie są one położone tak, aby wygodnie przenosić wzmacniacz. Chwytając za nie, cięższy tył wzmacniacza przeważa, utrudniając złapanie równowagi. Niby drobny szczegół, a utrudnia życie. Zwłaszcza recenzentom.

Na płycie frontowej znajdują się dwa pokrętła od selektora wejść i głośności, moim zdaniem nieco tandetne jak na klasę urządzenia. Pomiędzy nimi umieszczony jest wyświetlacz, na którym dostajemy informację o wykorzystywanym w danym momencie źródle, głośności i wiele innych wskazówek, m.in. ilość godzin przepracowanych przez lampy. Pomiędzy nimi znajdują się przyciski, poczynając od lewej: power, menu, mono, speaker off i mute. Na ścianie tylnej rozmieszczono wejścia analogowe oraz trzy cyfrowe: USB, TOS i RCA. Terminale, przyjmujące wszystkie rodzaje zakończeń kabli głośnikowych, otrzymały wyjścia 4- i 8-omowe, umieszczone pionowo za transformatorami, co znacznie ułatwia podłączanie głośników.

Wzmacniacz został wyposażony w przedwzmacniacz gramofonowy dla wkładek MM i MC, wzmacniacz słuchawkowy oraz przetwornik DAC, który przyjmuje sygnał do 384kHz i DSD. Na ścinkach bocznych od przodu po obu stronach widoczne są małe potencjometry do ustawiania biasu lamp, a po stronie prawej w ich sąsiedztwie wyjście słuchawkowe. Wzmacniacz wyposażono w pilota zdalnego sterowania.

Jakość brzmienia

Do odsłuchu Audio Researcha podszedłem z należytą uwagą. W końcu firma należy do arystokratów w świecie audio. Kojarzymy ją z wyrobami z najwyższej półki zarówno jakościowej, jak i brzmieniowej. Przed ostatecznym odsłuchem pozwoliłem zawczasu nagrzać się wzmacniaczowi przez kilkanaście minut, ale, jak się okazało, nie jest to konieczna czynność, choć wstępna rozgrzewka na pewno nie zaszkodzi. Dźwięk staje się wówczas płynniejszy, gładszy, mniej natarczywy i bardziej muzykalny. Niemniej jednak są to niuanse, które można pominąć. Wiem, wiem, purystyczni audiofile zapewne się oburzą, bo przecież to o niuanse w tej filozofii chodzi. Zapewniam jednak, że różnice – na moje skromne ucho – są niewielkie. Ktoś może powiedzieć, że średnica się wypełnia, jest bardziej rozdzielcza, wysokie tony łagodnieją, ale przy tym nie tracą detaliczności. Tak, to wszystko prawda, ale nie ma o co kruszyć kopii. Z mojego dotychczasowego doświadczenia wynika, że większość wzmacniaczy wykorzystujących pentody czy też tetrody strumieniowe, jak recenzowany tu AR GSi75, wymagają znacznie dłuższej rozgrzewki niż wzmacniacze budowane na triodzie w układzie SE, np. 845 lub 300B. Ale nie w tym wypadku.

W repertuarze odsłuchowym jak zwykle nie zabrakło mojej ulubionej klasyki i jazzu. Nie chciałem się jednak skupiać wyłącznie na tych gatunkach muzyki i postanowiłem sięgnąć do klasyki rocka. A więc repertuar był dość zróżnicowany. Wchodząc w szczegóły, były to koncerty fortepianowe Rachmaninowa, Czajkowskiego, koncerty skrzypcowe Vivaldiego i Brahmsa oraz symfonie Beethovena i Mahlera, czyli klasyka klasyki. Z jazzu należy wymienić trio E.S.T, Keitha Jarretta, Patricię Barber oraz Dianę Krall. Z klasyki muzyki rockowej wymienię Pink Floyd i Davida Gilmoura, Deep Purple i Queen czy Genesis – i to one kończyły sesje odsłuchowe.

Muszę przyznać, że we wszystkich gatunkach wzmacniacz spisał się doskonale. Brzmienie było dźwięczne, płynne, a przy tym rozdzielcze, pełne blasku i dynamiki. Najniższe rejestry schodziły głęboko, osiągając czeluście piekieł. Wzmacniacz pokazał klasę, napędzając 34cm woofery i generując w nich bas krótki, zróżnicowany i nader barwny. Tak brzmiącego kontrabasu Charliego Hadena nigdy, powtarzam, nigdy nie słyszałem. Uderzenie wręcz zabija dynamiką, szybkością i energią, jest porównywalne z tym, co oferują mocne tranzystorowe wzmacniacze czy końcówki mocy. Przewyższa je jednak barwą. Tony wysokie to istny majstersztyk w wykonaniu AR. Błyszczą i dźwięczą w sposób godny gentelmana. Nigdy nie są nachalne, ale mają wspaniałą rozdzielczość, precyzję i wybrzmienia. Posłuchajcie dobrze nagranej perkusji, a okaże się, że każde najsubtelniejsze uderzenie w talerz jest cyzelowane po mistrzowsku. Można je porównać z brzmieniem triody. Nie należy jednak rozumieć tego stwierdzenia tak, jak powszechnie się mniema, tzn. że trioda wycofuje ten zakres. Jest to nieprawda, bo choćby mój Bel Canto SET 40 na triodzie 845 zakres wysokich tonów prezentuje podobnie. Chodzi tu raczej o wyrafinowanie, barwę i blask tonów wysokich. Taki przekaz jest zarezerwowany dla najlepszych konstrukcji lampowych. Dzięki niemu również pojawia się doskonale kreowana przestrzeń, z naturalnie rozmieszczonymi instrumentami i wokalistami, bez sztucznego jej "nadmuchiwania", pogrubiania czy zaokrąglania. Ogólny balans tonalny w tym wzmacniaczu jest neutralny, żaden zakres nie jest faworyzowany. Średnie tony, podobnie jak górny zakres częstotliwości i bas, są nasycone, kolorowe, konturowe i pełne emocji, co jest doskonale słyszalne w muzyce wokalnej, a nagrania fortepianowe z lat 60. i 70. słuchane z płyt winylowych były pełne blasku. Posłuchajcie tej "średnicy fortepianowej", a zrozumiecie, co chcę powiedzieć. Posunąłbym się nawet ryzykownie do stwierdzenia, że zakres ten jest delikatnie eksponowany i nie ze względu na jego dominację, ale wyrazistą barwę, która z pewnością nie jest pastelowa, czego może wielbiciele lamp oczekują. Jest naturalna i neutralna. Po prostu wyjątkowa!

Na koniec pokuszę się o opis charakteru brzmienia tego niezwykłego wzmacniacza, porównując go do koloru mieszanki wszystkich kolorów, a więc... szarego. Porównanie to przyszło mi do głowy, gdy przypomniałem sobie zabawy z dzieciństwa, kiedy plastelinę o różnych kolorach dokładnie się ugniatało, aż uzyskiwało się kolor szary. Dlaczego szary? Otóż dlatego, że jest on neutralny, tak jak i neutralne pod względem barwy jest opisywane urządzenie.

Audio Research GSi75 jest stworzony dla wielbicieli brzmienia bardzo dobrego tranzystora, lecz kochających lampę. Dla tego wzmacniacza żadne kolumny głośnikowe czy też wyrafinowane niskoefektywne monitory nie będą wyzwaniem.

Podsumowanie

Podsumowując to doświadczenie audiofilskie, rzeknę: to wzmacniacz łagodny, spójny, rozdzielczy, plastyczny, barwowo perfekcyjny, o masywnym, dużym dźwięku, a przy tym zwiewny i uporządkowany. Pokazujący swą klasę od momentu włączenia. Oczarował mnie swym dźwiękiem.

I jak tu w audiofilskim świecie szukać igły w stogu siana lub może dogonić króliczka, nie będąc psem gończym? Powiem Wam – posłuchajcie Audio Research GSi75.

A czy jest on drogi? Jest, ale mamy w nim trzy urządzenia i jeśliby wszystko zakupić oddzielnie, to jak myślicie, ile by to kosztowało? Krocie większe niż ta superintegra!

Werdykt: Audio Research GSi75

★★★★★ To solidnie wykonane amerykańskie urządzenie dla konesera. Dźwięk jest wierny, nie czaruje niepotrzebnymi, mało realistycznymi upiększeniami. Jest neutralny a przy tym wyjątkowo muzykalny i dynamiczny z wzorcowym basem. Wysteruje każde głośniki.