Avatar Audio Holophony Numer 4

Avatar Audio Holophony Numer 4

Holophony Numer 4 jako jedyny monitor i najtańsza kolumna w ofercie polskiej marki Avatar Audio ukazuje spore możliwości drzemiące w głośnikach pochodzących z minionej epoki

  • Data: 2016-09-13

Siedziba firmy Avatar Audio mieści się w miejscowości Osowicze, niedaleko Białegostoku, przy szosie Warszawa–Suwałki. Piękne, malowniczo położone tereny wraz z rzeką Supraśl nie tylko dodają uroku tej okolicy, ale też sprawiają, że główny konstruktor i współwłaściciel marki Avatar Audio, pan Cezariusz Andrejczuk, ma sprzyjające warunki do pracy. Stąd wywodzą się pierwsze konstrukcje zwane niegdyś Grajpudłami, bazujące na głośnikach starej daty, pochodzących z produkcji z początku lat 70., cechujące się obudowami o oryginalnych kształtach i wysoką skutecznością przy stosunkowo niewielkiej mocy nominalnej.

Kilka lat temu o Grajpudłach zrobiło się głośniej za sprawą licznych recenzji na łamach fachowych czasopism (w tym również u nas, testowane były m.in. Grajpudła Numer 3 – wciąż dobrze wspominam brzmienie tych kolumn) oraz dzięki promocji marki na wystawie Audio Show. Ostatecznie nazwa kolumn została przemianowana na Holophony, podobnie zresztą jak dawny Graj-End (nazwa firmy) na Avatar Audio. W katalogu pojawiły się przeprojektowane kolumny w zmienionych obudowach i, jak twierdzi właściciel firmy, jeszcze lepiej dopracowanych, zgodnie z wieloletnim procesem w poszukiwaniu ideału – strojenie, dobór materiałów, kształtów obudów itp. W efekcie Holophony odzwierciedlają niemal w 100% spojrzenie na dźwięk ich konstruktora i są adresowane do purystów poszukujących w audio niestandardowych rozwiązań.

Stara dobra technologia i nowe pomysły

Holophony Numer 4 już na pierwszy rzut oka wyraźnie różnią się od wszystkich kolumn dostępnych na rynku – nietypowe kształty skrzynek i pewne cechy konstrukcyjne stanowią o ich oryginalności. Obudowy wykonane z 25mm płyt MDF poszerzają się ku tyłowi, a nie zwężają, jak ma to miejsce w większości kolumn. Poza tym taki układ ścianek pozytywnie wpływa na warunki akustyczne panujące wewnątrz komory. Żeby uzyskać zamierzony efekt, zwłaszcza w aspekcie prezentacji stereofonii, konstruktor tych kolumn użył filcowych mat silnie tłumiących pewien zakres pasma akustycznego. Filc znalazł się nie tylko na bocznych płaszczyznach obudów, ale również w górnej części, dzięki czemu wydajnie tłumi odbicia, co z pewnością ma korzystny wpływ na brzmienie, również w zakresie wysokich tonów. Cienkie kawałki precyzyjnie przycięto, a ich czarny kolor dobrze współgra z półmatowym, ciemnobrązowym, metalizowanym lakierem pokrywającym skrzynie.

Również głośniki zamontowano w specyficzny sposób – przykręcono je od wewnątrz. Natomiast z zewnątrz mniejszy głośnik wspomagany jest przez niezbyt głęboką tubkę, również wytłumioną filcem, podnoszącą nieco jego skuteczność. Poza tym dzięki głębszemu osadzeniu wspomnianego głośnika udało się nieco wyrównać jego cewkę do płaszczyzny cewki większego stożka nisko-średniotonowego, co bez wątpienia również ma wpływ na jakość reprodukcji sceny dźwiękowej. Wewnętrzna komora akustyczna, w jakiej pracuje przetwornik nisko-średniotonowy, wytłumiona jest matami z korka bezpośrednio przyklejonymi do ścianek, a także wełną owczą, również w postaci mat, przyklejonych do mat z korka. Widać, że dla konstruktora tych kolumn tłumienie skrzynek było równie ważne jak układ filtrów czy same głośniki. A skoro już o nich mowa, to użyto pochodzących z Niemiec konstrukcji typu NOS z początku lat 70. Blaszane tłoczone kosze, specyficzne układy magnetyczne oraz celulozowe membrany rzeczywiście nawiązują do konstrukcji głośnikowych z mienionej epoki.

Bas i tony średnie odtwarza celulozowy stożek wyposażony w gumowe górne zawieszenie oraz w niezwykle czuły układ magnetyczny starego typu, gdzie niska masa elementów drgających ma szczególne znaczenie. Tego typu głośnik jest bardzo miękko zawieszony, dzięki czemu nie potrzeba zbyt wielkiej siły, aby wprawić membranę w ruch – stąd też jego moc jest niewielka, ale za to charakteryzuje się on wysoką skutecznością. Co ciekawe, w roli głośnika wysokotonowego również użyto stożka celulozowego, ale o znacznie mniejszej średnicy. Nie jest to jednak typowy głośnik wysokotonowy, bo wyraźnie słychać, że odtwarza on również dosyć szeroki zakres średnich tonów. Z kolei niższe partie średnicy powierzono już stożkowi basowemu. Jeśli zaś idzie o zwrotnicę, to jest ona minimalistyczna i zamknięta w drewnianej skrzyneczce wykonanej z dosyć miękkiego drewna, zabezpieczona firmową plombą Avatar Audio. Ową skrzynkę, mieszczącą w sobie bezpośrednio łączone elementy bez użycia cyny, zalano substancją antywibracyjną. Z informacji, jakie udało mi się uzyskać bezpośrednio od producenta, wynika, że są to filtry pierwszego rzędu, oparte między innymi na polipropylenowym kondensatorze typu NOS oraz na taśmowej cewce powietrznej 14AWG. Ponoć proces strojenia zajął konstruktorowi wiele czasu, dzięki czemu filtry zostały dopracowane w najmniejszych detalach. Warto również podkreślić, że wszelkie połączenia, zarówno kabli ze zwrotnicą, zworami, jak i samymi głośnikami wykonano bez udziału cyny.

Bezpośrednie, namacalne brzmienie

Holophony Numer 4 należą do monitorów prezentujących bezpośredni i otwarty dźwięk. Avatar Audio robią spore wrażenie przede wszystkim w zakresie średnich tonów, zwłaszcza tym, w jaki sposób odtwarzają brzmienie instrumentów dętych czy smyczkowych – jest swoboda, mnóstwo powietrza i naturalna barwa. Jeśli ponad wszystko lubicie jazz czy klasykę, to te kolumny z takim właśnie materiałem muzycznym sprawdzą się doskonale. Z racji wysokiej skuteczności nie będą też stanowić zbyt trudnego obciążenia dla większości wzmacniaczy, w tym konstrukcji lampowych. Warto więc eksperymentować z różnymi amplifikacjami – ciekawe efekty brzmieniowe udało mi się uzyskać w połączeniu z lampą CS-300F marki Leben, jak również z ciepło brzmiącym tranzystorem Sonneteer Alabaster. Sporo będzie też zależało od akustyki pomieszczenia, w jakim ustawimy te dwudrożne monitory – najlepiej zabrzmią w dobrze oraz średnio wytłumionych pokojach.

Z kolei w pomieszczeniach o ponadprzeciętnie żywej akustyce i ze sporą ilością odbić dźwięk może okazać się nazbyt agresywny, zarówno w zakresie średnich, jak i wysokich tonów. Wracając jednak do brzmienia, to uważam, że dźwięk prezentowany przez "czwórki" docenią przede wszystkim koneserzy i miłośnicy purystycznych stereofonicznych zestawień – Holophony oferują naturalną i wierną barwę, a słuchanie za ich pośrednictwem trąbki czy skrzypiec to prawdziwa przyjemność. Rozdzielczość poszczególnych instrumentów prezentowana jest oszałamiająco, przez co można odnieść wrażenie, że przed Holophony Numer 4 nic nie ma prawa się ukryć. Holophony szczególnie zaimponowały mi podczas sesji odsłuchowej przy muzyce Sary K. czy też Allana Taylora – wokale brzmiały niemal jak na żywo, podobnie zresztą było z instrumentami towarzyszącymi, bo bez najmniejszego wysiłku mogłem wsłuchać się w ich brzmieniową fakturę. Gitara akustyczna brzmi tak, jakbym słuchał jej na żywo. Zakres wysokich tonów charakteryzuje się swego rodzaju ciężarem i integracją ze średnimi tonami, z jaką często można mieć do czynienia w przypadku wysokiej klasy szerokopasmowych głośników, na przykład tych produkowanych przez firmę Lowther Loudspeakers. Wysokie tony są mocno zaakcentowane w średnich i niższych partiach. Z kolei najwyższe partie nie są już tak ulotne, zwiewne i delikatne, jak w głośnikach elektrostatycznych, a nawet w niektórych z klasycznymi kopułkami – tutaj słychać nieznaczny spadek efektywności, więc miłośnicy dźwięcznie odtwarzanych, subtelnych detali mogą być nieco zawiedzeni.

Holophony dysponują rewelacyjnym basem – celulozowy przetwornik w zamkniętej obudowie szybko reaguje na zmieniający się rytm, przy czym bas, mimo że schodzi bardzo nisko, ma lekkość i gibkość baletnicy. Podczas odsłuchu różnego rodzaju materiału muzycznego bas zawsze prezentował fenomenalną rozdzielczość i kontur, a także przyzwoitą dynamikę przy jednocześnie wysokiej kulturze brzmienia. Można odnieść wrażenie, że niskie tony są całkowicie wolne od podbarwień i podbić, ponieważ brzmią zaskakująco równo i w zasadzie trudno doszukać się w nich jakichkolwiek niedoskonałości, może poza tym, że nie są tak zwaliste i silne, ale w pewnym sensie to też jest zaletą. Numer 4 zdecydowanie należą do kolumn, dla których zakres niskich tonów nie jest absolutnie żadnym wyzwaniem – łatwość, z jaką posługują się basem, jest rzadko spotykana, nawet w zespołach głośnikowych za nieco większe pieniądze. Naturalnie dużą zasługę ma w tym celulozowy przetwornik nisko-średniotonowy o sporej efektywności, ale też właściwe strojenie skrzyni i zwrotnicy. Monitory Avatar Audio prezentują dźwięk kompletny, o sporym zasięgu i swobodzie w basie, co jest bardziej typowe dla konstrukcji wolnostojących i w zasadzie rzadko spotykaną umiejętnością w przypadku monitorów w ogóle, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę ograniczenia związane z wielkością skrzynki.

Warto wiedzieć

Oferta marki Avatar Audio wśród kolumn Holophony składa się obecnie z czterech modeli. Numer kolumny oznacza pozycję w hierarchii. Holophony Numer 1 są flagowymi i najbardziej zaawansowanymi konstrukcjami, kosztującymi 57 tys. złotych za parę (cena egzemplarzy wykonanych z drewna egzotycznego dochodzi do 64 tys. złotych). Flagowce Numer 1 posiadają dwubryłową obudowę. Oznacza to, że moduł średnio-wysokotonowy jest fizycznie wydzielony w osobnej skrzyni, spoczywającej na obudowie głośnika odtwarzającego bas. Podobnie prezentują się nieco tańsze, bo kosztujące 38 tys. złotych za parę Holophony Numer 2 – tutaj również zastosowano dwubryłową konstrukcję obudowy. Holophony Numer 3, tak jak poprzednie dwa wyższe modele, również są kolumnami podłogowymi, ale już opartymi na klasycznej skrzyni, w której zamknięto dwudrożny układ głośnikowy (cena 21 tys. złotych). Testowany model Numer 4 jest jedynym monitorem w katalogu Avatar Audio i sprzedawany jest ze specjalnie dedykowanymi antywibracyjnymi podstawkami (w cenie kolumn, ale można też kupić kolumny bez nich – wtedy ich cena wyniesie 10 tys. złotych).

Podsumowanie

Holophony Numer 4 są adresowane do wąskiej grupy miłośników bezkompromisowo brzmiących zespołów głośnikowych. Ze względu na specyfikę brzmienia te nietypowe monitory sprawdzą się przede wszystkim z klasyką i jazzem oraz w połączeniu z egzotycznymi lampowymi amplifikacjami czy też nietypowymi tranzystorami, dla których – dzięki wysokiej skuteczności – mogą okazać się idealnym partnerem do współpracy.

Werdykt: Avatar Audio Holophony Numer 4

★★★★½ Zaprzeczają monitorowemu stereotypowi brzmienia, bo dysponują basem o rozciągnięciu i swobodzie konstrukcji podłogowych. Dźwięk spójny, homogeniczny oraz fenomenalnie rozdzielczy