Cammino H3.1 Power Harmonizer

Cammino H3.1 Power Harmonizer

Power Harmonizer H3.1 włoskiej firmy Cammino to urządzenie, którego celem jest zapewnienie systemowi audio wyższej jakości prądu, a słuchaczowi po prostu lepszych wrażeń z odsłuchu muzyki

  • Data: 2017-03-18

Pozwolą Państwo, że pominę klasyczny wstęp do testu kolejnego urządzenia tego typu, gdyż nie zamierzam nikogo przekonywać, że prąd, a dokładniej jego jakość ma spory wpływ na to, co słyszymy z naszego systemu audio. I nie jest to kwestia wiary, jak twierdzą złośliwcy, lecz pewności. Część z Państwa być może jeszcze nie miała okazji się o tym przekonać, ale znam wielu takich niedowiarków, którzy zmienili zdanie po kilku sesjach odsłuchowych. W praktyce w wielu systemach audio zasilanie zajmuje miejsce pod koniec listy priorytetów, jedynie przed akustyką pomieszczenia i akcesoriami antywibracyjnymi. To, jak dużo można poprawić w zakresie brzmienia dzięki dobremu zasilaniu, dość łatwo przetestować nawet w przypadku niedrogich urządzeń, np. DAC-ów, do których oferowane są porządne, zewnętrzne zasilacze liniowe. Albo korzystając z przyzwoitej listwy zasilającej zamiast najtańszego modelu z marketu. Proszę wykonać taki eksperyment we własnym systemie i samodzielnie dokonać oceny. Ja, choćby z racji wykonywanej pracy polegającej na testowaniu ogromnej ilości urządzeń audio, należę do tych, którzy bazując na licznych doświadczeniach, nie mają żadnych wątpliwości, że jakość zasilania ma duży wpływ na jakość brzmienia. Kropka!

Na rynku jest sporo urządzeń mających za zadanie poprawić jakość prądu, którym karmimy nasze urządzenia. Nie sugeruję bynajmniej zakupu drogiego kondycjonera do niedrogiego systemu – rozsądne proporcje należy zachować – ale o jakość prądu zawsze warto powalczyć.

Testowana propozycja włoskiej firmy Cammino o nazwie H3.1 Power Harmonizer już choćby z racji ceny jest przeznaczona do systemów z przynajmniej średniej, a na pewno wyższej półki. To tzw. pasywny kondycjoner prądu. O ile kilka lat temu popularne były kondycjonery z aktywnymi elementami, o tyle dziś niemal całkowicie zniknęły one z rynku, zastąpione pasywnymi. Założycielem firmy Cammino (z włoskiego "ścieżka", "droga") jest pan Claudio Trevisanello. Jego historię można by nazwać typową dla tej branży. To inżynier elektryk i elektronik, który szukając satysfakcjonującego dźwięku, nie mógł go znaleźć, korzystając z propozycji dostępnych na rynku. Doszedł do wniosku, że problem leży nie tyle w komponentach audio, ile w ich zasilaniu, zajął się więc projektowaniem i produkcją urządzeń poprawiających jakość prądu zasilającego te urządzenia. Testowany pasywny kondycjoner H3.1 Power Harmonizer jest jego szczytowym osiągnięciem. Jest on obecny na rynku już od ładnych kilku lat, od początku niezmiennie zajmując najwyższą pozycję w ofercie.

Jak na swojej stronie internetowej napisał pan Trevisanello, do reprodukcji muzyki w systemie audio niezbędne są dwa sygnały, jeden stały, a drugi modulowany. Ten drugi pochodzi ze źródła, cyfrowego (np. odtwarzacza CD czy DAC-a) bądź analogowego (np. gramofonu). Ten pierwszy to prąd zasilający wszystkie urządzenia i, jak już wcześniej wspominałem, mający spory wpływ na to, co na końcu słyszymy z głośników. Przed urządzeniem – ciągle cytuję informacje ze strony producenta – mającym za zadanie poprawiać zasilanie systemu audio stawia się kilka zadań. Po pierwsze ma zabezpieczać cenny sprzęt przed przepięciami z sieci, które mogą uszkodzić urządzenia podpięte do gniazdka. Po drugie ma pełnić funkcję stabilizatora prądu. Po trzecie wyeliminować zakłócenia płynące zarówno z sieci energetycznej, a więc od innych maszyn i urządzeń (również stosowanych w przemyśle), jak i z sieci domowej. Kolejna ważna kwestia to zachowanie harmonicznego bogactwa sygnału muzycznego. Oczywiście kondycjoner ma także poprawiać jakość dźwięku, wzmocnić emocje zawarte w nagraniach i sprawić, by w pewnym sensie system audio zniknął z pokoju, zostawiając słuchacza sam na sam z muzyką. Słowem – producent postawił sobie ambitne cele i jeśli udało mu się je zrealizować, co ma potwierdzić ten test, to H3.1 może się okazać znakomitym dodatkiem do wielu systemów nawet z wysokiej półki.

Jak na kondycjoner, Cammino nie jest urządzeniem zbyt dużym, mierzy bowiem 290x145x215mm i waży nieco ponad 5kg. Patrząc na niego, można zgadywać, że pochodzi z Włoch bądź ewentualnie Japonii, bo to producenci z tych dwóch krajów najczęściej stosują drewniane obudowy, a tak właśnie jest w tym wypadku. Producent pisze w swoich materiałach o strojeniu obudowy – rzecz w tym, by zminimalizować wibracje. Do tego celu wykorzystano materiał ceramiczny. Front wykonano z aluminium, a w jego lewym górnym rogu umieszczono nazwę/logo producenta z wkomponowaną niebieską diodą. Całość ustawiono na trzech pływających nóżkach, z których każda składa się z dwóch "miseczek", a między nimi umieszcza się metalową kulkę. Wskazane jest więc ostrożne wpinanie kabli do urządzenia, bo nawet lekko trącone, zaczyna "pływać". Z tyłu umieszczono cztery wysokiej klasy gniazda typu Schuko (Furutech FI-E30(R)) z rodowanymi stykami. Przy standardowym układzie (jak w testowanym egzemplarzu) trzy z nich przeznaczone są dla urządzeń analogowych o łącznym poborze mocy nieprzekraczającym 1750W, a jedno dla urządzenia cyfrowego (do 450W). Stąd jak sądzę oznaczenie tego modelu – H(armonizer) 3 (wejścia analogowe).1 (wejście cyfrowe). Aczkolwiek istnieje możliwość zamówienia tego urządzenia w innej konfiguracji – 2.2 (dwa analogowe i dwa cyfrowe) bądź nawet 1.3 (jedno analogowe i trzy cyfrowe). Do gniazd analogowych podłączać należy urządzenia typu przedwzmacniacze, phonostage, wzmacniacze słuchawkowe, gramofony, także wzmacniacze, acz trzeba pamiętać o maksymalnej sumarycznej obciążalności (1.750W) tych gniazd. Do gniazda cyfrowego podłączamy natomiast odtwarzacze CD, DACi, odtwarzacze sieciowe itp. Producent sugeruje, że jeśli w systemie wykorzystuje się więcej urządzeń cyfrowych, to do tego gniazda można podłączyć po prostu listwę sieciową (dobrej jakości) i do niej wpiąć kilka komponentów. Należy jednakże pamiętać o maksymalnej dopuszczalnej obciążalności 450W.

Na tylnej ściance znajduje się oczywiście także gniazdo zasilające (IEC) z rodowanymi stykami, do którego wpinamy kabel zasilający. Obok znajduje się włącznik urządzenia. Zanim jednak je włączymy pierwszy raz, należy skorzystać z niewielkiego przycisku umieszczonego obok, oznaczonego "Phase" – należy go wcisnąć, by sprawdzić poprawność fazy – jeśli zapali się zielona lampka, to znaczy, że urządzenie jest podłączone prawidłowo, jeśli nie, to należy odwrócić wtyczkę w gniazdku ściennym. Również przy każdym gnieździe czerwoną kropką oznaczono fazę – należy zwrócić na to uwagę przy podłączaniu kabli zasilających. Dodatkowo przy dwóch gniazdach dla urządzeń analogowych umieszczono przełączniki oznaczone "PE" umożliwiające odłączenie masy. Może się to przydać, jeśli w systemie powstanie pętla masy skutkująca buczeniem słyszalnym w głośnikach. Producent sugeruje również, że nawet w przypadku braku pętli masy owe przełączniki mogą służyć jako elementy kształtujące brzmienie. Jednakże jeśli użytkownik zdecyduje się na odłączenie masy, to ważne jest, by w systemie było choć jedno urządzenie, które nadal jest do masy podłączone (w ten sposób de facto cały system nadal będzie podłączony do masy za pośrednictwem kabli łączących poszczególne komponenty). Urządzenie prezentuje się iście włosko, innymi słowy elegancko. To na pewno nie jest jeden z tych kondycjonerów, które chowa się za stolikiem ze sprzętem. Tu aż się prosi o wyeksponowanie Cammino na honorowym miejscu, choć oczywiście ważniejsza jest ergonomia niż względy estetyczne. Pozostało jedynie posłuchać, czy i jakie zmiany H3.1 Harmonizer wprowadza do dźwięku.

Jakość brzmienia

Odsłuchy zacząłem od podłączenia do gniazd analogowych gramofonu J.Sikora Basic (a dokładniej referencyjnego zasilacza pana Janusza) uzbrojonego ramieniem Schroeder CB z wkładką AirTight PC3 oraz chyba najlepszy przedwzmacniacz gramofonowy, jakiego miałem okazję słuchać, kosmicznie drogi Phono 1 kanadyjskiej firmy Tenor Audio. Na początku nie skorzystałem z opcji odłączenia uziemienia, a mimo to w głośnikach panowała absolutna cisza, zanim jeszcze opuściłem igłę do rowka. Używany przeze mnie na co dzień ISOL-8 Integra Substation także wykonuje bardzo dobrą robotę w tym zakresie, ale muszę przyznać, że Cammino zaserwowało mi jeszcze cichszą ciszę, że tak powiem. Z ciekawości, bez włączania muzyki, podłączyłem urządzenia do ISOL-8, który do tej pory wydawał mi się absolutnie cichy i faktycznie dopiero porównanie z włoskim kondycjonerem pokazało, że moje urządzenie nie usuwa całego szumu. Zostaje niewiele, ale jednak zostaje i przy takim (niemal) bezpośrednim porównaniu było to słychać.

Mogłem więc już w ciemno założyć, jakie elementy prezentacji na pewno się poprawią. Niższy szum oznacza czarniejsze tło, a to przekłada się na czystszą, bardziej wyrazistą i kolorową prezentację. Najwyraźniej było to słychać na górze pasma za sprawą bardziej wyrazistych, acz nienachalnych, jeszcze dźwięczniejszych detali i wrażenia jeszcze większej otwartości dźwięku. W pozostałych częściach pasma także było to zauważalne, jako że przekładało się na jeszcze lepsze różnicowanie oraz minimalnie, ale jednak większą rozdzielczość. Nie były to oczywiście jakieś wielkie różnice – na to ISOL-8 jest za dobry, ale przy uważnym wsłuchiwaniu się w dobrze znane mi albumy można było te elementy wychwycić. Z Cammino mój system analogowy (wzmacniacz zintegrowany, z racji dużego poboru mocy, był podłączony bezpośrednio do gniazdka w ścianie) zagrał fantastycznie dojrzałym, uporządkowanym, spójnym i gładkim dźwiękiem. Ogromna w tym rola niesamowitego Tenora, ale H3.1 dodał temu graniu sznytu, szlachetności i głębi. Z dobrze zrealizowanymi i wydanymi albumami dźwięk był organiczny, pełny, zachwycał rozmachem i swobodą. Znakomicie wypadały albumy live – "Jazz at the Pawnshop" czy jeden z koncertów Tria Raya Browna. Z Cammino lepiej oddane było otoczenie akustyczne muzyków, pogłos, reakcje publiczności, a przez to wrażenie uczestnictwa w koncercie. Wspominane już wcześniej czarniejsze tło przekłada się również na lepsze pokazanie mikrodynamiki, a to przy popisach mistrzów instrumentów (szczególnie) akustycznych jest wręcz nieocenione. Dzięki temu słychać bowiem każdy najdrobniejszy element ich grania, zabawy nie tylko samymi dźwiękami, tempem, ale i barwą, i dynamiką na poziomie poszczególnych dźwięków.

Jako że sam producent napisał o możliwości kształtowania brzmienia przy pomocy przełączników odłączających masę, nie omieszkałem wypróbować tej opcji. O ile z podłączoną masą większość płyt prezentowana jest z pewnego dystansu, to po jej odłączeniu odnosi się wrażenie jej przybliżenia. Rzecz nie w wypchnięciu jej do przodu w stronę słuchacza, ale raczej w przesadzeniu go o kilka rzędów do przodu na widowni. Daje to efekt bardziej intymnego kontaktu z wykonawcami, silniej jeszcze angażuje w rozgrywający się niemal w zasięgu ręki spektakl. To jednak rzecz gustu. Jestem pewny, że i Państwo macie swoje preferencje, i mając wybór przy zakupie biletów na koncert, świadomie wybieracie albo miejsca bliżej sceny, jeśli lubicie tak bliski kontakt z wykonawcami, albo nieco dalej, jeśli wolicie przyglądać się muzyce z pewnej perspektywy. Cammino daje Wam w takiej sytuacji dwa bilety i możecie rozpocząć odsłuch siedząc blisko sceny, a później (np. na drugą stronę winylowego albumu) przesiąść się te kilka rzędów do tyłu i spojrzeć na to z pewnego dystansu.

Producent sugeruje również inny eksperyment. Teoretycznie zoptymalizował wejście "Digital" pod urządzenia cyfrowe, a "Analog" pod analogowe, ale nie znaczy to wcale, że trzeba się tych wskazówek sztywno trzymać. Przełączenie przedwzmacniacza gramofonowego do gniazdka "cyfrowego" zmieniło brzmienie. Oczywiście to także nie była jakaś wielka różnica, ale zauważalna. W tej konfiguracji dźwięk zrobił się nieco bardziej bezpośredni, dobitny. Ciut mocniej zaznaczona była faza ataku dźwięków, odniosłem też wrażenie, że mniej było wybrzmień, że tak chwalona prezentacja akustyki nagrań (zwłaszcza live) nie była już aż tak genialna. To nadal było znakomite granie, którym zachwycałbym się bez zastrzeżeń, gdybym nie słyszał wersji poprzedniej. Czy była to zatem prezentacja gorsza? To zależy. Bo gdy zagrałem kilka płyt rockowych – Pink Floyd, Led Zeppelin czy AC/DC, to owo przesunięcie akcentu na atak czy nieco twardszy bas zdecydowanie im posłużyło. Dźwięk miał lepszy drive i choć trudno było mi wskazać faktyczną przewagę, to jednak stopy i dłonie przy takim podłączeniu systemu analogowego rwały się jeszcze bardziej ochoczo do wystukiwania rytmu. Wszystko, co było do tego potrzebne, to 30 sekund na wyłączenie przedwzmacniacza gramofonowego, przełożenie wtyczki do sąsiedniego gniazdka i ponowne włączenie urządzenia. Słowem obok przełączników odłączających masę to kolejna możliwość łatwego kształtowania brzmienia i to nie tyle pod konkretny gust, ile nawet pod dany rodzaj muzyki.

Pozostało mi jeszcze wypróbować, jak H3.1 Power Harmonizer sprawdzi się z moim DAC-iem, LampizatOrem BIG7 podłączonym do gniazda "Digital". Tym razem skorzystałem z innego wzmacniacza o mniejszym poborze mocy, który mogłem już spokojnie podłączyć do gniazda analogowego. Różnice w porównaniu z ISOL-8 wydawały mi się mniejsze. Dźwięk był nieco gęstszy, mocniej nasycony, ale równie rozdzielczy, gładki, otwarty i detaliczny. Przełączenie LampizatOra do gniazdka analogowego sprawiło z kolei, że zabrzmiał nieco bardziej lampowo, dźwięk zaokrąglił się odrobinę na obu krańcach pasma. Różnica z jednej strony najbardziej zauważalna była przy gęstych plikach wysokiej jakości, gdzie nie była do końca mile widziana (czy raczej słyszana), z drugiej przydała się, gdy odtworzyłem kilka nagrań o nieco niższej jakości. Ot choćby jedną z płyt Genesis czy Marillion – obie świetne od strony muzycznej, ale od technicznej stojące na najwyżej przeciętnym poziomie. Cammino oczywiście cudów nie zdziałało i nie dodało od siebie głębi ani namacalności tym nagraniom, nie otworzyło dźwięku ponad to, co w nagraniu zarejestrowano, ale wygładziło nieco chropowatości na górze pasma. Bas natomiast nie zyskał co prawda na zwartości, ale na nasyceniu i nieco lepszym różnicowaniu i owszem. W ten sposób muzyka zabrzmiała przyjaźniej, dając większą niż zwykle frajdę z jej słuchania. Zabawy z odłączaniem masy dały podobny do opisanego wyżej efekt, przybliżając nieco perspektywę, co w przypadku nagrań rockowych niekoniecznie było pożądanym efektem. Co ważne – podłączenie wzmacniacza do Cammino nie spowodowało żadnego zauważalnego dla mnie ograniczenia dynamiki. Jeśli więc sumaryczne obciążenie gniazd analogowych nie przekracza 1750W, warto do tego urządzenia podłączyć także i wzmacniacz. Czy to się sprawdzi w każdej konfiguracji? Tego zagwarantować nie mogę, ale wydaje mi się, że w wielu przypadkach tak właśnie będzie.

Podsumowanie

Zwykle w przypadku kondycjonerów sieciowych sprawa jest prosta – oczyszczając prąd ze śmieci płynących z gniazdka, zmieniają pewne aspekty brzmienia i zwykle jest to zmiana na plus. Ważne jest, by nie ograniczały przy tym dynamiki (bo słabsze kondycjonery to robią).

W przypadku testowanego Cammino H3.1. jego wpływ na brzmienie jest wyraźny i, moim zdaniem, bezwzględnie pozytywny. Nawet w porównaniu z podobnie wycenionym, używanym przeze mnie na co dzień kondycjonerem ISOL-8. Skuteczność w eliminowaniu śmieci najlepiej potwierdziła próba z systemem analogowym, ale i system z DAC-iem grał po prostu lepiej, barwniej, gęściej, w bardziej wyrafinowany sposób, a dodatkowo z fantastycznie oddanymi elementami akustyki nagrań. Włoski Power Harmonizer ma jednak do zaoferowania więcej niż inne tego typu produkty. Inny rodzaj filtrowania dla gniazd analogowych i cyfrowych plus możliwość odłączenia masy dla dwóch pośród tych pierwszych pozwalają użytkownikowi dodatkowo kształtować brzmienie pod swój gust, a nawet rodzaj muzyki. Nie jest to więc tak do końca urządzenie typu: ustaw, podłącz i zapomnij. Warto się nim pobawić, sprawdzić jakie konfiguracje podłączeń nam najbardziej odpowiadają i korzystać z tych opcji, by po prostu mieć jeszcze więcej przyjemności z obcowania z muzyką.

Werdykt: Cammino H3.1 Power Harmonizer

★★★★★ Wyjątkowe, znakomite urządzenie, które nie tylko poprawia brzmienie nawet systemu z wysokiej półki, ale i pozwala je w pewnym stopniu kształtować