Harman Kardon Onyx Studio 3

Harman Kardon Onyx Studio 3

Kolejny głośnik Bluetooth od Harmana to małe dzieło sztuki designerskiej. Sprawdzamy, czy gra równie dobrze, jak wygląda

  • Data: 2016-12-12

Pierwsza generacja tego głośnika, nazwana po prostu Onyx, miała premierę kilka lat temu. Szybko zyskała uznanie zarówno klientów, jak i ekspertów, o czym świadczy nagroda EISA 2013–2014 w kategorii Mobilny system audio. Z czasem projekt ewoluował – jego uproszczoną wersję, Onyx Studio 2, w znacznie przystępniejszej cenie, Harman wprowadził do sprzedaży w lipcu 2015 roku. Mniej więcej rok później na polskim rynku zadebiutowała kolejna odsłona Onyxa, Studio 3 – okrojona do niezbędnych, sprawdzonych funkcji i ciesząca oko unikalnym, nowoczesnym wzornictwem. Intrygująca na tyle, że postanowiliśmy przyjrzeć się jej z bliska.

Budowa i konfiguracja

Onyx Studio 3 robi wrażenie nie tylko niepowtarzalnym wyglądem, ale też wielkością – tego typu urządzenia, wyposażone w litowo-jonowe akumulatory, są na ogół znacznie mniejsze i przywodzą na myśl raczej niegdysiejsze radyjka tranzystorowe. Produktowi Harmana takie skojarzenia z pewnością nie grożą. Nowoczesny i unikatowy design z jednej strony sprawia, że przeznaczenie głośnika nie jest wcale takie oczywiste, a z drugiej niemal prosi o to, żeby wstawić go do równie nowocześnie zaaranżowanych wnętrz. Takich, w których wykorzystano kilka rodzajów kamienia i gatunków drewna oraz mnóstwo szkła. Właśnie w takim otoczeniu Studio 3 ma szanse na postawienie kropki nad kompozycyjnym "i" i sprawowanie funkcji autonomicznego, stylowego dodatku. Materiały, z jakich wykonano specyficzną konstrukcję w kształcie dysku, robią bardzo dobre wrażenie. Front pokrywa gęsta tekstylna siatka (obleczono nią plastikowy ażurowy szkielet), ozdobiona cieszącym oko logotypem producenta, a tył sztuczna skóra okalająca jedyny wyeksponowany przetwornik. Niewidocznego od przodu drivera wcale nie potraktowano po macoszemu, wręcz przeciwnie – tył Onyxa robi znakomite wrażenie, więc postawienie go na środku nowocześnie urządzonego salonu nie grozi estetycznym dysonansem. Całość wspiera się na dwóch plastikowych nóżkach i małych wypustkach umieszczonych z przodu u dołu, na gumowatym rancie. W górną połowę tej specyficznej obręczy wkomponowano pięć przycisków: Bluetooth, "słuchawkę" (zamienia głośnik w zestaw głośnomówiący, ale też umożliwia rozpoczęcie/zatrzymanie odtwarzania), regulację głośności ("–" i "+") oraz włącznik. Gniazda ukryte z tyłu w niewielkiej wnęce pod przetwornikiem to przejaw minimalizmu inżynierów. Są raptem trzy: zasilające, Aux (minijack) i Service (mini-USB). Po przeciwnej stronie przetwornika, u góry znalazło się większe wgłębienie służące do wygodnego przenoszenia całej konstrukcji.

Pod maskownicą ukryto mikrofon i pięć przetworników: po parze tweeterów i wooferów oraz drugą jednostkę pasywną. W sumie dostajemy 4x15W pod warunkiem, że gramy z użyciem zasilacza, albo 4x7,5W, jeśli korzystamy z akumulatora. Bateria, jak na rozmiary całej konstrukcji, nie powala ani pojemnością, ani wydajnością ładowania: 2600mAh wystarczy na maksymalnie 5 godzin odtwarzania muzyki, tyle samo czasu zajmuje naładowanie jej do pełna. Niby mało, ale zważywszy na rozmiar głośnika, zabieranie go w plener raczej nie wchodzi w grę, więc te pięć godzin bez kabla w domu wydaje się wystarczające.

Onyx Studio 3 wyjęty z pudełka jest w zasadzie gotowy do pracy, zaś jego obsługa jest w pełni intuicyjna. Wystarczy go sparować z urządzeniem mobilnym, co zajmuje dosłownie chwilę. Podczas testu źródłem dźwięku był smartfon Samsunga Galaxy S7 z zainstalowaną aplikacją HK Remote. Włączenie z jej poziomu funkcji DLNA powoduje, że Studio 3 może korzystać z bibliotek plików przechowywanych np. na dyskach sieciowych. Każde kolejne połączenie z uprzednio sparowanym urządzeniem dostępnym w pobliżu odbiornika następuje automatycznie.

Jakość brzmienia

Przynajmniej jedna cecha brzmienia Onyxa Studio 3 spodoba się audiofilom. Głośnik ten jest na tyle transparentny, że z łatwością ukazuje różnice pomiędzy streamingiem za pośrednictwem np. Apple Music (256kbps) a plikami w jakości bezstratnej. Jeśli skorzystamy z funkcji DLNA i z dysku sieciowego prześlemy do głośnika Harmana pliki hi-res, to nie odmówi on współpracy, choć z pewnością format zostanie przycięty do możliwości standardu Bluetooth. Przejrzystość jest tu pochodną lekkiego rozjaśnienia dźwięku, które sprawia, że dźwięk odbiera się jako stosunkowo szybki i żywy. Ofensywność wyższych rejestrów znajduje także odzwierciedlenie w dynamice, co świetnie słychać np. w utworze "Proof of Love" Paula Simona, gdzie werbel brzmi jakby głośniej niż zwykle. Ale na wrażenie dynamiki pracuje także obszerność basu i ogólna potęga brzmienia, dzięki którym Onyx zaskarbi sobie sympatię niejednego melomana.

W basie docenimy właśnie potęgę, bo jest on nastawiony głównie na dobre uderzenie, aczkolwiek ma też w sobie sprężystość i płynność, które dają oparcie, stanowiąc solidny fundament dla całej muzyki. Równomierność tej części pasma sprawia – jak na głośnik bezprzewodowy – bardzo dobre wrażenie. Minimalnie gorzej wypada motoryczność, bo tam, gdzie rytm jest naprawdę szybki ("Luminol" Stevena Wilsona czy "Hardwired" Metalliki) przydałoby się ciut lepsze tempo.

Środek pasma jest żywy i plastyczny. Momentami słychać jakby lekkie jego "przeciągnięcie" w górę, co może skutkować pewną przenikliwością, ale wokale brzmią ekspresyjnie i nie są jakoś specjalnie podbarwione w górnych rejestrach. Podobać może się też dobra selektywność tej części pasma, umiejętność rozdzielenia poszczególnych partii gitar czy instrumentów klawiszowych.

Najmniej przewidywalne w brzmieniu Onyxa są chyba wysokie tony. Raz nieśmiałe, jakby schowane, a kiedy indziej całkiem klarowne, choć bywa, że z nieco szklistą barwą. Kluczowe znaczenie ma tu jakość materiału: w starszych nagraniach z końca lat 80. XX w. (np. "Disintegration" The Cure) streamowanych za pośrednictwem serwisu Apple Music góra była wyraźnie stonowana, zaś w nowszych produkcjach typu "Stranger To Stranger" Paula Simona czy "Polin" Tomasza Stańki w jakości bezstratnej wysokie tony wręcz błyszczały, ładnie urozmaicając przekaz. Jeszcze raz warto podkreślić, że przesłanie do Onyxa sygnału bezstratnego profituje klarowniejszym, bardziej detalicznym i głębszym dźwiękiem w porównaniu z kiepskiej jakości "empetrójkami" lub ich odpowiednikami.

Stosunkowo duży rozmiar głośnika budzi nadzieje na spore możliwości w zakresie odwzorowania zjawisk przestrzennych. I rzeczywiście, Onyx Studio 3 nie gra punktowo, aczkolwiek realistyczne odtworzenie sali koncertowej z orkiestrą symfoniczną leży – ze zrozumiałych względów – poza jego zasięgiem. Głębia sceny jest jednak ładnie zaznaczona (sprowadza się zasadniczo do dwóch planów), podobnie jak i jej szerokość, więc także ten aspekt brzmienia ma swoje mocne strony. Zawsze też efekt można pomnożyć przez dwa, dokupując kolejny głośnik Studio 3 i konfigurując zestaw jako stereofoniczny, wykorzystując w tym celu technologię Harmana Wireless Dual Sound.

Podsumowanie

Onyx Studio 3 ma może swoje kaprysy (faworyzuje sygnał bezstratny, więc jeśli ktoś bazuje tylko na streamingu, powinien rozważyć korzystanie z Tidala), ale nie zmienia to faktu, że jest urządzeniem, które bez trudu zapewnia i dobrą zabawę, i pełny relaks przy ulubionej muzyce. Na tle innych głośników bezprzewodowych wyróżnia się fantastycznym designem i jakością brzmienia, która wręcz deklasuje niejedno podobne urządzenie w porównywalnej cenie. W pełni zasłużona rekomendacja.

Werdykt: Harman Kardon Onyx Studio 3

★★★★★ Stylowy dodatek do nowoczesnego salonu, który zapewni ogromną frajdę podczas słuchania muzyki, zwłaszcza w dobrej jakości