iFi Audio iOne

iFi Audio iOne

Kolejny mikrus iFi Audio z serii nano, przetwornik cyfrowo-analogowy iOne, w zasadzie nie ma konkurencji w swoim przedziale cenowym, a do tego może spokojnie "postawić się" niejednemu pełnowymiarowemu DAC-owi

  • Data: 2017-07-13

Patrząc na to, co ostatnimi czasy wyprawia firma ifi Audio, człowiek zaczyna się powoli przyzwyczajać do mimowolnych, bezgłosowych ćwiczeń żuchwy, z naciskiem na jej swobodny opad, ewentualnie wywalanie oczu z orbit. Nowe "ifi-ki" wyskakują z częstotliwością nieomal prądu i zaskakują swoim przeznaczeniem: a to przywracają uziemienie/masę, a to oczyszczają transmisję USB z szumów, a to znowu poprawiają zasilanie... Namnożyło się zwłaszcza sporo tzw. akcesoriów, ale pojawiły się też nowe, ekhem, "duże" urządzenia. Dopiero co opisywałem stosunkowo nowy iDSD LE, czyli – jak chce producent – "DAC na początek drogi" (choć biorąc pod uwagę jego możliwości brzmieniowe, da radę nawet w maratonie – zob. recenzję w nr. 6/17 HFC&HC), a już do oferty dołączyły kolejne świeżynki: flagowy iDSD Black Label oraz jeszcze, nomen omen, jeden interesujący maluch z serii nano – iOne. Pora zatem, by odpowiedzieć na pytanie, do czego jest ten "jeden" i jak gra.

Budowa i możliwości

"Jeden DAC, żeby rządzić domowym audio" – wykorzystany przez iFi slogan reklamowy ma co prawda charakter ogólnikowy, ale podkreśla też uniwersalność tego niepokaźnego urządzenia. Nada się ono zarówno do domowych systemów audio, dodając doń Bluetooth i możliwość streamowania muzyki z dowolnego serwisu muzycznego za pośrednictwem komputera, smartfona i tabletu, jak i zestawów AV, poprawiając np. jakość dźwięku telewizora czy konsoli do gier. A wszystko to z małej "kostki", która mieści się w dłoni i waży zaledwie 120 gramów...

Tym razem aluminiowy "płaszcz" uzupełniono plastikowym frontem i tyłem (oba są białe) oraz transparentnymi wstawkami po bokach, by umożliwić niezakłócone działanie Bluetootha, który z metalem się nie lubi. Na czołówce umieszczono przycisk parowania (Pairing), okrągły "wyświetlacz" (podświetlone różnymi kolorami logo iFi wskazuje, z jakim sygnałem mamy do czynienia) i dwa miniprzełączniki: do wyboru wejścia (Input; BT, USB i SPDIF) oraz filtra (Listen i Measure). Tył jest równie minimalistyczny. USB Input to zarówno wejście cyfrowe przyjmujące sygnał z komputera, jak i zasilające (energię dostarcza albo komputer, albo 5V zasilacz gniazdkowy), SPDIF (iOne może przekonwertować sygnał USB lub Bluetooth do sygnału SPDIF) oraz audio RCA.

Ciekawsze rzeczy dzieją się "pod maską", gdzie rządzi przetwornik MultiBit Burr-Brown True Native, model 1793, bez konwersji radzący sobie zarówno z sygnałem PCM (do 192kHz), DXD (352/384kHz ), jak i ośmiokrotnym DSD. Ponadto wykorzystano precyzyjny femtosekundowy zegar z technologią Global Master Timing (znaną z DAC-a AMR DP-777) redukującą jitter, a także system redukcji szumów ANC dla zasilacza, ponoć aż 100-krotnie redukujący szum sieci. Wisienką na torcie jest tu filtracja galwaniczna dla wyjścia SPDIF, na której potrzeby opracowano specjalny proces oczyszczania o długiej nazwie FET high-def input with reclocking/line driver.

W zestawie z iOne otrzymujemy standardowe wyposażenie "ifi-ków", czyli krótkie kable USB i RCA, a do tego nieco mniej oczywistą ładowarkę i adapter mini-TOSLINK.

Jakość brzmienia

iOne'a wyróżnia przede wszystkim ogólna czystość brzmienia, równowaga barwy, dobra dynamika w całym paśmie i sugestywna przestrzeń. Zwłaszcza ta ostatnia może się podobać: plan jest szeroki i ma nieźle zaznaczoną głębię, dzięki czemu scena nie sprawia wrażenia jednowymiarowej. Duży udział w takiej percepcji mają wysokie tony. Są neutralne, dobrze radzą sobie z różnicowaniem barw i wybrzmieniami, tworząc otoczkę akustyki wokół instrumentów. W skali ogólnej przydałoby się może nieco solidniejsze dociążenie talerzy perkusyjnych, ale przy cenie iOne'a wytykanie wad i błędów po prostu nie przystoi. Zwłaszcza że "daczek" iFi z łatwością, a przy tym bez cienia natarczywości wyłuskuje z nagrań drobne detale. W tych dobrze zrealizowanych, jak np. "Nie wierzę ci" Anny Marii Jopek i Gonzala Rubalcaby (z płyty "Minione"), wyraźnie słychać przestrzenne ułożenie blach, a nie tylko jednostajne cykanie docierające z dwóch "martwych" punktów w przestrzeni. Wysokie tony to w tym wypadku żywy składnik dosyć gęstej, acz utkanej delikatnymi dźwiękami sceny z wyraźnie ogniskowanymi źródłami pozornymi.

iOne gra dużym dźwiękiem budowanym na solidnej podstawie basowej. Niskie tony są czyste i wyraziste. Ich szybkość czy też wartkość nie odciąga uwagi od barwy, w związku z czym jest na czym "ucho zawiesić". Proporcje dobrano bardzo umiejętnie, bo z jednej strony bas DAC-a ma w sobie pewną miękkość, jest płynny i swobodny, a z drugiej dostajemy świetnie podkreślone walory motoryczne i informacje o artykulacji. Rytm, wyraźnie kreślony przez perkusję i gitarę basową czy też kontrabas, nie ginie w zalewie innych dźwięków, korzystając z należytego timingu i dynamiki. ? propos dynamiki – jest to element wyróżniający się we wszystkich zakresach, dzięki czemu iOne gra żywo i w dobrym tempie, z odpowiednią zwinnością i niezłym uderzeniem.

Co pomiędzy? Średnicę cechuje solidność i stabilność, wokale są wybornie ogniskowane na scenie i autentyczne. Głos Patricii Barber zarejestrowany podczas koncertu w chicagowskim klubie Green Mill ("Monday Night Live At The Green Mill Volume 3"; FLAC 24/96) był bardzo naturalny, rzetelnie osadzony w przestrzeni i obfitował w mikroinformacje, np. o artykulacji głosek.

Powyższy opis brzmienia odnosi się do iOne'a grającego przez wejście USB. A co z Bluetoothem? Krótko mówiąc, daje radę, aczkolwiek brzmieniowo odstaje od tego, co oferuje transfer przez USB. Na pewno na pochwałę zasługują dwie rzeczy. Po pierwsze zastosowano kodeki aptX (dla PC, Maców i urządzeń z Androidem) oraz AAC (dla mobilnych urządzeń Apple'a). Po drugie podczas przesyłania dźwięku z urządzenia mobilnego do głośników za pośrednictwem iOne'a nie występuje jego zauważalne opóźnienie – nie ma więc problemów związanych z synchronizacją ruchu warg, co pozwala komfortowo oglądać filmy na tablecie. Osobiście nie przepadam za Bluetoothem (irytuje mnie przede wszystkim "dobrodziejstwo inwentarza" w postaci różnego rodzaju powiadomień dźwiękowych), ale przyznaję, że kilka odcinków "Stacji Berlin" odpalonych na iPadzie z dźwiękiem "przeniesionym" na kolumny sprawiło mi dużą frajdę. I chyba o to w tym chodzi – do poważnego słuchania mamy wejście USB i/lub SPDIF, a do surfowania po muzyce, filmach itp. "Sinozębego".

Podsumowanie

Ciężko w tej sytuacji nie wpadać w górnolotne, puste frazesy, ale... mały naprawdę może być wielki. Tak jak iOne.

Werdykt: iFi Audio iOne

★★★★★ Kolejny ciężki orzech do zgryzienia dla ewentualnej konkurencji iFi Audio