Klipsch R-26F

Klipsch R-26F

Nowe kolumny R-26F z oferty Klipscha jeszcze bardziej potęgują doznania związane z dynamiką i przestrzennością brzmienia

  • Data: 2015-04-15

Kolumny pochodzące z serii Reference odniosły duży sukces, zwłaszcza na rynku europejskim, i jak do tej pory jest to najbardziej popularna seria spośród produktów amerykańskiej marki Klipsch. Nie dziwi więc fakt, że po kilku latach od ich premiery producent zdecydował się na odświeżenie tej popularnej linii produktów. Model R-26F wchodzi w skład tej odświeżonej serii. Wprawdzie z zewnątrz zmiany są minimalne, ale za to w kwestii rozwiązań technicznych mamy zdecydowany postęp. W nowych kolumnach Reference wprowadzono kilka interesujących technologii, z których najważniejszą jest LTS ? Linear Travel Suspension ? minimalizująca zniekształcenia w paśmie najwyższych częstotliwości. Klipsch po raz pierwszy zastosował to rozwiązanie w serii budżetowej, do jakiej należy zaliczyć Reference ? dotychczas można je było spotkać jedynie w drogich, flagowych modelach Palladium. Dzięki takiej polityce Klipscha teraz wielu melomanów za stosunkowo niewielkie pieniądze może poznać możliwości przetworników tubowych i przeżywać emocje, jakie towarzyszą muzyce odtwarzanej za ich pośrednictwem. Kolumny z nowej serii Reference bardzo zyskały na brzmieniu, więc obecnie są to zespoły głośnikowe o najlepszym stosunku jakości dźwięku do ceny jakie możemy znaleźć w katalogu Klipscha.

Tubki i wysokoefektywne stożki

Kolumny R-26F są jednymi z największych i najbardziej okazałych w ofercie Klipscha ? oczywiście wśród tańszych konstrukcji. Natomiast w ramach najnowszej serii Reference większe od nich są tylko kolumny R-28F przeznaczone do większych pomieszczeń, nawet o powierzchni do 40 metrów kwadratowych ? na test modelu R-28F zapraszamy do kolejnego wydania naszego magazynu.

Model R-26F wyprodukowano z myślą o osobach poszukujących kolumn, gwarantujących głęboki i obszerny bas oraz wysoką efektywność, dzięki której będzie można również łączyć je z amplifikacjami lampowymi. To właśnie ze względu na wysoką efektywność zespoły głośnikowe projektowane i wytwarzane przez tę amerykańską firmę zyskały i wciąż zyskują wielką popularność. Spora łatwość w wysterowaniu tego typu wysokoefektywnych kolumn niesie z sobą wiele zalet, a najważniejszą z nich jest to, że przy stosunkowo niewielkiej mocy dostarczanej ze wzmacniacza można osiągać satysfakcjonująco wysokie poziomy głośności. Kolejną korzyścią dla posiadaczy wysokoefektywnych kolumn jest czystsze i bardziej klarowne brzmienie, gdyż wzmacniacz, który nie jest zmuszony do pracy na najwyższych obrotach, nie ma tendencji do zniekształcania dźwięku, co w ostatecznym rozrachunku sprawia, że jest on naturalny i bardziej przyjemny w odbiorze.

Poza tym należy uwzględnić fakt, że wysokoefektywne kolumny są bardziej ekologiczne, gdyż mają mniejsze zapotrzebowanie na prąd ze wzmacniacza, co pozwala zmniejszyć nieco rachunki za energię elektryczną.

I jeszcze jedna istotna informacja dla osób rozważających kupno kolumn ? otóż produkty marki Klipsch od zawsze prezentowały dźwięk o dużej skali dynamicznej i głębi basu nawet przy niewielkich poziomach głośności. Tak więc te kolumny są nie tylko łaskawe dla naszej kieszeni, gdyż ze względu na niewielkie zapotrzebowanie na prąd nie potrzebujemy bardzo mocnych (w więc drogich) wzmacniaczy. Zapewne też nie będą utrapieniem dla domowników i sąsiadów, bo żeby wydobyć z muzyki pokłady energii w niej zgromadzone nie będziemy musieli słuchać bardzo głośno. Satysfakcjonujące efekty osiągniemy już przy stosunkowo niewielkich poziomach głośności.

Naturalnie w grupie cenowej, do jakiej należą testowane kolumny, kompromisy są nieodzowne, więc podobnie jak inni producenci, również amerykański Klipsch musiał w pewnych obszarach szukać oszczędności, żeby cena końcowa kolumn była tak atrakcyjna. W przypadku nowych kolumn z serii Reference Amerykanie postawili przede wszystkim na jakość dźwięku i niepowtarzalny, firmowy charakter brzmienia.

Skrzynki są solidne, choć oklejono je folią winylową, co w tej kategorii cenowej jest jak najbardziej zrozumiałe. Najważniejszy jest jednak fakt, że teraz obudowy są nieco cięższe, ale przede wszystkim sztywniejsze, co bezpośrednio przekłada się na mniejsze podbarwienia, zwłaszcza w zakresie średnich tonów i basu. Poprzednie kolumny również miały solidnie wykonane skrzynki, ale w najnowszym modelu jeszcze bardziej je usztywniono, wprowadzając dodatkowe poprzeczne wieńce ? jest to bardzo ważne z racji tego, że przy sporej głębokości skrzyń to właśnie boczne ścianki mają największą powierzchnię, a tym samym są najbardziej podatne na wibracje. Sztywniejsze obudowy nie dość, że mają mniejszą tendencję do podbarwiania dźwięku, to jeszcze absorbują mniej energii, a to przekłada się w pewnym stopniu na nieco wyższą efektywność kolumn. Jednak największa tajemnica wysokiej efektywności tych amerykańskich kolumn kryje się w samych przetwornikach. Aluminiowa kopułka wysokotonowa wspomagana jest przez tubkę Tractrix Horn nie tylko podnoszącą efektywność promieniowanych przez membranę wysokich tonów, ale również mającą za zadanie rozpraszać je pod takim kątem, aby uzyskać jak najlepsze charakterystyki kierunkowe zarówno w pionie, jak i poziomie. Jest też druga strona medalu w przypadku tubek głośnikowych ? w starszych konstrukcjach, oprócz wyżej wymienionych zalet, równie negatywnie wpływały one na barwę dźwięku. Ale nie zawsze miało to związek tylko i wyłącznie z zastosowaniem samych tubek, również z konstrukcją membrany głośnikowej, a nawet jej zawieszenia czy układu magnetycznego. Dawniej membrany wysokotonowe nie posiadały tak zaawansowanych zawieszeń, jak obecnie ? zwykle były one łączone na sztywno z pozostałymi elementami głośnika ? toteż miały tendencję do rezonowania i to zwykle w paśmie użytecznym, a więc tam, gdzie odtwarzały dźwięk. W związku z tym pojawiały się podbarwienia, dzwonienie i różne dziwne nieprzyjemne dźwięki, będące pochodną negatywnych efektów związanych z niekontrolowanymi rezonansami, a tubki je dodatkowo potęgowały. Dziś każdy produkowany głośnik wysokotonowy posiada indywidualnie do danego modelu zaprojektowany układ zawieszenia, obniżający rezonans własny kopułki, dzięki czemu pozbyto się nieprzyjemnych podbarwień. Oprócz tego zdolny konstruktor potrafi dobrać zarówno pasmo zakresu pracy głośnika, jak i jego obciążenie poprzez prawidłowo zestrojone filtry zwrotnicy w taki sposób, że głośnik jeszcze lepiej wywiązuje się ze swoich obowiązków. Muszę jednak podkreślić, że również spory postęp nastąpił w projektowaniu samych tubek, ponieważ wpływają one teraz nie tylko na samą efektywność głośnika, ale również jeszcze staranniej modelują jego brzmienie i rozpraszanie fal akustycznych. Wystarczy spojrzeć chociażby na tubki Tulip o wyszukanych kształtach z głośników wysokotonowych kolumn serii Icon, również pochodzących z katalogu Klipscha, aby przekonać się, że znacznie różnią się one od tego, z czym najczęściej możemy się spotkać. Z kolei w tubach Tractrix Horn zrezygnowano z ostro prowadzonych krawędzi, a ich wewnętrzne powierzchnie odbijające połączono z sobą za pomocą łagodnych, a nie tak jak kiedyś ostrych narożników. W efekcie cały głośnik wysokotonowy, łącznie z tubką, stanowią swego rodzaju dobrze funkcjonujący układ, o brzmieniu które w żadnym stopniu nie przypomina wrzaskliwych tub z minionej epoki. Klipsch nie skupia się wyłącznie na uzyskaniu wysokiej efektywności z głośników wysokotonowych, ale również przykłada sporą uwagę do tego, aby konwencjonalne przetworniki z membranami stożkowymi odznaczały się efektywnością znacznie przewyższającą większość konstrukcji dostępnych na rynku. To właśnie dzięki takiemu zestawieniu, gdzie tuby łączy się z wysokoefektywnymi stożkowymi głośnikami, można uzyskać kolumny charakteryzujące się ponadprzeciętną efektywnością w pełnym paśmie, co naturalnie wiąże się z wieloma zaletami, o których wspomniałem wcześniej.

Wulkan dynamiki

Klipsch słynie z produkcji łatwych w napędzaniu, wysokoefektywnych kolumn niezależnie od półki cenowej z jakiej pochodzą. Wszystkie konstrukcje w katalogu producenta cechują się znakomitymi pod tym względem parametrami. Nie inaczej jest w przypadku budżetowych R-26F, które udoskonalono w wielu obszarach. Brzmienie, jakie prezentują testowane kolumny, mieści się naturalnie w estetyce, na jaką przez lata zapracowały sobie inne kolumny z oferty tego amerykańskiego producenta, zarówno te tańsze, jaki droższe. Ale to właśnie zadaniem serii Reference jest zaoferowanie słuchaczom dźwięku na poziomie dostępnym dotychczas za pośrednictwem dużo droższych kolumn, na które przecież nie każdy mógł sobie pozwolić. Teraz to się zmieniło, czego dowodzi model R-26F, będący esencją charakterystycznego brzmienia i mariażem udanych i rozwijanych przez lata rozwiązań konstrukcyjnych. Z muzyką rockową te kolumny wręcz eksplodują i to w pełnym paśmie. Wystarczy posłuchać takich kapel, jak AC/DC, Metallica czy Slipknot, aby przekonać się, do czego są zdolne. Jeśli zatem lubicie ekspresyjny przekaz z dużą mocą w basie i przede wszystkim szybkością, która nie ograniczy brzmienia basówki Roberta Trujillo, to z pewnością będziecie tymi kolumnami zachwyceni, tym bardziej że w tej cenie trudno będzie znaleźć tak szybko brzmiące głośniki. Z kolei zakres wysokich tonów dostarcza wielu mocnych wrażeń, tak samo jak średnica czy bas. Dźwięk reprodukowany przez te podłogowe kolumny zmierza w kierunku delikatnego ocieplenia a jeśli idzie o barwę, to nawet jeśli te amerykańskie zespoły głośnikowe połączymy z neutralnie brzmiącym wzmacniaczem tranzystorowym, będzie ona nosiła w sobie wiele znamion charakterystycznych dla tego, co można uzyskać za pomocą lamp. Klipsch ma w sobie wiele ciepła, ale pod kątem dynamiki dźwięk jest aż rozżarzony do czerwoności, bowiem to właśnie tutaj dzieje się najwięcej i pod tym względem te kolumny mają sporo do przekazania. Rytm w wykonaniu Klipscha można porównać do wyczynów maratończyka, zdolnego do utrzymywania stałego tempa niezależnie od długości i charakterystyki poszczególnych odcinków morderczej trasy. Podobnie jest z R-26F, bo niezależnie od materiału muzycznego kolumny te przenoszą nas w świat dźwięku, gdzie rządzi energia. Obojętnie czy w odtwarzaczu lądowała muzyka klasyczna, jazz, czy pop, zawsze do moich uszu docierał żywy i pełen emocji dźwięk. R-26F nie zwalniają ani na chwilę, ale muszę przyznać, że jak na kolumny bazujące na tubowych przetwornikach, brzmią wyjątkowo kulturalnie i nie sieją bez opamiętania harmonicznymi w paśmie najwyższych tonów. Słuchając ?Libera Me? w wykonaniu Larsa Danielssona, otrzymałem spójny i muzykalny dźwięk, z dużą ilością detali, ale też niemal perfekcyjną kontrolą, z jaką to zwykle miałem do czynienia w przypadku droższych tubek Klipscha. Nowe tubowe głośniki zainstalowane w testowanych kolumnach cechują się rozdzielczym i klarownym dźwiękiem, a to pozwala śledzić więcej drobnych szczegółów, zwłaszcza z tak bogato zrealizowanych płyt, jak ?Libera Me? Larsa Danielssona. Jeśli chodzi o reprodukcję przestrzenną dźwięku, to model R-26F brzmi obszernie i pod tym względem przypomina mi nieco kolumny marki Thiel, z taką różnicą, że Klipsch stara się bardziej eksponować pierwszy plan kosztem tych dalszych. Wygląda to tak, że śpiewająca Diana Krall była dla mnie na wyciągnięcie ręki, wręcz namacalna, natomiast instrumenty jej towarzyszące przesunięte dalej w głąb, co dodatkowo potęgowało atmosferę bycia w pomieszczeniu, gdzie ta muzyka została nagrana. Model R-26F posiada wielką skrzynię, więc dwa pracujące w niej przetworniki nisko-średniotonowe mają sporą objętość do wykorzystania, dzięki czemu te amerykańskie podłogówki bez większego wysiłku zapuszczają się do najniżej położonych basowych partii. Niskie tony są jednak kształtowane przede wszystkim w oparciu o rytmikę, kontur i szybkość reakcji, co jest sporym osiągnięciem, biorąc pod uwagę cenę tych kolumn. Największym plusem jest jednak to, że dzięki wysokiej efektywności zbędne staje się stosowanie amplifikacji dysponujących sporą mocą. Aby uzyskać z tych kolumn głęboki, a zarazem szybko brzmiący bas, wystarczy już kilkuwatowy wzmacniacz, może to być również lampa. R-26F są dobrze zbalansowanymi kolumnami ? nie będą Wam dokuczać nadmiernie wyeksponowane wysokie tony czy bas. Średnica jest tak samo gorąca w odbiorze, jak najwyższy zakres częstotliwości, poza tym ma ona balsamiczny charakter i jest gęsta, co dodaje tym kolumnom wyrazu również w tej części pasma. Dzięki temu wokale brzmią pełniej i dobitniej, podobnie zresztą jak instrumenty akustyczne.

Podsumowanie

Klipsch z modelem R-26F udowadnia, że i w budżetowym segmencie kolumn można zaproponować klientowi konstrukcje charakteryzujące się nie tylko atrakcyjnym i przykuwającym uwagę brzmieniem, ale też parametrami technicznymi typowymi dla dużo droższych i bardziej zaawansowanych zespołów głośnikowych. Te tanie podłogowe kolumny potrafią wprowadzić słuchacza w świat dźwięku, który opiera się przede wszystkim na emocjonalnym przekazie. Nie ma tutaj miejsca na chwilę zastanowienia, zadumę czy refleksję. Jest za to solidny wykop i eksplodująca energiczność brzmienia z każdą kolejną harmoniczną odtwarzaną przez wysokoefektywne przetworniki. Model R-26F, tak jak znakomita większość konstrukcji w ofercie Klipscha, również jest łatwy do wysterowania, dzięki czemu klient może korzystać z szerokiej gamy wzmacniaczy w poszukiwaniu określonego stylu brzmienia. I nie będzie miało znaczenia, czy zdecydujcie się na kilkuwatową lampę, czy kilkudziesięciowatowy tranzystor, ponieważ każda z tych amplifikacji bez problemu będzie współpracować z tymi kolumnami. Testowane kolumny mogą okazać się też panaceum w przypadku systemów stereo cierpiących na niedobór dynamiki, ponieważ to właśnie w tym obszarze są konstrukcjami niemającymi konkurencji, włączając w to niektóre nawet znacznie droższe konstrukcje. Poza tym dzięki wysokiej efektywności R-26F można łączyć nie tylko z różnorakimi wzmacniaczami, ale również stosować je w różnej wielkości pomieszczeniach, co z pewnością ucieszy użytkowników często eksperymentujących nie tylko z ustawieniem kolumn, ale też pomieszczeniami.

Werdykt: Klipsch R-26F

★★★★★ Wyróżniają się wysoką skutecznością, można je stosować do nagłośnienia dużych i małych pomieszczeń