Krüger&Matz Street 2 Wireless

Krüger&Matz Street 2 Wireless

Sprawdzamy bezprzewodową wersję słuchawek Krüger&Matz Street 2 Wireless

  • Data: 2017-11-07

Nie ma nic gorszego, niż przyzwyczaić uszy do słuchawek za, dajmy na to, 4–5 tys. złotych, a potem do recenzji dostać takie za 300zł... Łatwo wtedy nie zauważyć nie tylko mocnych stron modelu nisko-budżetowego, ale nawet sensu jego istnienia. Czasami jednak takie "przyziemienie" pozwala się nieco ogarnąć. Przede wszystkim mówimy o dwóch różnych grupach odbiorców. Słuchawki za kilka tysięcy złotych są przeznaczone dla wyrobionych melomanów-audiofilów, którzy zdążyli już obrosnąć w piórka. Modele za 300zł, do tego bezprzewodowe, są skierowane do nastolatków dojeżdżających do szkoły, tudzież świeżo upieczonych studentów, jeszcze niegotowych na inwestowanie w poważne (czytaj: kosztowne) audio. Niniejszy tekst jest więc przeznaczony przede wszystkim dla "młodzieży".

Budowa

Street 2 Wireless to niemal brat bliźniak opisywanego w ubiegłym roku na łamach HFC&HC (zob. nr 9/2016) modelu Street 2. Najważniejsze parametry tych słuchawek są identyczne. Zastosowano przetworniki o średnicy 40mm, impedancji 32Ω oraz czułości 120dB. Główna różnica, widoczna w nazwie testowanego modelu, sprowadza się do wykorzystania modułu Bluetooth apt-X. Technologię bezprzewodowego przesyłu dźwięku zdradza szereg pięciu małych prostokątnych przycisków, dioda-wskaźnik naładowania akumulatora i nawiązania połączenia, a także gniazdo micro-USB – wszystko to wkomponowane w prawą muszlę. Nie zapomniano też o standardowym gnieździe minijack 3,5mm (na wypadek rozładowania baterii o pojemności 300mAh) oraz mikrofonie.

? propos pięciu identycznych przycisków. Środkowym włączamy/wyłączamy słuchawki i rozpoczynamy/zatrzymujemy odtwarzanie. Dwoma kolejnymi regulujemy głośność, zaś dwoma skrajnymi "przewijamy" utwory. Problem w tym, że ich obsługa "na czuja", czyli po omacku, przynajmniej początkowo sprawia kłopot. Oczywiście łatwo wytykać błędy i braki, więc żeby nie było, że tylko się wymądrzam: uważam, że spokojnie wystarczyłyby trzy guziki, dwa mniejsze (do regulacji głośności i wybierania utworów – można by to zróżnicować poprzez krótszy/dłuższy czas ich naciskania) oraz jeden większy, obsługujący funkcje włączania/wyłączania, odtwarzania/pauzy i odbierania/kończenia połączeń. Generalnie przyciski różnej wielkości na pewno łatwiej byłoby odróżnić samym tylko dotykiem.

Biorąc pod uwagę cenę modelu Street 2 Wireless, nie dziwi fakt, że zarówno muszle, jak i pałąk wykonano z plastiku. Jest to tworzywo dobrej jakości, więc z trwałością całej konstrukcji nie powinno być problemów. Sztuczna skóra na poduszkach do złudzenia przypomina prawdziwą, a gumowate wykończenie wewnętrznej części pałąka (podobne rozwiązanie stosuje np. Sennheiser w swoich "streetówkach" Urbanite) tworzy wygodną "poduszkę". Całość wygląda solidnie i nie zdradza niskiej ceny – duża w tym zasługa matowego wykończenia (Streety 2 występują w kolorze białym, czarnym i czerwonym). Słuchawki można złożyć w "rogalik" i transportować w wygodnym twardym etui, w którym znalazło się też miejsce na kable – do ładowania (micro-USB?USB-A) i słuchania w trybie "pasywnym" (z prostymi pozłacanymi minijackami).

Jakość brzmienia

Spodziewam się, że słuchawki Street 2 Wireless spolaryzują odbiorców, choć w zasadzie nie powinny – ich sygnaturę brzmieniową tłumaczy nazwa, więc zasadniczo od razu wiadomo, o co chodzi. Ale do rzeczy. Bas faktycznie jest dominantą brzmienia bezprzewodowych "dwójek" – tak było wcześniej (w modelu przewodowym), tak jest i teraz. Pisałem już o tym, dlaczego w środowisku miejskim ma to tak duże znaczenie, więc zakładam, że kwestia ta nie wymaga dodatkowych objaśnień. Można śmiało powiedzieć, że w przypadku modelu Street 2 Wireless basu – acz głównie tego wyższego – jest "po kokardę". Szkoda jednak, że obfitości tej nie udało się połączyć z wyrazistością. Wiem, wychodzi ze mnie audiofil-snob, ale nic nie poradzę – szybkie partie czy to na gitarze basowej, czy na kontrabasie tracą kontury i zlewają się w jednostajną masę. W tym ogólnym zalewie miękkiego, czasami nawet całkiem przyjemnego basu giną więc szczegóły artykulacyjne. Krótko mówiąc: masa jest, wrażenie dociążenia dźwięku jest, ale sam zakres niskotonowy jest "obrabiany" tylko zgrubnie.

Brzmienie bezprzewodowych Streetów 2, zwłaszcza na początku, zanim uszy oswoją się z taką estetyką, odbiera się jako przytłumione. To pastelowy, relaksujący dźwięk, uśredniający barwy, acz sam w sobie ani suchy, ani bezbarwny. Barwa dźwięku jako taka to oczywiście rzecz w dużej mierze subiektywna – to co dla jednego jest za jasne, innemu może się wydawać w miarę neutralne i na odwrót. Moim zdaniem do opisywanych tu słuchawek najlepiej pasuje określenie "matowe". Matowe, czyli bez połysku. W przekazie "dwójek" nie pojawiają się żadne drażniące składniki, szorstkości czy przerysowania (zakładam, że "programowo" zwiększona ilość basu do nich nie należy), cały czas jest miękko i spokojnie. Ale czy przypadkiem nie za spokojnie? Stłumienie wyższej średnicy i lekka mgiełka spowijająca wysokie tony sprawiają, że brzmienie nie należy do szczególnie ożywionych. Trochę szkoda, że to przyćmienie jest tak wyraźne, bo przecież słuchawki te będą współpracowały przede wszystkim z budżetowymi smartfonami i odtwarzały muzykę z serwisów streamingowych, więc ostrzejszy "pazur", większy temperament, ciut lepsze otwarcie by nie zaszkodziły. Możliwe oczywiście, że od początku właśnie tak to miało wyglądać i mamy tu do czynienia z dokładnie przemyślanym planem. Co jednak nie zmienia faktu, że tak wyraźna koloryzacja faworyzuje pewne gatunki, przede wszystkim te łagodniejsze, i trudno oprzeć się wrażeniu, że Street 2 Wireless to słuchawki przeznaczone przede wszystkim do relaksu. Tylko czy aby na pewno na ulicy właśnie o to chodzi?

Podsumowanie

Mocna czwórka w kategorii słuchawek nisko-budżetowych, acz z jedną, zasadniczą uwagą: to "streetówki" – fakt, że chyba nie do końca typowe – a nie słuchawki dla audiofila.

Werdykt: Krüger&Matz Street 2 Wireless

★★★★ Kochaj albo rzuć, czyli albo właśnie tego się szukało, albo... szuka się dalej