Music Hall MMF 2.3

Music Hall MMF 2.3

Gramofon Music Hall MMF 2.3 to urządzenie dedykowane początkującym miłośnikom czarnej płyty, stawiającym pierwsze kroki w świecie analogu

  • Data: 2017-03-18

Moda na muzykę odtwarzaną z poczciwych płyt analogowych wciąż przybiera na sile i ulega jej coraz więcej osób. Umiejętnie wykorzystała to pod koniec ubiegłego roku potężna sieć sklepów detalicznych, wprowadzając do sprzedaży tanie gramofony (159zł) i płyty gramofonowe. Oczywiście mnóstwo tych urządzeń trafiło pod strzechy, ale szczerze wątpimy, by ich nabywcy pokochali muzykę z czarnych płyt, bo urządzenia w takiej cenie nie mogą grać dobrze. Nic dziwnego, że w sieci dość szybko pojawiły się prześmiewcze komentarze i określenia na te gramofony w stylu "szlifierka do płyt" itp. Wszystkim, który na poważnie chcą wejść w świat analogu, nie polecamy kupowania najtańszych gramofonów dostępnych na rynku, gdyż nie są one w stanie należycie pokazać walorów brzmienia czarnych płyt.

Od czego więc zacząć? Postanowiliśmy opisać gramofon, którym warto się zainteresować, jeśli chce się rozpocząć przygodę z analogiem. Kupując go, dostajemy kompletny produkt, z ramieniem, wkładką, pokrywą przeciwkurzową oraz kablem. MMF jest też od razu zmontowany i skalibrowany; jedyne co pozostaje użytkownikowi, to odpowiednie podłączenie zasilacza i kabla łączącego z (przed)wzmacniaczem oraz wypoziomowanie urządzenia w docelowej lokalizacji.

Myślę, że osobom zorientowanym w świecie analogu nie muszę przedstawiać firmy Music Hall, gdyż ma już ona ugruntowaną pozycję na rynku. Gdyby jednak ktoś z Państwa o niej nie słyszał, to polecam zajrzeć do nr. 10/2016 naszego magazynu, w którym zrecenzowałem nieco droższy gramofon tego producenta, a mianowicie Music Hall Ikura – i przy tej okazji napisałem też o samej firmie.

Niewątpliwie moda na powrót do analogu dała pozytywny bodziec do dalszej wytężonej pracy nad nowymi produktami oraz ulepszaniem już istniejących, czego rezultatem jest testowany gramofon. Jest to bowiem najnowsza wersja podstawowego modelu, która niedawno pojawiła się w sprzedaży.

Tak prosto, jak się da

W katalogu producenta testowany gramofon zajmuje pozycję drugą od dołu. Niżej znajduje się urządzenie przeznaczone bardziej dla DJ-ów i zwolenników komputerowego audio, model nazwany USB. Jest to urządzenie z wbudowanym przedwzmacniaczem gramofonowym i przetwornikiem analogowo-cyfrowym, umożliwiającym bezpośrednie podłączenie do komputera. Dlatego sądzę, że bohater niniejszego testu to tak naprawdę najbardziej podstawowy model przeznaczony dla melomanów.

Music Hall MMF 2.3 to klasyczna konstrukcja, składająca się z prostej podstawy (plinty) podpartej na trzech elastycznych stopach, na której zamontowano talerz i ramię. Stopy gramofonu służą także do poziomowania urządzenia, a plinta została polakierowana na wysoki połysk, na kolor czarny (dostępne są też inne kolory – biały i czerwony, a także okleina drewniana). Ramię gramofonu oznaczone jest logo Music Hall, ma rurkę karbonową, aluminiową główkę i nietypową długość 8,6 cala. Trochę dziwi mnie stosowanie tak krótkich ramion, bo im krótsze ramię, tym większe są zniekształcenia wynikające z nieliniowości ułożenia wkładki względem rowka na płycie, ale widać niektórzy producenci uznali, że nie ma to większego znaczenia i stosują takie długości ramion w swoich produktach – oprócz testowanego gramofonu na myśl przychodzi mi włoski Gold Note, gdzie spotkałem się z takim rozwiązaniem w podstawowych modelach.

Nowością jest wkładka zamontowana na ramieniu testowanego gramofonu. Według informacji otrzymanych od producenta wkładka Spirit jest produkowana przez Audio Technicę według specyfikacji Music Hall. Jest to model MM, z wymienną igłą o szlifie eliptycznym i sugerowanym nacisku na płytę 2,0g.

Na koniec krótkiego opisu budowy wspomnę jeszcze o napędzie. MMF 2.3 to typowy "paskowiec". Silnik prądu stałego jest schowany pod talerzem i odsprzęgnięty od chassis dzięki gumowemu zawieszeniu. Napędza płaskim paskiem plastikowy talerzyk pośredni, na którym leży dynamicznie wyważony talerz aluminiowy o wadze 1,5kg. Zmiany prędkości obrotowej dokonujemy, przekładając pasek na inne wgłębienie na krążku napędowym silnika, a włącznik znajduje się na górze plinty po jej lewej stronie, patrząc od przodu gramofonu.

Producent zapewnia, że dzięki tak prostej konstrukcji mógł skupić się na tym, co najważniejsze – konstrukcji łożyska talerza, ramienia i silnika. Sądzę, że jest w tym dużo prawdy, bo wszystkie wspomniane elementy są wykonane bardzo solidnie, silnik jest cichy i zapewnia dobrą stabilizację obrotów, a ramię posiada wszystkie niezbędne regulacje.

Tanio i dobrze

Jak wspomniałem wcześniej, Music Hall trafia do nabywcy jako cały zestaw, z zamontowanym i skalibrowanym ramieniem oraz wkładką. Talerz przykryty jest filcową matą, mamy też do dyspozycji krążek do singli. Jedynym brakującym elementem systemu jest przedwzmacniacz gramofonowy. Oczywiście można kupić firmowy przedwzmacniacz, Music Hall ma go w ofercie, ostatnio też wiele wzmacniaczy zintegrowanych ma fabrycznie przystosowane wejścia, ale myślę, że nie będzie mezaliansem, jeśli dokupimy do MMF 2.3 dobrej klasy przedwzmacniacz innego producenta. Polecam tutaj iFi Phono, którego sam używam (obecnie w sprzedaży jest jego druga wersja); bardzo ciekawy jest też przedwzmacniacz polskiej produkcji 1ARC Arrow.

Jak już wielokrotnie wspominałem w moich wcześniejszych recenzjach, audio to kompromis. Każdy element systemu to suma decyzji podjętych przy jego konstrukcji przez inżynierów, którzy go zaprojektowali. Im tańsze urządzenie, tym większy kunszt konstruktorów jest potrzebny, aby nie wylać dziecka z kąpielą i doprowadzić do tego, by dane urządzenie zagrało nie tylko poprawnie, ale dobrze. Projektantom z Music Halla ta sztuka się udała, MMF 2.3 jest bardzo udanym gramofonem, o czym mam nadzieję Państwa przekonać w dalszej części tekstu.

W testowanym urządzeniu nacisk położono na przyjemność słuchania. Jeśli ktoś oczekiwał jakichś fajerwerków czy wodotrysków, to może być zawiedziony. Music Hall gra bowiem... normalnie. W dźwięku niczego nie brakuje, nic nie jest wypchnięte do przodu ani schowane. Z doświadczenia wiem, że jeśli na pierwszy rzut ucha mamy efekt "łał!", to po chwili słuchania często coś zaczyna nas drażnić, a przy dłuższym słuchaniu po prostu przeszkadzać. Z MMF-em nic takiego nam nie grozi. Muzyka zostanie przekazana jako całość, wciągając i angażując nasze emocje, a przecież o to chodzi. Ta dobrze pojęta analogowość brzmienia to najmocniejszy element Music Halla.

Może dynamika nie jest tak wyeksponowana, jak w Ikurze, ale nie znaczy to, że czegoś brakuje. Tym razem tak się złożyło, że pierwszymi płytami na talerzu były "Born and Raised" Johna Mayera i "Misplaced Childhood" Marillion. Obie płyty nie są szczególnie wyczynowe, jeśli chodzi o makrodynamikę, ale byłyby bezbarwne przy braku mikrodynamiki; szczególnie Mayer cierpi, jeśli sprzęt nie jest w stanie oddać niuansów jego gry na gitarze. Music Hall poradził sobie bez większych problemów, wszystko co trzeba, było odtworzone. Żeby bardziej bezpośrednio porównać z Ikurą, wróciłem do albumu Red Hot Chilli Peppers, którego słuchałem w czasie tamtego testu. Droższy gramofon nieco lepiej kontrolował bas, pozwalał na lepszy wgląd w grę basisty i perkusisty, ale MMF 2.3 wcale nie pozostawał daleko w tyle. W kontekście jego ceny powiedziałbym nawet, że było świetnie. Nie mam też zastrzeżeń do tak zwanego PRAT (Pace Rhythm and Timing), czyli rytmiki. Nie było żadnych opóźnień czy rozlewania się dźwięku. Skoro mamy "na tapecie" bas, wspomnę jeszcze, że był całkiem dobrze wypełniony. Oczywiście kontury nie były tak wyraźne, jak w moim systemie, czy niedawno testowanym Transrotorze, ale nie było przepaści, której można byłoby się spodziewać, patrząc na różnicę w cenie porównywanych gramofonów. Chapeau bas dla Amerykanów!

Skoro niejako automatycznie pojawiły się skojarzenia z testowanymi wcześniej gramofonami, postanowiłem posłuchać tych samych płyt, których słuchałem w czasie testu Music Hall Ikury. Wtedy użyłem między innymi bluesowej płyty Joe Bonamassy i Beth Hart oraz albumu Orchestral Manouvres in the Dark. Joe i Beth pomogli w ocenie kilku dość istotnych elementów brzmienia. Po pierwsze średnica. Ta część pasma wydaje się najbardziej "dopieszczona" w testowanym urządzeniu. Jest gładka, homogeniczna, spójna. Najkrócej można powiedzieć, że jest muzykalna – w dobrym tego słowa znaczeniu. Często jest tak, że mylimy muzykalność ze zmuleniem i spowolnieniem muzyki. Nie tym razem. Myślę, że jeśli myślimy o analogowym źródle dźwięku, to właśnie takie wyobrażenie o średnicy pojawia się w naszej głowie, jakie prezentuje Music Hall. Taka prezentacja pozwala na dobre oddanie brzmienia ludzkich głosów – głos Beth miał odpowiednie vibrato i był dobrze wypełniony. Także brzmienie gitar elektrycznych było bardzo ładnie pokazane. Drugi aspekt, który mogłem dzięki tej płycie ocenić, to scena dźwiękowa. W MMF 2.3 była wręcz zaskakująco duża, zarówno na szerokość, jak i głębokość (choć już w mniejszym stopniu) – nie spodziewałem się tak dobrej prezentacji na tym poziomie cenowym. W zasadzie każdy muzyk miał wokół siebie odpowiednią ilość powietrza i nie obijał się o swoich kolegów. Oczywiście nacisk był na pierwszą linię wykonawców i solistę, ale nawet dalsze plany były całkiem czytelne, aczkolwiek dość blisko siebie.

Z kolei OMD, z całym bagażem "plastikowego" instrumentarium, pozwoliło na lepszą ocenę wysokich tonów. Oczywiście wcześniejsze płyty już dały mi całkiem dobry pogląd na sytuację, ale ten album postawił kropkę nad "i". Najwyższe rejestry były leciutko wycofane w stosunku do pozostałych części pasma, co generalnie powodowało lekkie docieplenie brzmienia. Na szczęście nie traciły na rozdzielczości, wszystko co trzeba, można było usłyszeć, po prostu nie były nachalne i nie pojawiały się tam, gdzie ich być nie powinno. Nagranej w latach 80. ubiegłego wieku płycie takie granie bardzo pomogło – na moim gramofonie ta płyta jest trudna do słuchania, robię to czasem ze względu na sentyment do zespołu i tamtych lat; z Music Hallem miałem sporo przyjemności z jej słuchania...

Oczywiście żaden test nie może się odbyć bez posłuchania większej liczby płyt jazzowych i z muzyką elektroniczną. W zasadzie oba gatunki muzyczne potwierdziły jedynie opisane powyżej wrażenia. Mógłbym się rozwodzić nad każdym krążkiem z osobna, ale to chyba stałoby się dla Państwa zbyt nudne. Napiszę więc tylko tyle, że szczególnie w przypadku jazzu bardzo dobrze oddane były brzmienia poszczególnych instrumentów, jak na tę półkę cenową gramofonu. Lekki niedosyt poczułem jedynie, słuchając trąbki Milesa Daviesa, nie była tak drapieżna, jak ją pamiętam z odtworzeń na sprzęcie wyższej klasy. Ale taka prezentacja właśnie idealnie wpisuje się w zamysł konstruktorów, gdzie przyjemność ze słuchania jest kluczem.

Na koniec sięgnąłem jeszcze po muzykę klasyczną. Słuchając koncertów barokowych, znów mogłem jedynie potwierdzić, że testowany Music Hall to bardzo fajny gramofon – w dźwięku, jaki wydobywał się z kolumn, niczego mi nie brakowało. Co ciekawe, testowane urządzenie nie pogubiło się w gęstszym instrumentarium. Choć nagranie było serwowane jako całość, instrumentarium nie zlewało się w jedną bezkształtną masę, przez cały czas można było śledzić frazy poszczególnych muzyków, jeśli słuchacz tak chciał. Naprawdę, w tej klasie cenowej to całkiem spory wyczyn.

Podsumowanie

To było moje drugie spotkanie z firmą Music Hall. Pierwsze było bardzo udane, ale to obecne jest w pewnym sensie jeszcze ciekawsze. Dostając do testu gramofon z początku oferty, trochę się bałem, czy nie będzie to dla mnie zbyt trudne do przejścia. Obawiałem się, że poczynione przez konstruktorów konieczne cięcia przełożą się na brak przyjemności ze słuchania. Na szczęście MMF 2.3 rozwiał wszystkie moje wątpliwości już od pierwszych dźwięków. To bardzo udany gramofon dla początkujących, a może nawet już sezonowanych miłośników analogu. Wszystko w nim jest na swoim miejscu, podporządkowane reprodukcji muzyki. Muszę przyznać, że jestem zaskoczony, jak fajnie zagrał. Zapytacie Państwo, dlaczego w takim razie kupować droższe urządzenia, skoro ten jest taki super? Otóż tak, model MMF 2.3 jest fajny, ale w kontekście ceny, jaką trzeba za niego zapłacić; bardziej "wypasione" modele zagrają lepiej w każdym aspekcie, ale niestety kosztują zdecydowanie więcej.

Werdykt: Music Hall MMF 2.3

★★★★★ Świetny zestaw dla początkujących audiofilów i melomanów. Nie wymaga specjalnego ustawiania i kalibracji – praktycznie "Plug and Play". Da wiele satysfakcji ze słuchania posiadanej kolekcji płyt, a pewnie też spowoduje chęć jej szybkiego powiększenia