Octave RE 320 i HP 700

Octave RE 320 i HP 700

Testujemy solidny niemiecki system – preamp i końcówkę mocy uznanej marki Octave

  • Data: 2016-12-12

Nie jest przypadkiem, że firma Octave zaczynała jako producent transformatorów. Bez dobrego transformatora wyjściowego nie ma dobrej lampy i najlepsi starają się mieć cały interes pod jednym dachem, żeby ten najbardziej newralgiczny element mieć pod kontrolą. Dlatego niejeden producent wzmacniaczy lampowych ma w swojej karierze przynajmniej epizod transformatorowy. Andreas Hofmann poszedł dalej i do traf zaczął stopniowo dobudowywać resztę wzmacniacza. Firma Octave produkuje wzmacniacze od wielu lat, ale wciąż montuje własne trafa, z najlepszych materiałów, jakie tylko uda się zdobyć. W przeciwieństwie do niektórych utytułowanych konkurentów Octave nie przeniosła produkcji do któregoś z krajów rozwijających się i wszystko nadal powstaje w Niemczech, a konkretnie pod Karlsbadem. Nie w okolicach słynnych Karlovych Varów, ale pod niemieckim Karlsbadem, w Badenii-Wirtembergii, blisko granicy z Palatynatem. Tam od 30 lat powstają wzmacniacze lampowe, z których ta firma jest znana na całym świecie.

W technice lampowej hi-fi istnieje oczywiście (jak wszędzie) kilka szkół. W tym wypadku chodzi o rozróżnienie między szkołą ultratradycyjną – uznającą za najlepszą drogę stosowanie schematów Williamsona lub budowanie minimalistycznych wzmacniaczy na triodach z lat 30. – oraz jeune école, która oprócz tego stawia na ergonomię i niektóre współczesne rozwiązania, jak zdalne sterowanie oraz lampy młodsze niż sto lat. Przez moje ręce przechodziły już wzmacniacze grzejące jak elektrownia w Czarnobylu (i niemal tak samo siejące promieniowaniem elektromagnetycznym), brumiące, wysadzające w powietrze głośniki oraz odmawiające współpracy bez widocznego powodu. I muszę powiedzieć, że w wyniku tych doświadczeń bardzo cenię solidne, zachowawcze, bezpieczne projektowanie z elementami nowoczesności tam, gdzie trzeba. Zwłaszcza jeśli chodzi o wzmacniacze lampowe. Octave z pewnością należy do tej nowszej szkoły. Ulga!

Muszę się przyznać, że początkowo miała to być zupełnie inna recenzja, gdyż planowałem przetestować najnowszy wzmacniacz zintegrowany tej firmy i taki sprzęt miałem otrzymać. Jednak po otwarciu pudła i wyjęciu stalowo-glinowego grata ciężkiego jak worek kartofli stwierdziłem, że wprawdzie gałki z przodu są, ale nie takie. Po bliższych oględzinach urządzenie okazało się końcówką mocy. W magazynie musiało zatem dojść do drobnego "kwiprokwo", ale nie zamierzałem z tego powodu drzeć szat, tylko do kompletu domówiłem przedwzmacniacz tego producenta. Na marginesie: glin to polska nazwa aluminium. Paskudna, też tak uważam! Pomijając nazewnictwo, urządzenia Octave robią wrażenie wartością materiałową i wykonaniem. Wspomniałem już o masie, jednak jest ona nieunikniona ze względu na stosowanie transformatorów wyjściowych oraz zasilających. Taka ilość stali musi ważyć, nie ma innej możliwości. Ale dobre wrażenie robi również solidność budowy zewnętrznej i niezwykle prosty, industrialny design. Jeśli porównać włoski wzmacniacz lampowy, powiedzmy Unison Research do Octave, to mamy do czynienia z przeciwległym ekstremum. Zero drewna, zero ciepłych kolorów, zero miękkich linii. Jeśli zaś uciec się do porównań marynistycznych, to włoski sprzęt należałoby uznać za luksusowy jacht, zaś niemiecki wzmacniacz za Drednot (pancernik). Jego uroda wynika z funkcjonalności. Nie, nie można o nim powiedzieć, że jest brzydki, on jest tylko kompletnie inny. Zresztą wygląd to kwestia gustu – możecie Państwo ocenić go na zdjęciach – a ja mogę spokojnie zająć się konstrukcją.

Konstrukcja

Końcówka mocy RE 320 to nowość, do tego stopnia, że nie było jej jeszcze na oficjalnej polskiej stronie Octave, kiedy pisałem ten tekst. Wygląda wprawdzie dość typowo – z przodu półka na lampy, z tyłu skrzynka na trafa, plus wymagana przez prawo osłona – jednak już sam zestaw lamp budzi czujność. W końcówce zainstalowano nowe bańki KT-150 firmowane TungSol-Russia. Ta lampa, stanowiąca bujny kwiat na końcu linii rozwojowej popularnych tetrod strumieniowych KT-88, zapewnia moce, o jakich do niedawna mało komu się śniło (przynajmniej w odniesieniu do wzmacniaczy lampowych). Zamknięte w szklanych bańkach o nietypowym jajowatym kształcie, lampy te w przypadku Octave RE320 dają przy 4 omach 140 watów mocy ciągłej. Z dwóch lamp na kanał, zwracam uwagę. Takie moce uzyskiwano dotychczas jedynie z elektrowni upchanej lampami mocy jak pieczarkarnia grzybami. Teraz zaś producent uzyskał moc wystarczającą do wywrócenia hełmu na lewą stronę (słynne "lampowe waty"!) z końcówki o całkiem kompaktowych rozmiarach. To budzi szacunek i zaufanie do umiejętności projektowych Andreasa Hofmanna.

Jednak na lampach atrakcje się nie kończą, bo wzmacniacz jest wyposażony w kilka bardzo praktycznych rozwiązań, ułatwiających życie i zwiększających żywotność urządzenia. Po pierwsze, jest tu bardzo łatwy do zastosowania system regulacji prądu podkładu, oparty na pokrętle, mikropotencjometrach i zestawie diod. Nie rozbierając obudowy (a tylko zdejmując osłonę lamp, którą i tak każdy zdejmie) można w ciągu paru minut wyregulować prąd kolejno dla wszystkich lamp mocy. Przy okazji regulacja prądu pozwala na dostosowanie go do głośników, jakie planujemy podłączyć. Drugim świetnym rozwiązaniem jest możliwość wyboru opcji oszczędzania lamp (i energii). Przy włączonym trybie automatycznym końcówki mocy obu kanałów po kilku minutach bez sygnału przechodzą w stand-by, co znacząco oszczędza zarówno lampy, jak i energię elektryczną. Ponowne włączenie odbywa się automatycznie, po zidentyfikowaniu sygnału płynącego od źródła. Jedynym drobnym mankamentem jest to, że trzeba minutę poczekać, aż układ opóźniający włączy końcówki w tor. Jeśli komuś to przeszkadza, a zaplanował sobie dłuższy okres słuchania muzyki przerywany na przykład piciem kawy, opcję można wyłączyć i lampy będą grzane stale. Ponieważ nie wiedziałem, czy otrzymane lampy pracowały wcześniej, uznałem, że nie zaszkodzi im trochę grzania i układu oszczędzania energii przez czas testu nie uruchamiałem. Oprócz tych opcji jest jeszcze typowa dla Octave możliwość dołączenia zewnętrznego zasilacza, który uzupełnia zainstalowany na pokładzie, dając większą pojemność kondensatorów. Służy do tego specjalne gniazdo z tylu obudowy. Octave dba, żeby klienci mieli możliwość rozbudowy lub lekkiej korekty swoich wzmacniaczy. Z tego też względu końcówka mocy pozwala na zmianę rodzaju lamp bez ingerencji we wnętrzności! Dopuszczalne są lampy z rodziny KT-88, co z pewnością zwiększa elastyczność urządzenia i pozwala na dobranie dźwięku do osobistych upodobań. Na tylnej ścianie jest jeszcze przełącznik pozwalający dobrać moc wyjściową do kolumn. Oprócz tego są tam wejścia na przedwzmacniacz, zarówno RCA, jak i symetryczne. Sygnał jest symetryzowany za pomocą zaawansowanego układu, który ma zapewniać najlepszą jakość dźwięku. Podobnie wyjścia w przedwzmacniaczu istnieją zarówno w opcji RCA, jak i symetrycznej. Od razu wyjaśnię, że używałem tej amplifikacji w wersji niezbalansowanej, bo jakość dźwięku wydawała mi się jednak minimalnie lepsza w tej konfiguracji.

Przedwzmacniacz dostarczony do testu pozwolę sobie opisać nieco krócej. Jest to ni mniej, ni więcej tylko flagowy przedwzmacniacz (jeśli nie uwzględniać limitowanego systemu Jubilee), model HP 700. Jest to oczywiście przedwzmacniacz lampowy, jednak daleko mu do minimalizmu, przeciwnie, na jego bazie można skonstruować rozbudowany system audio. Firma Octave stosuje modułową budowę urządzeń. HP700 w wersji podstawowej pozwala na pracę ze źródłami liniowymi (3 źródła RCA, 2 źródła XLR), z urządzeniami kina domowego, ma pętlę magnetofonową i wyjścia w standardach RCA oraz XLR. Wyposażono go w funkcję bypass dla wybranych przez użytkownika wejść. Jednak modułowość pozwala na jeszcze większą elastyczność w konfiguracji systemu, a także na dodanie wielu funkcji. W postaci modułów można zainstalować przedwzmacniacz gramofonowy MC lub MM (z dodatkowymi wejściami, zatem nie powoduje to zmniejszenia liczby dostępnych wejść liniowych). Możliwe jest też zainstalowanie modułu korekty barwy dźwięku (aktywna regulacja na układzie lampowym), balansu, a także wymiana potencjometru wzmocnienia na zaawansowany potencjometr o 47 krokach regulacji z różnicą pomiędzy kanałami poniżej 0,1dB. Dostępna jest też opcja w postaci symetrycznego, opartego na transformatorach sprzęgających modułu wejściowego XLR. Przedwzmacniacz wyposażony jest w zewnętrzny zasilacz oraz w pilota sterującego wzmocnieniem, niewielkiego, ale wykonanego z litego metalu i odpowiednio ciężkiego.

Podobnie jak końcówkę, przedwzmacniacz wyposażono w uchwyty transportowe zgrabnie wkomponowane w bryłę urządzenia. W kwestii funkcjonalności warto jeszcze zwrócić uwagę, że HP 700 wyposażono w trzy poziomy gainu (można wybierać zależnie od typu wzmacniacza mocy i od kolumn) oraz w dopasowanie impedancji do końcówki mocy. W przypadku pracy z końcówką RE 320 zastosowałem najniższe wzmocnienie, co pozwoliło uzyskać pracę potencjometru w zakresie, który da się bez problemu kontrolować pokrętłem.

Pragnę jeszcze podkreślić, że wzmacniacz Octave pomimo zastosowania wielu rozwiązań "pomocowych" i dodatkowych funkcji jest urządzeniem prostym w obsłudze, niemal intuicyjnym, a wszystkie te pozornie zbędne gadżety mają uzasadnienie techniczne. Urządzenia Octave nie są też komputerami (wiele współczesnych urządzeń audio nimi jest): co tylko było możliwe, rozwiązano w domenie analogowej, unikając stosowania układów wysokoczęstotliwościowych jako szkodliwych dla pracy urządzenia, a tym samym dla dźwięku. Owszem, takie rozwiązania więcej kosztują, ale w przypadku Octave nie mówimy przecież o sprzęcie niskobudżetowym, ale o zaawansowanej europejskiej robocie najwyższej klasy w wykonaniu rodzinnej firmy. Tu się nieco inaczej liczy pieniądze i dba o prestiż marki.

Recenzowany wzmacniacz byłby prawdopodobnie w stanie wydobyć dźwięk nawet z deski do prasowania, ale skonfigurowałem go ze stosunkowo łatwymi do napędzenia kolumnami. W tej roli wystąpiły Spendory 1/2. Twierdzi się, że Spendory lubią amplifikację lampową (czy też odwrotnie, lampy kochają Spendora), więc dlaczego się nie przekonać? Okablowanie to Wireworld, a tak się przypadkiem złożyło, że przedstawiciel Octave, z którym miałem przyjemność rozmawiać, sam używa przewodów tej firmy. Chyba więc nie popełniłem błędu. Korzystałem ze źródła cyfrowego, był to mój typowy zestaw Linn/Tent Labs. Jedno i drugie urządzenie nie należy do najdroższych na rynku, jednak są to zdecydowanie dobre (mimo że nie najnowsze) elementy i Octave powinno dobrze wykorzystać ich możliwości.

Jakość brzmienia

Po odpowiednim wygrzaniu połączonym ze słuchaniem muzyki jednym uchem (firma zaleca długotrwały rozruch początkowy) zasiadłem wreszcie do pracy i stwierdziłem od razu, że Octave robi z głośnikami, co mu się żywnie podoba. Proszę Państwa, to w końcu jest 140 tych mitycznych "watów z lampy", co to są ponoć dwa razy mocniejsze od innych. Nie wiem, ile akurat razy, ale że mocne, to dało się zauważyć od razu. Dwie lampy KT-150 na kanał (plus przedwzmacniacz) to niezła elektrownia. Może cztery w sumie próżniowe lampy mocy nie wyglądają na elektrownię, ale nią są. Dobrze, ze miałem możliwość zredukowania gainu w preampie. Taki to jest wzmacniacz, ten Octave!

Mamy już zatem pierwszy punkt recenzji: bardzo uniwersalna moc, która powinna wystarczyć nawet do wysterowania elektrostatów. Kolejna kwestia narzucała się sama – dynamika, czyli jak się cała ta moc przejawia. Zdarzało mi się słuchać wzmacniaczy trzy razy silniejszych (na papierze), a jednocześnie mułowatych jak syberyjska szosa na wiosnę. W tym wypadku odczucie dynamiki jest wyraźne, ale jednocześnie nie przesadzone. Swoboda w generowaniu dużych natężeń dźwięku była widoczna. Wzmacniacz bardzo dobrze gra również cicho, co jest dobrym sprawdzianem możliwości dynamicznych. Potrafi oddać nagłe skoki dynamiki, o ile są zapisane na płycie, natomiast od siebie ich nie dodaje. Niektóre tradycyjne mocne piece tranzystorowe mają specyficzną manierę: chłodno i z trzaskiem. Octave nie. Jest gładki i ma uderzenie, ale to nie to samo. Potęga lamp powoduje pewien słyszalny brak napinania się i w gruncie rzeczy powoduje, że wzmacniacz odbiera się jako łagodny.

Moc i dynamika zdecydowanie grają tu po naszej stronie, sprawdźmy jednak, czy nie odbywa się to kosztem bardziej subtelnych przejawów życia. W tym celu musiałem przerzucić się na plumkanie, w którego roli tradycyjnie wystąpiła płyta "Best Audiophile Voices", nagrana dość szczegółowo i nawet można powiedzieć, że ostrawo. Wzmacniacz nie zgubił z tego nic: ani detaliczności, ani sporadycznych ostrości. Było i już. Również subtelności stereofoniczne tego nagrania zostały oddane bardzo dobrze, zwłaszcza jak na Spendory, które nie słyną z kosmicznego oddawania sceny, było wręcz znakomicie, zwłaszcza stabilność lokalizacji robiła wrażenie. Miotełki i trącenia talerzy nie wybijały się na pierwszy plan, ale nie trzeba było ich szukać, po prostu były na miejscu. Jak w życiu. Zarówno ludzkie głosy, jak i saksofon schodziły dość nisko, z ładnym, gardłowym, jakby organicznym tembrem. Spendory też grały tu swoją rolę, ale lampy Octave dostarczały im dobry materiał wyjściowy. Czego natomiast nie było? Mniej było pewnej takiej natarczywości, która w mojej opinii charakteryzuje niekiedy brzmienie tego nagrania.

W ramach zmiany klimatu i żeby było trudniej, przerzuciłem się następnie na typowe płyty testowe, między innymi była to płyta JMLab oraz sampler K2 (JVC). Ten ostatni szczególnie dużo wymagał od dynamiki i zdolności do rozplątywania zawiłych faktur, ale przyznaję, że nie udało mi się przyłapać tego wzmacniacza na niczym. W końcu łomot zrobił się taki, że moje koty zwiały na piętro, ale Octave oddawała to wszystko niewzruszenie. Przy okazji dzięki tym nagraniom ujawniło się ponadprzeciętne oddanie przestrzeni pomieszczeń oraz "powietrza" na scenie. Akustyka pomieszczeń nagraniowych (albo to, co realizator zasymulował w nagraniu) oddana była niezwykle pięknie. Byłem pod wrażeniem. Po takim seansie właściwie powinienem skończyć, ale zwracam uwagę, że test trwał wiele dni i wcale nie odbyło się to tak liniowo, jak to musi wynikać z recenzji. W związku z tym dodam jeszcze, że podczas odsłuchu płyt Hugh Masekeli (południowoafrykański jazz) moją uwagę przyciągnęło sugestywne, dynamiczne oddanie transjentów. O dynamice pisałem już wcześniej, ale na koniec nie odmówię sobie napisania ponownie: ten wzmacniacz jest pod tym względem fantastyczny. Ponadto konstrukcja pozwala na znaczne rozbudowanie systemu oraz (co jest specjalnością Octave) na rozbudowę modułową. Osoby, które potrzebują ostatecznego rozwiązania na lata będą zadowolone. Osoby, które lubią po jakimś czasie coś poprawić, również. Gdyby mnie było w tym momencie stać, to bym go sobie zwyczajnie kupił.

Werdykt: Octave RE 320 i HP 700

★★★★★ Poziom wykonania i zaawansowanie techniczne to wzór w dziedzinie wzmacniaczy lampowych. Brzmienie jest uniwersalne, dynamiczne, pełne szczegółów, a jednocześnie niosące ładunek pozytywnej emocji. Wysteruje wszystko, zagra wszystko!