Onkyo TX-L20D

Onkyo TX-L20D

Japoński producent nie zapomina o urządzeniach stereo i inwestuje w rozwój technologiczny nawet niedrogich modeli, czego dowodzi najnowszy amplituner stereofoniczny TX-L20D

  • Data: 2017-01-17

Od jakiegoś czasu wyraźnie widać, że Onkyo zmieniło nieco strategię i zaczęło wspierać rozwój urządzeń wyposażonych w amplifikacje klasy D. Związane są z tym spore inwestycje, bo najpierw Japończycy zadecydowali o wprowadzeniu na rynek amplitunera z nowej serii RZ (model 1100), wyposażonego właśnie w amplifikacje klasy D, by potem uzupełnić ofertę o kolejne konstrukcje, a mianowicie TX-L50 oraz TX-L20D. Okazało się to dosyć zaskakującym posunięciem, ponieważ wcześniej w Onkyo niezbyt chętnie sięgano po rozwiązania tego typu, w przeciwieństwie do innych producentów, jak np. amerykański Harman/Kardon. Oczywiście wciąż najbardziej popularną i instalowaną w większości urządzeń do kina domowego jest amplifikacja klasy AB, ale jak mogłem się niedawno przekonać przy okazji testów amplitunerów marki Onkyo, klasa D jest niewątpliwie technologią przyszłości, która powoli i stopniowo wypiera klasyczne konstrukcje.

Kompaktowy i funkcjonalny

O ile testowany niedawno na łamach naszego pisma model TX-L50 jest amplitunerem wielokanałowym, o tyle TX-L20D, co zaskakujące, mimo że adresowany jest do miłośników kina domowego, może obsłużyć tylko dwie kolumny (nie licząc tych zgodnych z technologią bezprzewodowego multi-room w Fireconnect). Wynika to z prostego założenia, związanego z uproszczeniem kinowej instalacji, ale też z rosnącego zapotrzebowania na tego typu urządzenia. Coraz częściej spotykam się z wykorzystywaniem systemu stereo do oglądania filmów. Wiele osób nie chce zawracać sobie głowy mocno rozbudowanymi instalacjami, a co poniektórych przeraża już sam widok tylnego panelu amplitunera, gęsto usianego różnego rodzaju złączami. Poza tym instalację stereo da się w istocie wykorzystać do oglądania filmów – musimy zaopatrzyć się jednak w odtwarzacz Blu-ray z analogowymi wyjściami i funkcją down-miksu do dwóch kanałów, aby mieć możliwość wyprowadzenia zdekodowanego oraz zmiksowanego do postaci dwukanałowej sygnału do wzmacniacza stereo. W przypadku gdy dysponujemy źródłem wyposażonym tylko i wyłącznie w wyjścia cyfrowe, nie da się podłączyć do niego typowego wzmacniacza stereo i sprawa się komplikuje. TX-L20D został stworzony właśnie dla tych osób, dla których z jakiegoś powodu wykorzystanie systemu dwukanałowego jest jedyną drogą, ale jednocześnie gwarantuje im nie tylko słuchanie muzyki, ale też odtwarzanie filmowych ścieżek dźwiękowych podczas projekcji filmów. Naturalnie dwukanałowy system nie zapewni takich samych wrażeń, jak rozbudowana wielokanałowa instalacja kinowa, ale ma tę przewagę, że zajmuje mniej miejsca w salonie i nie jest aż tak skomplikowany.

Dzięki niemal identycznej budowie toru sygnałowego, jaki zastosowano w droższym TX-L50, Onkyo TX-L20D może obsługiwać wiele formatów kinowych – to niezwykle ważne, bo wszystkie sygnały z odtwarzacza Blu-ray może przyjmować za pośrednictwem wejść HDMI. Można by rzec, że jest to pełnoprawny kinowy amplituner, ale wyposażony w klasyczny dwukanałowy wzmacniacz, w tym konkretnym przypadku pracujący w klasie D. TX-L20D oferuje identyczne funkcje sieciowe jak droższy TX-L50, więc można go wykorzystać również do strumieniowania muzyki z plików muzycznych itd. Generalnie to właśnie na potrzeby obudowy typu slim zarówno w jednym, jak i drugim amplitunerze zastosowano impulsowy układ zasilający – te dwa urządzenia są smuklejsze niż klasyczne konstrukcje serii RZ czy NR, ale także, ze względu na amplifikację klasy D i właśnie impulsowy układ zasilający, są mniej wymagające wobec zespołów głośnikowych – zwłaszcza jeśli porównamy je z podobnymi amplitunerami wyposażonymi we wzmacniacze klasy AB za porównywalne pieniądze.

Porywający spektakl

Onkyo TX-L20D jest łatwy w obsłudze, więc zintegrowanie go z jakimkolwiek odtwarzaczem Blu-ray czy też kolumnami nie nastręcza najmniejszych problemów. Minimalistów ucieszy zapewne fakt, że będą mogli oglądać filmy w najnowszych formatach wielokanałowych przy wykorzystaniu klasycznych kolumn stereo.

Onkyo oferuje szybkie i dynamiczne brzmienie, a ponadto ma umiejętność wyciągnięcia z filmowych ścieżek dźwiękowych wszystkich efektów odpowiadających za przekaz emocjonalny. Naturalnie jeśli chodzi o przestrzeń i jej rozmiary, to obraz dźwiękowy nie jest skomponowany tak obszernie, jak w przypadku urządzeń wielokanałowych, ale mimo wszystko panorama dwukanałowa w filmach ze ścieżkami dźwiękowymi w formacie Dolby TrueHD czy DTS-HD Master Audio jest w stanie zapewnić emocje podobne do tych, jakie wzbudzają zestawy 5.1. Dysponując przyzwoitej jakości zespołami głośnikowymi (wykorzystałem kolumny Phonar Veritas p6 next), można z TX-L20D stworzyć wciągający spektakl dźwiękowy – japoński smukły amplituner pracujący w klasie D ma w sobie spore pokłady energii i daje takie poczucie, jakbyśmy obcowali ze znacznie potężniejszą jednostką. Wszelkie efekty z najnowszej części Bonda zostały odtworzone efektownie i dynamicznie, z nisko zapuszczającym się basem o prawidłowej kontroli. Mimo że scena z helikopterem latającym nad miastem pełnym ludzi otwierająca ten znakomity film została zubożona o efekty dookolne, to jednak scena stereo nabrała cech trójwymiarowości – czasem można mieć nawet poczucie, że pewne dźwięki wychodzą naprzeciw i nieco otaczają słuchacza, ale nie ma tu efektu bycia w samym środku akcji, znanego z instalacji wielokanałowych. Mimo to jeśli taki dwukanałowy amplituner połączymy z kolumnami wysokiej klasy, jak chociażby wspomnianymi Phonar Veritas p6 next, to w innych aspektach dźwiękowych możemy uzyskać dźwięk wyższej klasy niż w przypadku instalacji wielokanałowych. Przede wszystkim chodzi o balans tonalny, brzmienie średnich tonów czy transparentność w zakresie basu.

Oczywiście tak jak każdy kinowy amplituner, również Onkyo TX-L20D można połączyć z aktywnym subwooferem. Jednak w mojej ocenie lepiej zainwestować w lepsze kolumny stereo i darować sobie subwoofer, niż kupić tanie kolumny wraz z aktywnym subem. Dlaczego? Otóż kolumny wyższej klasy, naturalnie w zależności od konstrukcji, będą w stanie rzetelniej odtwarzać zakres niskich tonów. Przykładowo z niemieckimi Phonarami Onkyo zabrzmiał bardzo dobrze w basie, do tego stopnia, że w późniejszych fazach odsłuchu całkowicie zrezygnowałem z aktywnego subwoofera. Obojętnie czy sięgałem po muzykę koncertową, coś z klasycznego dwukanałowego repertuaru, czy filmy, bas cechował się dobrą odpowiedzią w impulsie i zgodnością fazową, co nie zawsze jest możliwe do uzyskania w przypadku konfiguracji z aktywnym subwooferem, zwłaszcza w tańszych instalacjach.

Onkyo brzmi efektownie, z takim kinowym zacięciem i pazurem, czasem nawet zbyt ostro, ale w granicach rozsądku. Zakres wysokich tonów prezentuje wigor, detaliczność i jest w miarę rozdzielczy. Oczywiście droższe amplitunery klasy AB brzmią lepiej, ale w swojej cenie Onkyo potrafi zachwycić przede wszystkim poukładanym, czytelnym i konturowym brzmieniem.

Warto wiedzieć

Układ zasilający wzmacniacze w amplitunerach bez względu na ilość kanałów ma takie samo znaczenie, jak w przypadku konstrukcji dwukanałowych. Typowy wielokanałowy amplituner zbudowany jest m.in. w oparciu o kilka stopni końcowych, a te jak wiadomo, gdy są równocześnie w pełni wysterowane, potrzebują sporych dawek prądu, żeby z kolei właściwie napędzić zestawy głośnikowe. To spore zapotrzebowanie na prąd wymusza na producentach stosowanie ponadprzeciętnie wydajnych układów zasilających, bazujących na ogromnych transformatorach czy też bateriach kondensatorów magazynujących prąd. Nie bez znaczenia jest też technologia, w jakiej wykonano taki układ zasilający. Panuje powszechna opinia, zresztą jak najbardziej uzasadniona, że to tradycyjny układ zasilający oparty właśnie na klasycznym transformatorze wytwarza najmniej zniekształceń, z tego też względu przekłada się to na wyższej jakości dźwięk, generowany przez tak zasilany zestaw audio. Onkyo wprowadzając na rynek model TX-RZ1100, postawiło właśnie na taką kombinację, gdzie wzmacniacze pracujące w klasie D zasilane są z tradycyjnego, potężnego układu, co przekłada się na wyższej jakości dźwięk, ale też i cenę urządzenia. Z kolei obydwa amplitunery typu slim, a więc model TX-L50 i TXL20D są znacznie tańszymi konstrukcjami, ponieważ bazują na impulsowym układzie zasilającym – układ taki ma jednak niewątpliwą zaletę, bo przy znacznie niższej wadze i mniejszych wymiarach jest w stanie dostarczyć do wzmacniaczy równie spore dawki prądu jak klasyczny układ, jednak kosztem nieco większych zniekształceń.

Podsumowanie

Instalacja wielokanałowa czy dwukanałowa? Pewnie wiele osób zadaje sobie to pytanie. TX-L20D może być odpowiedzią, ale od razu muszę podkreślić, że nie ma on nic wspólnego z czystym stereo w sensie sposobu prowadzenia sygnału (jest on mimo wszystko obrabiany cyfrowo jak w amplitunerze wielokanałowym, z taką tylko różnicą, że tutaj mamy do dyspozycji dwukanałowy wzmacniacz, a nie przykładowo pięcio- czy siedmiokanałowy). Z drugiej strony, jeśli chodzi o przetwarzanie sygnałów analogowych i cyfrowych, to TX-L20D działa dokładnie na takiej samej zasadzie, jak każdy wielokanałowy amplituner kina domowego z oferty Onkyo. Jednak dzięki ograniczeniu ilości wyjść głośnikowych, a co za tym idzie redukcji wzmacniaczy, co wpłynęło na niższą cenę, przy wciąż tej samej stosunkowo wysokiej funkcjonalności daje on takie samo szerokie pole manewru w odtwarzaniu różnych dźwiękowych formatów czy możliwości sieciowe. Wzmacniacz stereo zainstalowany na jego pokładzie, pracujący w klasie D, jest wspierany przez wydajny impulsowy układ zasilający, więc Onkyo TX-L20D świetnie poradzi sobie nawet z napędzaniem kolumn wymagających większych dawek prądu.

Werdykt: Onkyo TX-L20D

★★★★ Sprawdzi się tam, gdzie wymagana jest minimalistyczna instalacja w obszarze zespołów głośnikowych; potrzebne pełne wsparcie dla kinowych formatów oraz bezprzewodowej transmisji sygnału audio