Pioneer SE-MX9

Pioneer SE-MX9

Najlepsze słuchawki Pioneera z serii Superior Club Sound to świetna propozycja nie tylko dla fanów muzyki klubowej

  • Data: 2014-11-05

Słuchawki SE-MX9 Pioneera należą do serii Superior Club Sound. W jej skład wchodzą dwa modele douszne, SE-CX9 i SE-CX8, wykorzystujące rozwiązanie o wiele mówiącej nazwie Pioneer Bass Exciter, a także dwa nauszne ? oprócz SE-MX9 także SE-MX7. W przypadku opisywanych tu nauszników ?klubowe brzmienie? zapewniają nowo opracowane 50mm przetworniki, które, jak zapewnia producent, mają wiele wspólnego z profesjonalnymi słuchawkami HDJ-2000, przeznaczonymi dla DJ-ów.

Budowa i wyposażenie

Patrząc na SE-MX9, do głowy przychodzi często pojawiające się w anglojęzycznych recenzjach określenie ?sleek and shiny? ? chodzi nie tyle o gładkość i blask, ile o nowoczesność, stylowość i wyszukaną elegancję. Krótko mówiąc, z SE-MX9 na głowie można zadać szyku. Dobrej jakości plastik, metalowe wstawki i elementy skórzane, a przede wszystkim odpowiednia jakość wykonania sprawiają, że słuchawek Pioneera nie sposób pomylić z masową tandetą, która po jakichś dwóch czy trzech użyciach dosłownie rozpada się w rękach.

Zewnętrzną część pałąka wykonano z tworzywa i zaopatrzono w klasyczny wsuwany mechanizm. Z kolei wyściółka pod pałąkiem to gumowaty w dotyku materiał, bardzo przypominający rozwiązanie znane z modelu Urbanite Sennheisera (zob. recenzję w nr. 10/2014 HFC). Uchwyty mocujące muszle obracają się o 90 stopni, dzięki czemu słuchawki można transportować ?na płasko?. Poduszki wykonano z miękkiej i przyjemnej w dotyku ekoskóry. Na uwagę zasługuje fakt, że słuchacz sam może dokonać wyboru, do której muszli podłączy przewód sygnałowy. To jedno z tych rozwiązań, które w teorii niby nie mają większego znaczenia, ale w praktyce potrafią ułatwić życie. Kable są dwa, czarno-czerwone, o przekroju litery D ? krótszy (1,2m) jest dedykowany do urządzeń mobilnych, a dłuższy (2m, częściowo spiralny) pozwoli na komfortowe podłączenie się albo do systemu stereo (w komplecie jest stosowna przejściówka na dużego jacka), albo np. telewizora. O tym ?drobiazgu? również zapomina większość producentów słuchawek ? niektórzy chcieliby je bezproblemowo podłączyć również do innych urządzeń! Na szczęście Pioneer podszedł do kwestii ?dodatków? w 100% profesjonalnie. Poza tym na krótszym przewodzie umieszczono pilot, który pozwala zapanować nad smartfonem (zarówno z iOS-em, jak i Androidem) bez wyjmowania go z kieszeni, i który zintegrowano z mikrofonem, dzięki czemu możliwe jest swobodne prowadzenie rozmów, właściwie bez używania rąk (wystarczy tylko połączenie odebrać, naciskając centralnie umieszczony na pilocie guzik).

Trzy wersje kolorystyczne recenzowanego tu modelu przygotowane przez producenta: srebrny, czarny indygo oraz miedziany doskonale dopasują się do obecnych na rynku smartfonów, zwłaszcza tych z logo nadgryzionego jabłka. W komplecie oprócz wspomnianych kabli i adaptera 6,3mm znajdziemy przejściówkę samolotową oraz etui z wytrzymałego materiału.

Jakość brzmienia

Przy strojeniu SE-MX9 priorytetem nie było raczej eksponowanie mikrodetali obecnych w tle nagrań. Postawiono na nieco pogrubioną kreskę i ?ujęcie ogólne?, co potwierdza bardziej klubowe zacięcie tego modelu. Łatwo się domyślić, jakie cechy brzmienia mają przenieść (przynajmniej wirtualnie) posiadacza tych słuchawek do klubowej stolicy świata: głęboki, jędrny bas i nasycona, kolorowa średnica. Góry jest w sam raz, choć spowija ją delikatna mgiełka, ale dzięki temu uszu nie kłują sybilanty, a to oznacza, że nawet dłuższe odsłuchy nie stają się męczące. Wszystko to razem sprawia, że SE-MX9 są dość łaskawe dla nagrań, przy realizacji których eksperymenty z rozpiętością dynamiczną zakończyły się fiaskiem ? wystarczy sięgnąć po jedno z gorszych dzieł Ricka Rubina, np. ?Californication? Red Hotów, by przekonać się, że różnego rodzaju syczące naleciałości obecne w głosie Kiedisa nie są już tak natarczywe, jak za pośrednictwem innych słuchawek. Z drugiej strony wspomniany album zepsuto także w zakresie basu, co SE-MX9 tylko uwypukliły, ale wstydzić się za to powinien nie producent słuchawek tylko realizator nagrania. Na szczęście są tacy, którzy kompresję stosują umiejętnie, czego dowodzi chociażby solowy album Artura Rojka ?Składam się z ciągłych powtórzeń?. Nausznikom Pioneera udało się bardzo ładnie pokazać drugi plan i wydobyć przynajmniej część głębi oraz przestrzeni obecnej na tej płycie. Okazało się także, że za pośrednictwem SE-MX9 ? pomimo wspomnianej wcześniej mgiełki i złagodzenia sybilantów ? wokale są artykułowane bardzo wyraźnie. Dość powiedzieć, że z innymi słuchawkami na uszach lilie, o których Artur Rojek śpiewa w utworze ?Beksa?, wydawały się... liniami.

Podsumowanie

Nawet jeśli SE-MX9 mają ?rodowód klubowy?, albo pewne cechy, które predestynują je do słuchania określonego rodzaju muzyki, to absolutnie nie wyczerpuje to ich atutów. Świetny wygląd i ciepłe, muzykalne, a jednocześnie czytelne brzmienie ? oto skrócona lista zalet tego godnego uwagi modelu.

Werdykt: Pioneer SE-MX9

★★★★½ Muzykalne słuchawki, które nie boją się żadnego rodzaju muzyki, choć stworzono je do tej bardziej rozrywkowej