Pioneer XDP-300R

Pioneer XDP-300R

Przenośny odtwarzacz plików XDP-300R od Pioneera ma pod względem obsługi sporo wspólnego ze smartfonami, ale dźwiękowo to już zupełnie inna bajka...

  • Data: 2017-05-18

Model XDP-300R to drugi w ofercie Pioneera przenośny odtwarzacz plików hi-res. Jego poprzednik, powoli wycofywany z oferty XPD-100R, pokazał, że japońska firma dąży do wyznaczonego celu nie do końca własnymi, ale mimo wszystko osobliwymi sposobami. Podczas gdy wielu innych producentów tzw. DAP-ów zaczyna swoje projekty od opracowania autorskiego software'u, starając się przekonać zainteresowanych, że tylko w ten sposób można uzyskać wysokiej jakości brzmienie, Pioneer z premedytacją sięga po... Androida.

Budowa i funkcjonalność

Decydując się na mobilny system operacyjny od Google'a, inżynierowie Pioneera doskonale wiedzieli, co robią. Kilku innych producentów DAP-ów (z ang. Digital Audio Player) przekonało się już na własnej skórze, że nie tak łatwo napisać soft, który sprawdzi się w praktyce. Problemy z responsywnością interfejsu, funkcją gapless, "połykanie" pierwszych sekund nagrań – to tylko kilka z najczęstszych problemów, z którymi muszą walczyć posiadacze nawet sporo droższych od XDP-300R, niedopracowanych programowo urządzeń. Czasami lepiej więc bazować na sprawdzonym, funkcjonalnym rozwiązaniu, optymalizując je do określonych zastosowań, zamiast walczyć z wiatrakami. Android jest przede wszystkim platformą elastyczną, radzącą sobie z niemal każdym plikiem i dającą się w stosunkowo prosty sposób modyfikować. To, jako punkt wyjścia, Pioneerowi wystarczyło. W efekcie nie tylko UI jest doskonale znany (zainstalowano wersję 5.1.1 "zielonego robota"; na ekranie głównym mamy np. wyszukiwarkę Google w postaci klasycznego widżetu, a do tego ściągany pasek powiadomień itp.), ale można też zainstalować Spotify, Deezera, Tidala albo cokolwiek innego ze Sklepu Play.

Główną aplikacją jest zainstalowany fabrycznie, dopracowany w detalach odtwarzacz software'owy, którego obsługa, zwłaszcza za pośrednictwem 4,7-calowego ekranu dotykowego o wysokiej rozdzielczości, jest prosta i intuicyjna. Zasoby muzyczne gromadzimy w 32GB pamięci wewnętrznej (lepiej jednak zostawić tam trochę miejsca na aplikacje i ich aktualizacje), jak również na dwóch kartach SD o pojemności do 200GB każda. W sumie dostajemy więc ponad 400GB, z czym nie może się chyba równać żaden smartfon z sensownym przetwornikiem cyfrowo-analogowym na pokładzie. Ano właśnie, dwa przetworniki D/A ESS SABRE ES9018, stanowiące serce XDP-300R, pozwalają na odtwarzanie plików PCM o rozdzielczości do 24bit/384kHz, DSD do 11,2MHz, a także przetwarzanie plików MQA. O współpracę z obciążeniem (słuchawkami) dbają z kolei dwa inne chipy ESS – SABRE9601K. Oprócz 3,5mm minijacka odtwarzacz Pioneera ma także symetryczny, 4-biegunowy terminal 2,5mm, z którego mogą skorzystać np. posiadacze słuchawek Pioneera SE-MHR5 (elementem ich wyposażenia jest odpowiedni kabel symetryczny, zob. recenzję w nr. 12/2016 HFC&HC), aczkolwiek warto rozejrzeć się za czymś w rodzaju AK T8iE (wspólne dzieło Beyerdynamica i Astell&Kern). Zestaw gniazd uzupełnia micro-USB – do ładowania akumulatora, ale też "wejście na komputer" – zaś całości dopełniają cztery fizyczne przyciski (włącznik, play/pauza, wybór następnego i poprzedniego utworu) oraz wygodne pokrętło głośności. Wszystko to, łącznie z aluminiową obudową, jest wykonane niezwykle starannie, jak na urządzenie przenośne za 3 tys. złotych przystało.

Możliwości ustawień jest całkiem sporo, więc ogarnięcie "manuala" (na ekranie umieszczono ikonę odsyłającą do dokumentu w formacie pdf) zajmuje nieco czasu. Do najważniejszych ustawień mających wpływ na dźwięk należą: regulacja gainu dla wyjścia słuchawkowego (dostępne są cztery opcje: high, normal, low1 i low2), wybór rodzaju filtra cyfrowego (sharp, slow, short) i ustawień fixed oraz variable (stały i zmienny poziom) dla wyjścia liniowego, jak również tryb stand-alone (wyłącza Wi-Fi, Bluetooth, wyświetlacz i wszystko, co nie ma związku z sygnałem audio) oraz upsampling (96/192/384kHz). Odtwarzacz Pioneera można także podłączyć do zewnętrznego DAC-a i ustawić format wyjścia dla plików DSD (PCM, DoP i Direct Transfer) oraz rodzaj konwersji w czasie rzeczywistym dla plików PCM.

Jakość dźwięku

XDP-300R gra neutralnym, klarownym i wzorcowo uporządkowanym dźwiękiem o wyjątkowej rozdzielczości – to właśnie ten ostatni element powoduje, że znane mi smatrfony, na czele ze skądinąd bardzo udanym Samsungiem Galaxy S7, nie mogą się z nim równać. Barwy w całym paśmie są bardzo czyste, choć niespecjalnie nasycone, pozbawione "plastycznego" pierwiastka. DAP Pioneera to bardziej chłodny obiektywista niż nastrojowiec, aczkolwiek daleko mu do zimnokrwistej, ascetycznej krasy. Jak na dłoni pokazuje za to różnice między słuchawkami, w związku z czym może stanowić bardzo dobre narzędzie recenzenckie.

W górze pasma XDP-300R jest pokazowo rozdzielczy, selektywny i przejrzysty. Wysokie tony są czyste, wyrafinowane i różnorodne, mają w sobie odrobinę pożądanego blasku, a nawet metaliczności (acz bez jazgotliwych alikwotów), co jednak nie tyle przeszkadza, ile sprawia, że dźwięk się dopełnia. Ilość informacji, jaką DAP-owi Pioneera udaje się wydobyć z plików DSD (celowo sięgnąłem po mistrzowsko zrealizowane "Round Midnight" tria perkusisty Johana Dielemansa; DSD128), pozwoliłaby na przysypanie "zwłok" niejednego smartfona, które brzmienie perkusyjnych talerzy sprowadzają zazwyczaj do mniej bądź bardziej urozmaiconego "cyk cyk cyk". Tymczasem XDP-300R potrafi zwrócić uwagę słuchacza zarówno na selektywność poszczególnych uderzeń pałki, jak i długi sustain, niekończące się szelesty czy szumiące wybrzmienia – bogactwo przekazywanego przezeń brzmienia blach wydaje się nie mieć końca.

Naturalność, brak wyostrzeń i czystość średnicy pozwalają na bezproblemowe wniknięcie w tkankę utworów muzycznych. Włączanie się poszczególnych instrumentów do akcji, śledzenie ich linii melodycznych jest wyjątkowo łatwe, bo ostrość źródeł, ich kontury są bardzo wyraźne. Sprzyja temu sugestywne kreowanie obrazu przestrzennego, którego naczelną zasadą jest zachowanie porządku i niemal trójwymiarowej rozciągłości. Określenie "wzorowa kontrola" pasuje zresztą do całego XDP-300R, nawet mimo tego, że subiektywnie rzecz biorąc, odtwarzacz ten charakteryzuje też pewna powściągliwość czy może ostrożność, której przejawem jest nieco uśredniona dynamika, brak pazura w oddaniu ataku czy narastania dźwięków – pod tym względem przydałoby się nieco więcej "wysokiego napięcia", dzikości i mocy.

Dół pasma jest równy i zwarty. Bardziej punktowy niż obfity, ale za to szybki, nadążający za trudniejszymi rytmami. Z jednej strony to dobrze, bo taki bas nie podbarwia innych częstotliwości i nie nadaje odtwarzaczowi stałego charakteru, a z drugiej... Czasami czegoś tu jednak brakuje, bo z tworzeniem dużego dźwięku o solidnym fundamencie, zwłaszcza ze słuchawkami, które są pod tym względem równie neutralne, żeby nie powiedzieć oszczędne, może być problem. Dobór "nauszników" będzie więc kluczowy, aby w przekazie nie zabrakło mocy (zob. Warto wiedzieć) i by pojawiły się w nim tzw. składniki emocjonalne.

Warto wiedzieć

Moc, jaką oferuje XDP-300R, zwłaszcza na wyjściu niezbalansowanym (75mW+75mW), może okazać się niewystarczająca do poprawnego wysterowania niektórych słuchawek wokółusznych. Najlepiej byłoby więc korzystać z wyjścia zbalansowanego (podwojona moc w stosunku do niezbalansowanego), co jednak ogranicza wybór "nauszników". W przypadku korzystania z wyjścia 3,5mm należy ustawić wysokie wzmocnienie (Gain?High), ale tak naprawdę zyskuje się wówczas niewiele mocy. Znaczący jej zapas udaje się "odzyskać" po wybraniu zmiennego poziomu wyjściowego (Variable line out mode; wówczas odtwarzacz się resetuje), jednak w takim ustawieniu należy się liczyć ze wzrostem zniekształceń i pogorszeniem jakości dźwięku. Rozwiązaniem może być zainstalowanie odtwarzacza software'owego pozwalającego na ominięcie "blokady głośności", jak np. Neutron czy Poweramp (dostępne w Sklepie Play), albo... dokupienie zewnętrznego wzmacniacza.

Podsumowanie

Pioneer XDP-300R to odtwarzacz o dopracowanym niemal w każdym szczególe, precyzyjnym brzmieniu. Wprawdzie nie udało się uniknąć kompromisów, ale te, na które się zdecydowano, wydają się całkiem rozsądne. O upodobania nie należy się spierać, więc niech każdy sam oceni, czy mu to odpowiada, czy nie. Osobiście martwi mnie jedna rzecz. Chciałbym mieć w kieszeni tylko jedno urządzenie mobilne, a z XDP-300R nie da się dzwonić...

Werdykt: Pioneer XDP-300R

★★★★★ Kosztuje tyle, co niejeden topowy smartfon, funkcjonalnie niewiele mu ustępuje, a brzmieniowo jest lepszy co najmniej o klasę