Sennheiser Momentum On-Ear

Sennheiser Momentum On-Ear

Najmniejszy z modeli słuchawek z rodziny Momentum, On-Ear, to świetny kompan dla smartfonów i tabletów

  • Data: 2014-04-15

Słuchawki Momentum pojawiły się na rynku w 2012 roku. Miały zapewnić Sennheiserowi wyjście z szufladki producenta "profesjonalnego" i dotarcie do szerszego grona odbiorców, zwracającego uwagę zarówno na brzmienie, jak i styl. Do wspomnianego modelu dość szybko dołączył kolejny – Momentum Black – który podobnie jak wcześniejszy okazał się prawdziwym hitem, zaś producent postanowił kuć żelazo póki gorące i poszerzyć linię o Momentum On-Ear. Nadal we wszystkich słuchawkach z rodziny Momentum najważniejszą cechą jest ich brzmienie, kształtowane za pomocą przetworników własnej konstrukcji, produkowanych w Niemczech, ale wyraźnie widać też, że nowe "nauszniki", zaproponowane w kilku modnych kolorach, mają zwrócić uwagę młodszych odbiorców, którzy na co dzień korzystają ze smartfonów, tabletów i różnych odtwarzaczy plików. Ciekawostką jest również fakt, iż Sennheiser stworzył specjalną serię modelu Momentum dla zespołu Formuły 1 Infiniti Red Bull Racing F1 Team. Ponoć pracownicy teamu (podobnie zresztą jak kierowcy – Sebastian Vettel oraz do niedawna Mark Webber) w padoku używają tych słuchawek zarówno do pracy, jak i dla przyjemności.

Konstrukcja

Momentum On-Ear z wyglądu przypominają modele Momentum/Momentum Black ­– właściwie są ich wierną, tyle że pomniejszoną kopią. Jednym z wyróżników nowego modelu jest szersza gama dostępnych kolorów, zarówno nauszników, jak i zewnętrznego wykończenia pałąka. Do wyboru mamy: czarny, brązowy, czerwony, różowy, niebieski, zielony i kość słoniową (w tym ostatnim wypadku pałąk obleczono brązową skórą).

Trzeba przyznać, że konstrukcyjnie, użytkowo i wizualnie Momentum On-Ear to małe arcydzieło. Zgrabne muszle o eliptycznym kształcie umieszczono w prowadnicach pałąka ze szczotkowanej stali. Kulkowe przeguby pozwalają na dopasowanie nauszników do kształtu głowy. Poduszki i wewnętrzną część pałąka wykończono przyjemnym w dotyku materiałem, będącym już chyba wizytówką Sennheisera ­– Alcantarą. O klasie wykonania świadczą też detale: połyskujące logo producenta na elementach przytrzymujących muszle, metalowe płytki i śrubki na pałąku. W komplecie dostajemy dwa kable: jeden dedykowany do urządzeń Apple?a, z pilotem i wtykiem 3,5mm ustawionym trwale w pozycji kątowej, oraz drugi, bardziej uniwersalny, już bez pilota i z wtykiem prostym. Do tego jest jeszcze świetne etui transportowe (nie za duże i przede wszystkim lekkie) oraz pokrowiec, które pozwolą zabezpieczyć słuchawki podczas transportu. Podobnie jak wszystkie produkty Sennheisera, również Momentum On-Ear objęto dwuletnią gwarancją.

Jakość brzmienia

Opisując model Momentum Black, zwróciłem uwagę na odczuwalne pogrubienie basu. Czasami wydawał mi się on trochę zbyt "sterydowy", superciężki, ale też nieco spowolniony. Mniejszy model jest pod tym względem lepszy, przynajmniej jeśli chodzi o współpracę z iPadem. Tym razem niskich tonów nie puszczono samopas – są nadal obfite, ale też nieco bardziej konturowe i utwardzone w najniższym podzakresie. Do tego góra pasma jest bardziej pewna siebie, dzięki czemu w brzmieniu pojawiło się coś, czego z Momentum Black mi brakowało: powietrze, oddech, lepsze wybrzmienia i pogłosy. Choć Momentum On-Ear zachowują wiele cech brzmieniowych starszego brata, to muzyka odsłuchiwana za ich pośrednictwem nie działa już tak kojąco – barwy nadal są nasycone, ale pojawia się też pożądany, zwłaszcza w muzyce rockowej, pazur. Nie można też narzekać na przejrzystość średnicy, dzięki której wokale są bardziej wyraźne niż z większym modelem, a cały przekaz zyskuje na precyzji. Nie bez powodu podczas odsłuchów chętniej sięgałem po mocniejsze nagrania, jak choćby "The Raven That Refused To Sing" Stevena Wilsona. Mocarnie wypadły też nagrania System of a Down czy Metalliki, zwłaszcza te mniej skompresowane. Odczuwalny w porównaniu z Momentum Black przyrost energii, równie dobra dynamika i już nie tląca się iskierka radości, a rozpierająca przekaz radocha – tak można by w skrócie opisać to brzmienie.

Podsumowanie

Większy model miał pogodzić oba światy – stacjonarnego hi-fi z (najlepiej) dedykowanym wzmacniaczem słuchawkowym (to wówczas z Momentum Black można było wycisnąć wszystko, co "fabryka dała") i mobilnego audio, bazującego na smartfonach, tabletach i innych plikowych grajkach. Momentum On-Ear są dedykowane do urządzeń przenośnych i dostrojone trochę inaczej: zabierają się do pracy z większą energią, dzięki czemu są w stanie tchnąć w słuchacza zdrowy optymizm. Miłośnikom ostrego łojenia (i nie tylko) to się na pewno spodoba.

Werdykt: Sennheiser Momentum On-Ear

★★★★★ Świetnie wykonane słuchawki, oferujące bardzo energetyczne brzmienie