Shelter 201

Shelter 201

Testujemy jedyną w ofercie, bardzo rozsądnie wycenioną wkładkę gramofonową typu MM japońskiego producenta, firmy Shelter, model 201

  • Data: 2016-07-22

Produkty audio są dobrami luksusowymi, za które trzeba niekiedy zapłacić majątek, jednak czasami dla zwykłych zjadaczy chleba pojawiają się promyki nadziei. Mówię o produktach, których cena nie szokuje, a które mimo tego gwarantują granie na wysokim poziomie, dowodząc tym samym, że można takowe zaoferować, nie żądając równowartości nerki czy innego ważnego organu. Świetnym przykładem takiego produktu jest testowana wkładka typu MM, Shelter 201. Opowieść o niej mogłaby się rozpoczynać tak: za górami, lasami, oceanami, bo w dalekiej Japonii, od wielu już lat istnieje sobie firma oferująca cieszące się ogromnym uznaniem na całym świecie wkładki z ruchomą cewką (MC). Aż tu nagle (tak naprawdę kilka lat temu) gruchnęła wieść, że na rynek trafiła pierwsza wkładka tejże marki z ruchomym magnesem. Skąd taka nagła zmiana, pytało wielu? A pytań pojawiło się nawet więcej, gdy okazało się, że jej cena jest zupełnie niejapońska.

Chętnych do jej posłuchania nie brakowało, a ci, którym się to udało, stwierdzili, iż oferuje ona wyjątkową wręcz jakość brzmienia w swojej cenie. Szybko co prawda niektórzy dopatrzyli się bardzo bliskiego fizycznego podobieństwa z wkładką Pearl firmy Sumiko, co tłumaczyłoby, skąd w ofercie Sheltera wzięła się wkładka MM, ale Ci, którzy oba te produkty porównali bezpośrednio (bazuję na opiniach zasłyszanych i wyczytanych w internecie, bo sam takiej możliwości nie miałem), zgodnie uznali Sheltera za zdecydowanego zwycięzcę tego pojedynku. I choć już trochę czasu minęło od premiery, 201-ka cieszy się niesłabnącą popularnością wśród miłośników czarnej płyty na całym świecie, co jasno dowodzi, że jest produktem wartym zainteresowania. W końcu nie wszyscy kupują wkładki kosztujące po kilka czy kilkanaście tysięcy złotych. Niezależnie od poziomu cenowego, a może właśnie szczególnie w przypadku produktów bardzo rozsądnie wycenionych, warto dokonać zakupu, który w danej cenie ma najwięcej do zaoferowania. Shelter wydaje się w swojej kategorii cenowej bardzo mocnym kandydatem. Przyjrzyjmy mu się zatem bliżej.

Jakość brzmienia

Odbiór tego Sheltera, podobnie jak i wszystkich innych produktów audio, będzie pochodną oczekiwań w stosunku do tej wkładki oraz osobistych preferencji. Ten pierwszy czynnik wynika z tego, do czego dana osoba jest przyzwyczajona. Ten drugi z tego, jakiej muzyki i jak lubi słuchać, i na jakim systemie. Wiele osób zaczyna swoją przygodę z analogiem np. z Goldringiem Electrą czy z Ortofonem Red 2M. Obie te wkładki dobrze ustawione, w odpowiednim towarzystwie mają do zaoferowania już całkiem sporo. Potrafią zagrać szczegółowo, spójnie, oferując muzykalne granie, którego można słuchać z prawdziwą przyjemnością, czerpiąc satysfakcję z obcowania z dobrze zagraną i nagraną muzyką. Tyle że wiele osób, które już zakosztują muzyki granej z czarnej płyty, prędzej czy później zechce z niej usłyszeć jeszcze więcej, podane w bardziej wyrafinowany sposób, zwłaszcza jeśli zdarzyło im się posłuchać swoich płyt na systemie wyższej klasy.

Shelter 201 jest niewątpliwie bardzo ciekawą propozycją upgrade'u posiadanego systemu. To nadal wkładka MM, więc nie ma konieczności dokonywania żadnych zmian w systemie – ten sam przedwzmacniacz gramofonowy, wolnostojący czy wbudowany we wzmacniaczu zintegrowanym, będzie i z tą wkładką współpracował, a i pewnie z kompatybilnością ramienia i samej wkładki problemów nie będzie. Oczywiście od klasy posiadanego phonostage'a zależy, czy pełen potencjał 201-ki zostanie faktycznie wykorzystany. A ten, już teraz zdradzę, jest spory. Dodajmy, że testowana wkładka kosztuje circa 2 razy więcej niż obie wyżej wymienione, więc i w tym aspekcie wszystko się zgadza – powinien to być solidny upgrade, a jednocześnie raczej tańszy niż przechodzenie na wkładkę MC i związaną z tym, w większości przypadków, dodatkową wymianą phonostage'a. Ja zupełnie niedawno miałem okazję odświeżyć sobie znajomość z Goldringiem Electrą (pierwszą audiofilską wkładką, którą posiadałem sporo lat temu), a i Red Ortofona trafia do mnie często z niedrogimi gramofonami Pro-Jecta czy Thorensa. Może więc nie w bezpośrednim porównaniu, ale mogę powiedzieć, iż doświadczyłem postępu, jaki w stosunku do tych wkładek oferuje Shelter.

Świetne brzmienie

Zacznijmy jednakże od tego, jak gra testowana wkładka. Po pierwsze gra dobrze nasyconym środkiem pasma, co wcale niekoniecznie należy do podstawowych zalet wkładek z ruchomym magnesem. Dzięki temu już od pierwszych taktów moją uwagą zawładnął wokal Anny Marii Jopek – ciepły, gęsty, ale i czysty, a dodatkowo gładki, ekspresyjny i pełen seksapilu. Kolejne płyty z różnych gatunków muzycznych z Pavarottim, moją ukochaną Leontyną Price, Ellą Fitzgerald i Louisem Armstrongiem, a nawet AC/DC i Metalliką włącznie potwierdziły, jak dobrze, naturalnie wypadają wszystkie wokale. Tak, nawet Brian Johnson i James Hetfield wypadli dobrze, a czytelność ich głosów była ponadprzeciętna. Podobnie rzecz się miała z instrumentami akustycznymi. Tych także słuchałem z krążków mających po kilkadziesiąt lat i z nagranych współcześnie. Barwa, niezła dynamika, naturalność brzmienia, dobre nasycenie – to wszystko zalety testowanego Sheltera.

Co może nieco dziwić, zważywszy na poziom cenowy testowanej wkładki, to naprawdę dobre różnicowanie nagrań. Różnice między albumami nagranymi w "złotej erze" winylu a współcześnie czy między krążkami wydanymi (to oczywiście skrajne porównanie) przez MoFi a tymi, które wyprodukowała nasza rodzima Muza, były pokazane bezbłędnie. Jasne, że gdy porówna się to granie z tym, co oferują dużo droższe wkładki (np. mój AirTight PC3), to pewne uśrednianie prezentacji słychać. Ale z kolei postęp w zakresie właśnie różnicowania w porównaniu z wymienionymi wcześniej tańszymi konkurentami, Goldringiem i Ortofonem, jest znaczący. Owo dobre różnicowanie nie wynika jednakże z jakiejś szczególnej analityczności 201-ki. Na tym poziomie cenowym nie można oczekiwać wybitnej rozdzielczości, choć ta nie jest zła, o separacji także już wspominałem, więc choć Shelter potrafi odczytać z rowków płyt mnóstwo detali, to nie przekłada się to na analityczną formę prezentacji. Owe detale są bowiem wkomponowywane w większą całość i to na niej koncentruje się uwaga słuchacza. Wkładka ta skupia się na przekazaniu istoty muzyki bardziej niż szczegółów jej wykonania, choć np. bez trudu wyławia solistę grającego nawet na tle wielkiej orkiestry symfonicznej.

Wracając na chwilę do rockowego grania wspomnianych wcześniej kapel – pokazały one, że zalety typowe dla wkładek MM, czyli energetyczność, dynamika przekazu czy dobrze prowadzony rytm, można śmiało przypisać również i 201-ce. Japońska wkładka potrafi zakołysać pokojem, sprawić, że kończyny mimowolnie wystukują rytm, a piszącemu te słowa trudno było wysiedzieć w fotelu, gdy na scenie szalał Angus Young. Shelter pokazał tu jasno, że nie tylko odczytuje nieco więcej informacji z rowków płyty (w porównaniu ze wspomnianymi Goldringiem i Ortofonem), ale i potrafi je płynnie złożyć w większą całość, trzymając to wszystko w ryzach, nie pozwalając, by w prezentowaną muzykę wkradł się chaos, choć przecież są to nagrania dość dalekie od standardów audiofilskich realizacji i tłoczeń. Udanie oddawana była także koncertowa atmosfera, niezależnie od gatunku muzyki. Czy było to ogólne szaleństwo na "Live" AC/DC, czy wyważony entuzjazm szwedzkiej publiczności na "Jazz at the Pawnshop", Shelter pokazywał to w udany, przekonujący, żywy sposób.

A skoro już mowa o płytach koncertowych, nagranych w prawdziwych, a nie sztucznie wykreowanych, warunkach akustycznych, to pokazały one, iż Shelter prezentuje naprawdę szeroką, ale też i niespecjalnie głęboką scenę. Na wielu płytach zaskakiwały mnie dźwięki dochodzące z miejsc znajdujących się dobry metr na lewo od lewej kolumny i na prawo od prawej. Powiedziałbym wręcz, że 201-ka grała szerzej niż większość odsłuchiwanych przeze mnie wkładek, a na pewno szerzej niż wszystkie, które miałem w domu w tym samym czasie, mimo iż były one droższe (niektóre dużo droższe). Efekt był trochę taki, jakby ktoś wziął "normalną" scenę i rozciągnął ją na boki, siłą rzeczy równocześnie ją spłycając. Stąd o ile wokalistka śpiewała wyraźnie przed towarzyszącym jej zespołem, o tyle za nią reszta bandu już aż takiej głębi (jaką znam z droższych wkładek) nie miała. I znowu muszę powtórzyć – mimo tego – nie było wcale wrażenia płaskiej, dwuwymiarowej sceny. Odbierałem tę prezentację jako coś zupełnie normalnego. Tak naprawdę przecież siedząc na widowni w trakcie koncertu, nie analizujemy, który instrument jest bliżej, który dalej – dociera do nas raczej swego rodzaju ściana dźwięku, muzyka jako całość i tak właśnie, całościowo, ją odbieramy. Shelter robi dokładnie to samo – to granie całościowe, bez jakiejś nadzwyczajnej separacji, bez superprecyzyjnej definicji każdego źródła dźwięku, bez specjalnej głębi. Dostajemy pewną, dobrze poukładaną, spójną całość, w ramach której zaznaczone są spore bryły instrumentów, ale tylko zaznaczone, a nie wycięte z otoczenia.

Owo spłycenie sceny słychać było np. na mojej ulubionej wersji "Carmen", gdzie maszerujące dość daleko za solistami chóry tym razem zostały nieco "podciągnięte" do przodu. Wprawdzie aby to usłyszeć, trzeba się było dobrze wsłuchiwać, sprawdzać, jak to wygląda w porównaniu z utrwaloną w pamięci wersją, bo przecież w czasie normalnego słuchania uwaga słuchacza skupia się na pierwszym planie, na fantastycznych solistach. Kolejny element, którym 201-ka różni się zarówno od tańszych, jak i droższych wkładek to prezentacja wybrzmień. W porównaniu z tymi pierwszymi słychać pewien postęp, acz nie jest on duży. Natomiast porównując jej granie do choćby mojego AirTighta, słychać wyraźnie, że Shelter wybrzmienia, jak również pogłos pomieszczenia nieco skraca, aczkolwiek nie na tyle, by miało to przeszkadzać.

Wart uwagi jest bas – mocny, dociążony, raczej mięsisty i nieco okrągły niż superszybki czy wybitnie konturowy. Taka jego forma doskonale uzupełnia wyższą cześć pasma, a spójności tego grania niczego zarzucić się nie da. Shelter sprawdzał się przy mocnym, elektrycznym basie wspartym perkusją – choćby na czarnym albumie Metalliki, dbając o odpowiednią potęgę brzmienia kontrolowaną na tyle, na ile pozwala na to sama realizacja nagrania. Przy popisach, np. Marcusa Millera, przydałoby się odrobinę więcej szybkości i konturu, aby w pełni oddać mistrzostwo artysty, ale to znowu raczej marudzenie człowieka grającego na co dzień na wkładce kilkanaście razy droższej. Przy basie akustycznym (kontrabasie) dobrze oddana była barwa, także potęga tego instrumentu, niezłe były proporcje między strunami a pudłem (te pierwsze były w niewielkim stopniu faworyzowane) i tylko wybrzmienia mogłyby być ciut dłuższe. Testowana niedawno Electra serwowała krótszy, nieco twardszy bas, który jednakże nie miał takiej potęgi, masy i zejścia, jakie oferuje Shelter. Góra pasma w wydaniu japońskiej wkładki jest dość delikatna, nie ma w niej za grosz ostrości czy agresji. Wynika to z delikatnego zaokrąglenia samej góry, które jednakże nie szkodzi specjalnie dźwięczności wysokich tonów. Przydałoby się ciut więcej otwarcia i oddechu, acz tych jest więcej niż w przypadku tańszych wkładek, do których się co chwila odnoszę, więc i w tym zakresie 201-ka daje postęp. Dla osób, które lubują się w muzyce pełnej metalowych instrumentów perkusyjnych, pewnie taki sposób prezentacji nie będzie wymarzonym – są wkładki, które grają wysokie tony mocniej, w bardziej dźwięczny, szybszy sposób i to one pewnie byłyby pierwszym wyborem do takiej muzyki. Ale już fani, zwykle tak sobie nagranego rocka, docenią Sheltera, bo ten nie będzie eksponował wyostrzeń, rozjaśnień czy szorstkości wysokich tonów, których w takich nagraniach znaleźć można sporo. Przy nagraniach wokalnych uszu nie będą też drażnić wyeksponowane sybilanty.

Podsumowanie

Może i byłem nieco sceptycznie nastawiony do wkładki typu MM za relatywnie niewielkie pieniądze, tym bardziej że przecież sygnowana jest logo producenta po pierwsze specjalizującego się we wkładkach z ruchomą cewką (MC), a po drugie z zupełnie innego pułapu cenowego. A jednak okazało się, iż jest to jeden z tych produktów, które oferują wyjątkowo atrakcyjny stosunek oferowanej jakości brzmienia do ceny, którą trzeba za niego zapłacić. To ciepłe, w dobrym tego słowa znaczeniu, nasycone, namacalne granie z delikatnie preferowaną średnicą, acz także i mocnym, dociążonym basem i dźwięcznymi, nawet jeśli delikatnie wycofanymi na samej górze wysokimi tonami.

Ta ostatnia cecha sprawia, że i gorzej nagranych/wytłoczonych płyt słucha się z przyjemnością, co wynika również z faktu, iż Shelter skupia się na zawartości muzycznej nagrań, a nie na ich analizie. Jest w tym graniu sporo ekspresji, emocji, więc nawet nastawiony analitycznie słuchacz szybko zanurza się w muzyce, a gdy już igła przeskakująca na końcu rowka oderwie go od muzycznej podróży, pogna do gramofonu, by jak najszybciej zmienić stronę płyty i wrócić w świat pięknej, angażującej muzyki. Patrząc z pozycji użytkownika wielokrotnie droższej wkładki, mogę szczerze powiedzieć, że gdyby przyszło mi z jakichkolwiek powodów przejść na dużo tańszy system, to Shelter byłby bardzo mocnym kandydatem na jego gwiazdę.

Werdykt: Shelter 201

★★★★★ W swojej cenie nie do pobicia, konkurencji trzeba szukać pośród wkładek nawet dwukrotnie droższych