Sonus faber Olympica II

Sonus faber Olympica II

Niemal każdy produkt firmy Sonus Faber jest czymś wyjątkowym ? postanowiliśmy sprawdzić, czy kolumny podłogowe Olympica II potwierdzają tę regułę

  • Data: 2015-07-13

Ostatnie lata były bardzo owocnym okresem dla inżynierów projektujących kolumny Sonus Faber. Nie sposób nie zauważyć tego, że Włosi nieustannie poszerzają swoją ofertę ? stosunkowo niedawno wprowadzono na rynek ?przystępną cenowo? serię Venere, a już podczas targów High End Show w Monachium zaprezentowano kolejną nowość, czyli rodzinę urządzeń Olympica. Symbol ?II? przy nazwie testowanego modelu oznacza, że mamy do czynienia ze środkowym reprezentantem linii, która ? jeśli pominiemy głośnik centralny ? składa się zasadniczo z trzech przedstawicieli: ?I? to kolumny podstawkowe, natomiast ?III? to większe konstrukcje podłogowe, w których do trzech przetworników znanych z ?II? dodano jeszcze jeden głośnik niskotonowy.

Stolarka stoi tu na najwyższym poziomie, dbałość o szczegóły jest fantastyczna, a wykończenie ? nieskazitelne, co sumarycznie dodaje opisywanym konstrukcjom jeszcze większego uroku. To zabawne, że gdy inni producenci kolumn skupiają się na dopracowywaniu swoich produktów od strony wizualnej, nigdy nie udaje im się tego tak dobrze uchwycić. Recenzowana para włoskich kolumn została pokryta przepiękną okleiną z drewna orzechowego z klonowymi wstawkami, z kolei górne, przednie i tylne ścianki obito prawdziwą skórą. Umieszczone na bocznych ściankach pionowe szczeliny będące wylotami bas-refleksu zakryto dla odmiany perforowanymi panelami z metalu. Gdyby na coś takiego pozwoliła sobie jakakolwiek inna firma, jej produkt prezentowałby się krzykliwie i ordynarnie ? kolumny Olympica II zasługują jednak na to, by określić je mianem ?boskich?.

W pięknych skrzynkach zainstalowano ciekawy zestaw przetworników ? zacznijmy opis od 29-milimetrowego tweetera z jedwabną kopułką opartego na rozwiązaniu sprawdzonym już w hi-endowych Aidach. Wysokotonowiec został wyposażony w ?przytrzymujący? membranę korektor fazy ?Arrow Point? ? cała ta konstrukcja ma łączyć zalety klasycznej kopułki oraz przetwornika pierścieniowego i jest napędzana przez nowy system magnesów neodymowych. Jeśli chodzi o głośnik średniotonowy, to jego cewka została nawinięta na karkasie ze specjalnego kompozytu pozwalającego uniknąć prądów wirowych, a 150-milimetrową membranę wykonano z mieszanki celulozy, kapoku, kenafu i innych włókien pochodzenia organicznego (co powinno się przekładać na naturalność brzmienia), po czym pokryto dodatkowo warstwą przezroczystego, lepkiego impregnatu o właściwościach tłumiących. Przetwornik niskotonowy ma stożkową membranę kanapkową o średnicy 180 milimetrów; rdzeń ze sztywnej, zaawansowanej technologicznie pianki obłożono tu z każdej strony warstwą impregnowanej celulozy. Cewka o długim skoku ma 38 milimetrów średnicy, a za jej napędzanie odpowiada potężny system magnesów.

Częstotliwości podziału zwrotnicy to 250 Hz oraz 2,5 kHz ? nie jest to rewolucyjne rozwiązanie, chociaż producent twierdzi, że charakterystyki fazowe i częstotliwościowe filtrów o łagodnych zboczach dobierano w taki sposób, by zapewnić optymalne efekty w kwestii przestrzenności brzmienia oraz spójności czasowej sygnału generowanego przez poszczególne przetworniki. Pasmo przenoszenia rozciąga się od 40Hz do 30kHz, a skuteczność kolumn to według deklaracji konstruktorów 88dB/1W/1m. Nominalna impedancja modelu Olympica II to 4?, a sugerowana moc wzmacniacza powinna wynosić od 50 do 250W ? przyda się zatem jakaś porządna i naprawdę mocna konstrukcja tranzystorowa. Jak pokazały odsłuchy, recenzowane kolumny zaskakująco dobrze radzą sobie w sytuacji, w której znajdą się blisko tylnej ściany pomieszczenia, choć ideałem byłoby zostawić za nimi przynajmniej metr wolnej przestrzeni i dogiąć nieco osie urządzeń w kierunku słuchacza. Ogólnie rzecz ujmując, ustawienie opisywanego tu sprzętu okazało się zaskakująco łatwe, przynajmniej w kontekście tego, co bywa normą w tej kategorii cenowej.

Jakość dźwięku

Olympica II to kolumny, które charakteryzują się dobrze wyważonymi rozmiarami i świetnie się sprawdzą w sporym (choć niekoniecznie ogromnym) pomieszczeniu odsłuchowym typowego audiofila. Nie wolno zapominać o tym, że wielbiciel dobrego brzmienia gotowy wydać na kolumny kwotę 35 tysięcy złotych stąpa po grząskim gruncie ? może przecież zacząć rozważać kupno elektrostatów, sprzętu z przetwornikami wstęgowymi, konstrukcji hybrydowych i innych rozwiązań. Potem często okazuje się, że do tak egzotycznych urządzeń trudno dobrać resztę systemu, a próby właściwego ustawienia świeżo kupionych głośników zamieniają się w istny koszmar. Recenzowane kolumny marki Sonus Faber nie serwują właścicielowi tego typu rozterek ? wypełniają pomieszczenie odsłuchowe obszernym dźwiękiem, który wiernie oddaje aspekt przestrzenny muzyki, a zarazem pozbawiony jest jakichkolwiek przekłamań barwowych.

Bas prezentowany przez opisywane tu kolumn jest zwarty i stanowczy, ale nigdy nie dominuje nad resztą spektrum ani nie przesłania muzyki. Słuchacz czuje, że ten zakres pasma jest ważną częścią całości, a nie samodzielnym elementem. Odsłuch utworu ?Great Train Robbery? grupy Black Uhuru pokazał, że bas włoskich urządzeń może się pojawiać i znikać na zawołanie, a przy okazji porusza się na tyle szybko, by świetnie oddać groove obecny w tej muzyce. Słuchacz nigdy nie odnosi jednak wrażenia, że kolumny stworzone przez firmę Sonus Faber próbują upiększać nagrania ? szczególnie w zakresie niskich dźwięków brzmienie jest czyste, zwarte i rzeczowe w najlepszym tego słowa znaczeniu. Jeżeli ktoś oczekuje od kolumn zdolności generowania hałaśliwego łomotu, powinien sobie poszukać innego faworyta. Z drugiej jednak strony wystarczy posłuchać utworu ?L.F.O.? grupy LFO specjalizującej się w muzyce elektronicznej, aby zorientować się, że rozciągnięcie basu jest naprawdę godne pochwały, żeby nie powiedzieć ? wyśmienite.

Osoba obcująca z tymi kolumnami może czerpać mnóstwo frajdy z przysłuchiwania się temu, jak znakomicie bas łączy się ze średnicą. Przejście pomiędzy tymi zakresami jest niezwykle płynne, a granica ? niedostrzegalna. Nie ma tu wrażenia rywalizacji dwóch przetworników, co zdarza się czasem w przypadku mniej udanych konstrukcji trójdrożnych, zamiast tego odbiorca jest łagodnie prowadzony ku cudownie zróżnicowanej średnicy pełnej przestrzeni i barw. Kolumny Olympica II nie należą do urządzeń, które starałyby się naśladować niezwykłą czystością brzmienia studyjne monitory ? słuchacz może się raczej spodziewać delikatnie ocieplonej średnicy rzucającej subtelną poświatę na całe pasmo. To nie jest wcale krytyka: takie zestrojenie recenzowanego tu sprzętu nieznacznie łagodzi niektóre spośród naprawdę sterylnych nagrań, takich jak chociażby ?Liar Liar? grupy The Castaways, dzięki czemu stają się one odrobinę bardziej strawne. Sposób, w jaki kolumny ukazują średnicę, ma jeszcze jedną zaletę: ten zakres prezentowany jest bardzo szczegółowo i nie można narzekać na brak rozdzielczości, ale włoskie konstrukcje nie popadają równocześnie w twardość i jaskrawość. Niektórym hi-endowym zestawom ta sztuka niestety się nie udaje, a gdy przychodzi czas na odsłuch słabiej zrealizowanego nagrania, nagle okazuje się, że najlepiej byłoby uciec do innego pomieszczenia.

Góra pasma, jaką pokazują opisywane tu kolumny, prezentuje się całkiem dobrze i generalnie dorównuje pozostałym zakresom. W tej kategorii cenowej można byłoby pomarzyć o łagodności i delikatności przetwornika wstęgowego Apogee lub dobrego panelu elektrostatycznego ? chociażby któregoś z produktów firmy Martin Logan. Nie wolno jednak zapominać o tym, że te urządzenia zmagają się z innymi problemami i w niektórych dziedzinach (na przykład w kwestii basu) prezentują się zdecydowanie słabiej niż Olympica II. Tak naprawdę liczy się to, że soprany opisywanych tu kolumn Sonus Faber nie wpływają negatywnie na ogólny (skądinąd bardzo wysoki) poziom brzmienia. Zastosowany tu tweeter to przykład dobrze zaprojektowanej konstrukcji kopułkowej, która nadaje cudownego blasku uderzeniom hi-hatu obecnym w przyziemnej, rockowej piosence ?Near Wild Heaven? grupy R.E.M. Gdy podczas odsłuchów sięgnąłem po skomponowany przez Isaaca Hayesa temat z filmu ?Shaft?, otwierający ten utwór rytm wybijany na talerzu zabrzmiał niezwykle namacalnie ? tweeter śmiało zaprezentował wszystkie szczegóły, maksymalnie przybliżając słuchaczowi obraz pałek uderzających w blachę. Muszę też przyznać, że góra pasma doskonale łączy się z niższymi zakresami, a odbiorca ma wrażenie, że dźwięki każdego z kanałów generowane są przez jeden przetwornik, a nie przez trzy membrany obecne w każdej ze skrzynek.

Olympica II to z całą pewnością dobrze zestrojony produkt ? są to kolumny, które cechują się niezwykłą spójnością barwową i pozbawione są problematycznych wycinków pasma zwracających uwagę na kiepsko dobrane głośniki lub nieprawidłowo zaprojektowaną zwrotnicę. Jak te cechy przekładają się jednak na spójność czasową sygnałów generowanych przez wszystkie przetworniki? W przypadku dużych konstrukcji trójdrożnych to zawsze istotne pytanie, gdyż jest tu sporo rzeczy, które trzeba z sobą połączyć. Na całe szczęście recenzowane kolumny radzą sobie w tej materii naprawdę dobrze ? brzmienie jest zwarte i kontrolowane, nie ma również mowy o rozmazywaniu początków lub zakończeń dźwięków. Owszem, nie ma co liczyć na ostre niczym brzytwa transjenty, którymi mogą się pochwalić dobre elektrostaty, ale różnica nie jest aż taka wielka, a obraz akustyczny prezentowany przez Olympiki II odbierany jest jako szybki i kontrolowany. To wrażenie jest na tyle silne, że słuchacz od razu może się skupić na poszczególnych elementach muzyki, a podążanie za nimi nie sprawi mu trudności. Taka zdolność czytelnego prezentowania rozmaitych części składowych miksu to zawsze cecha, która wyróżnia dobre kolumny.

Kolejnym aspektem związanym ze spójnością fazową jest wiarygodność obrazu stereofonicznego oraz głębia ukazywanej sceny dźwiękowej. Również i tutaj recenzowane urządzenia zbierają najwyższe noty. Jeśli chodzi o kwestie przestrzenności, to Olympica II jest konstrukcją, która gra szerokim i obszernym dźwiękiem ? pokonuje pod tym względem niektórych konwencjonalnych rywali, choć nie zaserwuje słuchaczowi hektarów przestrzeni, jak mają to w zwyczaju robić panele elektrostatyczne. Wystarczyło jednak, że podczas odsłuchów sięgnąłem po klasyczne nagranie VI symfonii ?Pastoralnej? Ludwiga van Beethovena wydane przez wytwórnię Deutsche Grammophon, a od razu stało się jasne, że produkt firmy Sonus Faber potrafi właściwie rozlokować na scenie instrumentalistów wchodzących w skład orkiestry, i dotyczy to również muzyków siedzących w ostatnich rzędach. Jedynie w przypadku najpotężniejszych kulminacji dynamicznych można było zauważyć, że kolumny nie dysponują mocą dorównującą droższym produktom budowanym bez oglądania się na koszty. To, co proponuje Olympica II, to delikatny, szczegółowy i wyszukany dźwięk, który ujmuje swoją dynamiką i zapewnia satysfakcję muzyczną. Co więcej, to kolumny, których zawsze słucha się z najwyższą przyjemnością.

Podsumowanie

Niemal wszystkie kolumny kosztujące około 35 tysięcy złotych są pod takim czy innym względem znakomitymi konstrukcjami, więc kwestia wyboru sprowadza się do podjęcia decyzji, na jakim aspekcie brzmienia najbardziej zależy potencjalnemu nabywcy. Olympiki II przypadną do gustu osobom poszukującym sprzętu, który prezentuje się przyzwoicie w każdej dziedzinie, a więc zapewnia potężny, przestrzenny i szczegółowy dźwięk cechujący się właściwym odwzorowaniem barw, mocnym basem oraz gładką, ładnie rozciągniętą górą pasma ? i pokazuje to wszystko bez względu na to, z jakim gatunkiem muzycznym musi sobie akurat poradzić. To urządzenia, które nie próbują imponować w jednej dziedzinie, a ich siła leży we wszechstronności. Olympica II to nowy gracz wśród podłogowych kolumn klasy hi-end, a jeżeli ktoś poszukuje świetnego sprzętu zdolnego poradzić sobie z rozmaitymi wyzwaniami, z pewnością powinien posłuchać, co ten model ma do zaoferowania.

Werdykt: Sonus faber Olympica II

★★★★★ Fantastyczne kolumny podłogowe z górnej półki obdarzone świetnym brzmieniem