Music Hall 5.3SE

Music Hall 5.3SE

Testujemy stosunkowo niedrogi gramofon produkcji amerykańskiej Music Hall 5.3SE z wkładką Ortofon 2M Bronze

  • Data: 2016-07-22

W katalogu Music Halla model 5.3SE zajmuje pozycję mniej więcej pośrodku, czyli jest stosunkowo tani. Konstrukcyjnie (i genetycznie) gramofon ten stanowi interesującą hybrydę. Warto wiedzieć, że Music Hall został założony przez dystrybutora Pro-Jecta w USA i gramofony te wykorzystują w szerokim zakresie podzespoły i całe moduły tego austriackiego producenta. Nie trzeba chyba dodawać, że ramiona brandowane jako Music Hall to w rzeczywistości katalogowe ramiona Pro-Jecta.

Budowa

Gramofon prezentuje się bardzo elegancko, głównie dzięki przyjemnemu kontrastowi między górną płytą w kolorze drzewa różanego a dolną w matowej czerni. Budowa chassis jest nieco bardziej zaawansowana niż budowa Pro-Jectów z tej samej półki, bowiem Music Hall stosuje dwie płyty oddzielone od siebie miękkim zawieszeniem. Jest to budżetowy ekwiwalent bardziej zaawansowanych konstrukcyjnie (i drogich) miękkich zawieszeń, najczęściej opartych na sprężynach. Tutaj mamy do czynienia z dolną, nieruchomą płytą i górną, pływającą. Do tej górnej zamocowano ramię gramofonu. Silnik jest ukryty pod metalowym talerzem (ten talerz to też odstępstwo od rozwiązań Pro-Jecta), dzięki specyficznej konstrukcji chassis silnik jest odsprzężony od ramienia gramofonowego. Zasilacz to nieco większy model wtyczkowy, łączony z obudową silnika za pomocą gniazda koncentrycznego podobnego do stosowanych np. w notebookach. Uprzedzając test odsłuchowy, od razu powiem, że działanie silnika nie przenosi się na ramię i wkładkę.

Do testów otrzymałem gramofon z ramieniem węglowym Pro-Ject z metalową głowicą nakładaną na węglowy stożek. Ramię to jest łatwe do regulacji, ustawienie VTA wymaga pewnego wysiłku (odkręcanie śrub kluczem Allena), ale jest wykonalne. Regulacja nacisku odbywa się za pomocą typowego rozwiązania Pro-Jecta, czyli bardzo silnie odsprzężonej (chybocącej się) przeciwwagi umieszczonej na szpindlu poniżej osi samego ramienia. Antyskating jest również typowy, ciężarek na lince z regulacją położenia, bez szczególnie szerokiego zakresu regulacji. Z ramienia wyprowadzono zamocowany na stałe prosty przewód niezbalansowany z dodatkową żyłą uziemienia.

Podobnie jak wiele gramofonów o kształcie opartym na kątach prostych, również Music Hall wyposażono w pokrywę. Jest to rozwiązanie bardzo praktyczne, godne polecenia, gdyż chroni urządzenie zarówno przed kurzem, jak i ingerencją obcych istot (koty, dzieci, służba). Jednym z zastrzeżeń, jakie mam do gramofonów hi-endowych, kosztujących taczkę pieniędzy, jest to, że z powodu fantazyjnych kształtów zwykle nie są wyposażone w szczelne pokrywy. A szkoda, bo pokrywa naprawdę zapewnia nam spokojny sen.

Należy napisać jeszcze, że gramofon do testu przyszedł wyposażony w preinstalowaną wkładkę. Był to przetwornik MM, model 2M Bronze, wkładka z zaawansowanym szlifem Fine Line, całkiem zresztą nietania i obiecująca dobre brzmienie.

No dobrze, wszystko wskazuje, że mamy do czynienia z dobrym budżetowym gramofonem, ale jak w smaku? Czyli jak to brzmi?

Jakość brzmienia

Dźwięk od pierwszego słuchania robi wrażenie przede wszystkim szczegółowego, określiłbym go jako wnikliwy, czyli sięgający głęboko do istoty przekazu i niefaworyzujący żadnej ze składowych pasma. Czego tu nie ma? Jest bardzo dużo informacji, nie ma natomiast analogowego "misia", uważanego kiedyś za typowy dla gramofonu. Tego rodzaju szkodliwy stereotyp w Polsce wiąże się chyba z dawną popularnością wkładek MM Tenorela z igłami sferycznymi, które serwowały nam w latach minionych z przyciężkim wdziękiem hołubce zespołu "Mazowsze". Współczesne wkładki MM nie mają nic wspólnego z tym stereotypem i 2M Bronze nie jest wyjątkiem. Gramofon Music Hall wyposażony w tę wkładkę dźwięczy świeżo, elegancko, szybko i naprawdę nie pozostawia wiele domysłom. Żadnych "misiów", żadnych tajemnic, wszystko podane jak na dłoni, elegancko i nowocześnie zarazem. Oprócz barwy i energii dźwięku zwróciłem również uwagę na bardzo stabilną scenę dźwiękową, z jednoznaczną lokalizacją źródeł pozornych. Nie ma najmniejszego problemu z odnalezieniem na scenie instrumentów – żadnych zagubionych skrzypiec czy uciekającego kontrabasu. Wokaliści stoją na środku i nigdzie się nie wybierają. Umysł słuchacza, nawet ortodoksyjnego audiofila-poszukiwacza, nie rozprasza się na śledzenie zamazanej lokalizacji instrumentów, lecz może w spokoju kontemplować muzykę.

Dźwięk tego gramofonu, uwzględniając jego relatywnie niską cenę, spełnia moim zdaniem warunek neutralności. To słowo nieźle oddaje jego charakter. Jest przejrzysty, dynamiczny, ma naturalną barwę. Jedyne, co można mu zarzucić, to pewna lekkość brzmienia, ale wielbiciele zwalistego basu na pewno sobie z tym poradzą, zestawiając go z inną wkładką lub z ciężko brzmiącą resztą toru. Mnie osobiście to brzmienie się podoba, przypomina mi trochę dźwięk, jaki miałem z gramofonu Linna z wkładką AT OC9 pierwszej generacji. Dobre, eleganckie, kompletne brzmienie połączone z ergonomią i ładnym wyglądem i to wszystko za nieduże pieniądze.

Warto wiedzieć

Firma Music Hall odświeżyła niedawno niemal całą ofertę. Oprócz nowszych wersji podstawowej "dwójki" (mmf-2.3 i mmf-2.3 LE) modyfikacjom uległy także modele ze środka i góry cennika. Wprawdzie obyło się bez rewolucji, jednak zmianą godną odnotowania jest wprowadzenie karbonowych ramion (proponowanych w zestawie) zamiast aluminiowych.

Zmieniły się też propozycje wkładek – obecnie Music Hall w wyższych "piątkach" i "siódemkach" stawia na produkty Ortofona, w "dziewiątce" na Goldringa, zaś w budżetowych "dwójkach" oferuje sygnowaną własnym logo wkładkę Spirit, wykonaną na zamówienie przez firmę Audio Technica. Główna modyfikacja konstrukcyjna dotyczy jednak napędu wszystkich nowych modeli – zastosowano silniki synchroniczne prądu stałego. Ceny nowych gramofonów Music Hall zaczynają się od 2.190zł za model mmf-2.3 i kończą na 8.990 zł za model mmf-9.3 w wersji z wkładką Goldring Eroica lub 7.690 zł bez.

Podsumowanie

Moje pierwsze zetknięcie z gramofonem Music Halla okazało się wielce przyjemnym doświadczeniem, a gramofon ten polecam wszystkim, którzy dopiero chcą rozpocząć swoją przygodę w ekscytującym świecie analogu.

Werdykt: Music Hall 5.3SE

★★★★★ Kompletne brzmienie za nieduże pieniądze – jak znalazł na początek przygody z analogiem