Hegel Rost

Hegel Rost

Norweski Hegel idzie za ciosem, wypuszczając kolejny wzmacniacz zintegrowany o olbrzymim potencjale

  • Data: 2016-11-03

Konstrukcje Hegla oferują brzmienie wysokiej jakości, o czym nie raz mogłem się przekonać, testując poszczególne modele tej norweskiej marki. Zachwycony byłem zarówno flagowym modelem H360, jak i H80, bo w swojej kategorii cenowej są to wzmacniacze doskonałe – konstrukcje referencyjne, mogące sprostać oczekiwaniom osób preferujących brzmienie o najwyższej wierności i naturalności. Hegel niczego w brzmieniu nie upiększa i nie podkolorowuje. Wśród miłośników purystycznych konstrukcji są oczywiście osoby lubujące się w dźwięku o lampowym charakterze, czasem szytym nieco ponad miarę, wykraczającym poza standardy high fidelity, a więc niebędącym wzorcem naturalności i wierności.

To oczywiście kwestia indywidualnych preferencji. Ale jeśli ktoś poszukuje prawdy w nagraniach, to Hegel został stworzony właśnie dla niego; to wzmacniacz adresowany do melomanów, którzy nie chcą wydawać kosmicznych pieniędzy na konstrukcje high-end.

Model Röst jest dla mnie sporym zaskoczeniem, gdyż po testach H80 i H360, które odniosły duży rynkowy sukces, nie sądziłem, że uda się je jeszcze rozwinąć. Jednak norweski producent postanowił wypuścić na rynek amplifikację bliźniaczo podobną do modelu H80, z tą jednak różnicą, że bazującą również na rozwiązaniach zaczerpniętych z flagowego wzmacniacza H360.

Diabeł tkwi w szczegółach

Jak napisałem wcześniej, przy budowie nowego wzmacniacza Röst marki Hegel bazowano na nieco tańszej integrze, a mianowicie modelu H80, który w pełni zasłużenie cieszy się dobrą opinią. Wzmacniacz H80 na swoim pułapie cenowym prezentuje brzmienie niemal idealne, przynajmniej pod względem naturalności i wierności przekazu. Taki styl grania dotychczas był zarezerwowany dla znacznie droższych, w zasadzie już hi-endowych konstrukcji, a tu nagle okazało się, że Norwegowie z Hegla zbudowali wzmacniacz niemal idealny, zdolny do wysterowania również tych trudniejszych kolumn. Nic więc dziwnego, że producent postanowił pójść za ciosem, projektując wzmacniacz mający z założenia być jeszcze lepszy niż H80.

Z zewnątrz Röst prezentuje identyczną bryłę jak jego starszy brat H80, ale na tym podobieństwa się kończą, bowiem najnowszy wzmacniacz dostępny jest w pięknej tonacji ciepłej bieli. Do tego wyposażono go w zupełnie nowy, zdecydowanie atrakcyjniejszy wyświetlacz, czytelny nawet z większych odległości. Norwedzy wyposażyli swoje najnowsze dzieło w inny pilot – plastikowy płaski sterownik zastąpiono tym razem urządzeniem większego kalibru, wykonanym w całości z metalu, a więc kojarzącym się z droższą elektroniką. Z tyłu oprócz trzech wejść optycznych cyfrowych i jednego koaksjalnego jest również wejście USB, ale absolutną nowością jest już wejście Ethernet, dzięki któremu Hegel może współpracować z domową siecią internetową i przyjmować muzykę odtwarzaną z plików PCM (WAV/AIFF), FLAC, Ogg i MP3. Hegel może pracować w standardzie UPnP/DLNA, a także AirPlay, więc w stosunku do swego protoplasty zyskał nowe funkcjonalności. Do tego Röst, według zapewnień producenta, może pracować w systemie automatyki domowej Control4, bardzo popularnym w Stanach Zjednoczonych, ale również powoli wprowadzanym do Europy. Co ciekawe, wzmacniacz ten posiada nieco przeprojektowany układ terminali wyjściowych – trzpienie dodatnie są szerzej rozstawione od ujemnych. Ma to związek ze zwiększonym bezpieczeństwem w instalacjach, gdzie wykorzystuje się kable zakończone widełkami, ponieważ ryzyko ich przypadkowego zwarcia zostało mocno ograniczone.

Jeśli idzie o wnętrze, to w zasadzie laik nie dostrzeże żadnych różnic, jednak, jak to zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach. Röst otrzymał wyższej klasy transformator toroidalny, choć praktycznie z zewnątrz między nowym a starym nie widać żadnej różnicy. Jednak nowy cechuje się wyższą mocą, bo zwiększono ją z 250VA do 258VA – to niewiele, ale z pewnością większe znaczenie miało tu użycie wyższej jakości zwojów, nawijanych z jeszcze większą precyzją, co pozwoliło ograniczyć szumy i uzyskać niższe zniekształcenia. Bateria kondensatorów pozostała bez zmian, a więc są to znane z H80 cztery jednostki wyprodukowane przez NoVer o pojemności 10.000µF, co sumarycznie daje pojemność 40.000µF, a więc tyle, ile powinien otrzymać transformator o mocy w okolicach 250VA. Producent udoskonalił nieco układ Sound Engine, co widać chociażby w obrębie tranzystorów towarzyszących charakterystycznym niebieskim mostkom kryjącym w swoim wnętrzu część wspomnianego układu.

W okolicach stopni końcowych wymieniono kondensatory elektrolityczne w gałęziach układu sterującego stopniami końcowymi z jednostek marki Jamicon na sprawdzone i nieco lepsze Rubycon. Natomiast w torze sygnałowym przedwzmacniacza pozostawiono charakterystyczne zielone kondensatory marki Nichicon z serii Muse. Zastosowano też nieco inne rezystory – te podstawowe, zwykłe jednostki występujące w H80 tuż za układami Sound Engine wymieniono na znakomite rezystory Vishay Dale. Natomiast największe zmiany zaszły w samych stopniach końcowych, ponieważ wyposażono je w zupełnie inne tranzystory mocy – znane z H80 dwie pary jednostek 2SC5200 + 2SA1943 marki Toshiba zastąpiono dwiema parami tranzystorów 2SC5949 + 2SA2121 od tego samego producenta. Zmiana ta sugeruje, że przy tej samej mocy Röst po prostu pracuje przy jeszcze mniej wysilonych stopniach końcowych, a do tego dysponują one nieco wyższą wydajnością prądową, co pozwala nawet na łączenie wzmacniacza z kolumnami o impedancji schodzącej do 2 omów i jest to naprawdę rewelacyjny wynik!

Röst w porównaniu z H80 dysponuje również wyższym współczynnikiem tłumienia i podczas gdy w modelu H80 wynosił on nieco ponad 1000, to w przypadku testowanego wzmacniacza wynik ten podwojono, co również należy postrzegać jako ogromny krok naprzód.

Tworząc dźwięk na nowo

Hegel Röst dysponuje swobodą brzmienia, z jaką można mieć do czynienia jedynie w przypadku naprawdę mocarnych tranzystorowych konstrukcji. Ten skandynawski wzmacniacz wygląda niepozornie, co dla wielu osób może być mylące, jednak rezerwa w operowaniu dynamiką, jaką można odczuć podczas jego odsłuchu, jest rzeczywiście imponująca – niskotonowe głębokie pasaże w muzyce klasycznej nie robią na tej norweskiej konstrukcji większego wrażenia, co było słychać podczas odtwarzania dużych składów symfonicznych czy też organów kościelnych. Podobnie zresztą było z mocniejszymi gatunkami muzycznymi w postaci rocka i metalu, nie wspominając już o pulsującej subsonicznym basem, pełnej energii muzyce klubowej.

Przy odsłuchu wzmacniacza Röst najważniejsze jednak było dla mnie to, jak zachowa się w bezpośredniej konfrontacji z modelem H80. Muszę przyznać, że na samym początku odsłuchu obydwie konstrukcje brzmiały jak dla mnie niemal identycznie, ale im dłużej wsłuchiwałem się i porównywałem obydwa wzmacniacze, tym różnica w ich brzmieniu była coraz bardziej słyszalna.

Röst, jak na samym początku wspomniałem, mimo takiej samej mocy, jak w przypadku H80, dysponuje znacznie bardziej odczuwalnym wolumenem i swobodą w operowaniu dynamiką, ponieważ wszelkie kontrasty dynamiczne między poszczególnymi dźwiękami wydają się kształtowane przez ten wzmacniacz z precyzją na jeszcze wyższym poziomie. To samo dotyczy plastyki brzmienia, bo Röst jest pod tym względem bardziej finezyjny od H80, zahaczając już niemal o perfekcjonizm. Hegel Röst w niektórych aspektach kojarzył mi się momentami z Accuphase E-470 – japoński wzmacniacz ujął mnie nie tylko klarownością przekazu, ale też zdolnością do wiernego ukazania istoty każdego dźwięku niezależnie od jego wielkości i wybrzmienia. Podobnie było, gdy odsłuchiwałem norweską integrę – dźwięki z płyty SACD Larsa Danielssona "Libera Me", nawet w tych najdrobniejszych warstwach, wydobywały się z kolumn w niewymuszonym, naturalnym tempie, a przy tym każdy z nich był właściwie zaakcentowany, nie tylko pod względem siły przebicia, ale przede wszystkim barwy. Obojętnie czy słuchałem genialnego, mechanicznie brzmiącego elektronicznego utworu "Austen" z płyty zatytułowanej "Cephus" zespołu Bad Sector z plików WAV, czy też sięgałem po muzykę w wykonaniu Patricii Barber i towarzyszącego jej małego jazzowego składu, Röst zawsze dawał mi możliwość odczucia klimatu danego utworu czy płyty, a to w zasadzie potrafią już tylko konstrukcje brzmiące na wysokim poziomie.

To właśnie poprzez właściwą artykulację dynamiczną, ale też dokładnie podaną barwę, bez zbędnego upiększania i podkolorowywania, Röst mimo niewygórowanej ceny okazuje się wzmacniaczem oferującym wiele cech brzmienia typowych dla konstrukcji hi-end. Przestrzeń kreowana jest precyzyjnie, bez żadnych przekłamań – jeśli posiadacie wybitnie dobrze brzmiące zespoły głośnikowe, zwłaszcza pod kątem stereofonii, to Hegel na pewno będzie mocnym ogniwem takiego dwukanałowego systemu. Zaś kontrola basu jest imponująca, tak samo jak dokładność w cyzelowaniu najsubtelniejszych dźwięków w zakresie najwyższych tonów. Z kolei średnica urzeka naturalnym i wiernym kolorytem, niezależnie od odsłuchiwanego gatunku muzycznego. Czy można chcieć czegoś więcej, zwłaszcza za te pieniądze? Nie sądzę.

Warto wiedzieć

Jest to z pozoru mało znacząca zmiana, ale Hegel w modelu Röst w miejsce plastikowych stopek (stosowanych m.in. w modelu H80) użył tym razem odpowiedników niemal w całości wykonanych z gumy. Ten materiał oprócz lepszych właściwości związanych z tłumieniem wibracji jest również mniej podatny na ślizganie się, niezależnie od rodzaju podłoża, na jakim ustawimy wzmacniacz. Nie tylko w mojej opinii, ale i wielu innych osób wzmacniacze Hegla wyposażone w plastikowe stopki sprawiały kłopoty podczas podłączania okablowania sygnałowego, głośnikowego czy sieciowego, ponieważ nawet przy użyciu niewielkiej siły podczas wciskania wtyków w odpowiednie terminale wzmacniacz ślizgał się po stoliku czy innym podłożu. Obecnie problem ten w zasadzie nie występuje i wydaje mi się, że nie tylko ku mojemu zadowoleniu, ale podejrzewam, że także innych użytkowników.

Podsumowanie

Jeśli Hegel ma raz na jakiś czas wypuszczać takie konstrukcje, jak Röst, to ja nie mam nic przeciwko. Być może zmobilizuje to innych producentów do obniżki cen swoich urządzeń, albo przynajmniej zmusi do jeszcze bardziej wytężonej pracy nad nowymi modelami. Dla mnie Röst jest wzmacniaczem wartym każdej wydanej na nieco złotówki, a najważniejszy jest fakt, że nie jest to tylko i wyłącznie "goła" integra, a fantastycznie wyposażone urządzenie, będące w stanie przetwarzać wszelkiej maści sygnały audio pochodzące z różnych źródeł. Röst dysponuje wysokiej klasy przetwornikiem cyfrowo-analogowym i odtwarzanie za jego pośrednictwem plików w bezstratnych formatach pochodzących z zasobów znajdujących się na dysku twardym czy też za pośrednictwem muzycznych serwisów, takich jak Tidal, okazuje się prawdziwą ucztą, zwłaszcza dla osób preferujących właśnie tego typu cyfrowe źródła.

Dla mnie Röst okazał się konstrukcją kompletną, a to oznacza, że jest to nie tylko wzmacniacz o świetnym brzmieniu, ale też zdolny do współpracy z różnego rodzaju zespołami głośnikowymi. W tej niepozornej, smukłej i eleganckiej bryle kryje się prawdziwie zaawansowana technologicznie konstrukcja. Norwegowie z Hegla niemal do perfekcji dopracowali amplifikację klasy AB i zanosi się na to, że jeszcze przez długi czas nikt za porównywalne pieniądze nie wprowadzi niczego lepszego.

Werdykt: Hegel Rost

★★★★★ Röst może okazać się znakomitym elementem toru audio, wokół którego można zacząć budować system stereo na wysokim poziomie. Dzięki wysokiej jakości przetwornika cyfrowo-analogowego świetnie radzi sobie z odtwarzaniem strumieniowanej muzyki