Pioneer SE-MJ561BT

Pioneer SE-MJ561BT

Bezprzewodowe słuchawki SE-MJ561BT Pioneera to przykład na to, że świetny design i ciekawe brzmienie nie muszą kosztować majątku

  • Data: 2016-11-03

Nie wiem, kto w Pioneerze zdecydował, żeby kolejne modele różnych produktów oznaczać ciągami liter i cyfr. Być może jest to wygodne dla producenta, ale klient nie ma łatwo. Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić sytuację, w której kupujący wchodzi do sklepu i mówi: "Dzień dobry, czy macie Państwo słuchawki Pioneera SE-MJ561BT?" Może trochę się czepiam, w końcu wielu z nas robi dziś zakupy przez internet, a do tego, by w wyszukiwarkę bezbłędnie wpisać taką nazwę, wystarczy znajomość skrótów Ctrl+C i Ctrl+V. Z drugiej strony takie nazewnictwo jest właściwie skazane na świadome pomijanie. A taki produkt, jak opisywane tu słuchawki, których wygląd, brzmienie i cena robią tak korzystne wrażenie, z pewnością na to nie zasługuje.

Konstrukcja

Z prostotą tego designu trudno polemizować – SE-MJ561BT to esencja słuchawek. Ten wygląd jest ponadczasowy i nic dziwnego, że wykorzystują go również producenci nauszników mniej znanych u nas marek, takich jak Puro, Diskin czy Böhm. Całość robi jeszcze większe wrażenie, gdy uświadomimy sobie, na ile te słuchawki wyceniono. Taki wygląd i materiały za mniej więcej 370zł (w sieci można kupić nawet jeszcze taniej) to rzecz niemal niespotykana. Najlepsze, że nie ma tu żadnych niedoróbek i wszystko świetnie do siebie pasuje: pałąk oraz pady nauszników powleczone sztuczną, ale przyjemną w dotyku skórą, a także zewnętrzna część muszli wykonana z aluminium o satynowej powierzchni (jeśli to nie nie aluminium, to imitacja jest doskonała). Zastosowanie takich, a nie innych materiałów pozwoliło również utrzymać niewielką wagę słuchawek – ich noszenie na głowie jest bardzo komfortowe.

Pracę modelu SE-MJ561BT kontroluje się za pomocą przycisków umieszczonych w lewej muszli (prawa jest pod tym względem całkowicie dziewicza). Umieszczono tam trzy okrągłe guziki dające dostęp do najważniejszych funkcji. Największym włączamy/wyłączamy słuchawki, parujemy je ze źródłem Bluetooth, rozpoczynamy/pauzujemy odtwarzanie muzyki, a także odbieramy i kończymy rozmowy (mikrofon jest tuż obok). Dwa mniejsze przyciski, oznaczone jako "+" i "–", służą do, odpowiednio, pogłaśniania/przeskakiwania do kolejnego utworu oraz do ściszania/powrotu do początku odtwarzanego utworu. Tuż obok włącznika umieszczono jedyne gniazdo: micro-USB. Oznacza to, że po rozładowaniu akumulatora słuchawek używać się nie da. Ale jest też dobra wiadomość: bateria zapewnia ok. 13–14 godzin odtwarzania muzyki za pośrednictwem Bluetooth, a jej pełne naładowanie zajmuje niecałe 3 godziny (kabel microUSB to jedyne akcesorium, jakie znajdziemy w zestawie). Osoby, które korzystają ze smartfonów z funkcją NFC, ucieszy zapewne możliwość ich szybkiego sparownia ze słuchawkami Pioneera poprzez zbliżenie obu urządzeń – połączenie jest wówczas nawiązywane błyskawicznie.

Oczywiście aby utrzymać tak atrakcyjną cenę SE-MJ561BT, trzeba było poszukać oszczędności. Widać to przede wszystkim we wspomnianym już braku gniazda minijack i tym samym niemożności korzystania ze słuchawek w trybie "pasywnym", jak również w pozbawieniu tego modelu modnego ostatnio, aktywnego systemu redukcji szumów. Niejako na pocieszenie dostajemy odpowiednio dobrany nacisk pałąka i poduszki, które dobrze przylegają do uszu i w niemałym stopniu wygłuszają hałas zewnętrzny.

Jakość brzmienia

Zaskakujące, jak wyraźnie zmienia się brzmienie słuchawek SE-MJ561BT w zależności od wykorzystanego źródła dźwięku. Podczas testu był to Samsung Galaxy S7 na przemian z iPadem 2 – słuchawki za circa 370zł wyraźnie pokazały różnice między nimi, dowodząc tym samym, że zaawansowane układy audio w urządzeniach mobilnych to nie żaden "bullshit" tylko coś, co ma, nomen omen, głęboki sens.

Z tabletem Apple'a (aplikacje Muzyka i Tidal) dźwięk był niemal jednowymiarowy. Efekt w pewnym sensie przypominał to, co w fotografii cyfrowej daje wydłużenie ogniskowej: spłycenie głębi ostrości. "Czułość" ustawiona na pierwszy plan pozwoliła bardzo ładnie wyodrębnić z tła wokale i podkreślić takie elementy, jak overduby (wokale zdublowane), ale jednocześnie "wyciszyć" pogłosy. Wcale nie odniosłem jednak wrażenia, że głos wokalistów odstaje od pozostałych instrumentów – czytelność źródeł pozornych i selektywność przekazu cały czas prezentowały wysoki poziom.

Po sparowaniu słuchawek ze smartfonem Samsunga w dźwięku zaszły całkiem wyraźne zmiany (aby porównanie miało sens, użyłem tej samej aplikacji Apple Music oraz Tidala, naturalnie tym razem na Androida): przekaz nabrał głębi, scena wyraźnie zyskała też na szerokości. O pojawieniu się tych dwóch wymiarów nie decydowały jednak – jak można by sądzić – wysokie tony (te były prawie cały czas minimalnie wycofane), lecz przede wszystkim bas: donośny, znacznie lepiej rozciągnięty niż wcześniej, a także średnica z dużą ilością szczegółów. Jednak uwagi nie skupiały już same wokale czy różnego rodzaju smaczki "zebrane" z tła i rzucone na pierwszy plan; teraz przekaz stał się ciągłą i gęstą przestrzenią, w której stosunkowo łatwo dało się uchwycić np. stopniowe zanikanie energii poszczególnych dźwięków. O takim brzmieniu mówi się często "harmonijne", co oznacza po prostu, że przekaz jest oparty na właściwych proporcjach. Pełny, miękkawy bas, pastelowe barwy, delikatnie zmatowione wysokie tony i nieco uśredniona dynamika (opis ten odnosi się do wyjątkowo wciągającej prezentacji uzyskanej za pośrednictwem smartfonu Samsung Galaxy S7) dały też pewną niepowtarzalną gładkość, stojącą niejako na straży dźwięku, który nigdy nie przekracza granicy, za którą staje się irytujący.

Podsumowanie

Słuchawki SE-MJ561BT wyglądają jakby kosztowały dwa razy więcej, a ich brzmienie z wysokiej klasy źródłem mobilnym, jak np. Samsung Galaxy S7, potrafi zaskoczyć spokojem, ciepłem i gładkością. Z tymi słuchawkami można się doskonale zrelaksować, nie wyrzekając się przy tym drobnych szczegółów, które urozmaicają muzyczny przekaz. Te słuchawki w takiej cenie to doprawdy okazja, więc wyróżnienie Najlepszy Zakup, w pełni uzasadnione!

Werdykt: Pioneer SE-MJ561BT

★★★★★ Im lepszy smartfon z nimi sparujemy, tym lepiej zagrają. Nie straszny im nawet mezalians cenowy z Samsungiem Galaxy S7