Tannoy Mercury 7.1

Tannoy Mercury 7.1

Mercury 7.1 należą do najmniejszych kolumn tej budżetowej serii i przeznaczone są do nagłośnienia niewielkich pokoi oraz do pracy w bliskim polu

  • Data: 2016-04-19

Nowa seria Mercury bazuje na zdecydowanie lepszych rozwiązaniach konstrukcyjnych, mających przekładać się na dźwięk wyższej klasy. Konkretnie większe kopułki wysokotonowe, a także precyzyjniej pracujący stożek nisko-średniotonowy odpowiadają za bardziej czytelne brzmienie. Jednak najbardziej spektakularną zmianą jest znacznie lepsza spójność brzmienia między głośnikami. Już po teście podłogowej konstrukcji Mercury 7.4 i monitorów Mercury 7.2 utwierdziłem się w przekonaniu, że nowe modele z tej znanej serii są zdecydowanym krokiem naprzód – to właśnie swego rodzaju symbioza między głośnikami, a także bardziej wyrafinowany przekaz w zakresie średnich tonów urzekły mnie najbardziej.

Nowe kolumny prezentują się też lepiej stylistycznie i nawiązują do najnowszych trendów wzorniczych. Mimo niskiej ceny klient ma do wyboru trzy warianty kolorystyczne, co nie jest tak oczywiste w przypadku wielu zespołów głośnikowych z tego przedziału cenowego. Na uwagę zasługuje również fakt, że seria Mercury oferuje dwa modele wśród kolumn podstawkowych – testowane konstrukcje są znacznie mniejsze od monitorów 7.2, co ucieszy fanów niewielkich monitorów pracujących w bliskim polu, na przykład w połączeniu z komputerem w bliskim sąsiedztwie ekranu LCD.

Prostota i pomysł

Mercury 7.1 są esencją prostoty, ale też wykonano je z dbałością o najważniejsze elementy odpowiadające za jakość brzmienia. Szkocki producent wyraźnie skupił się na poprawie konstrukcji samych głośników, a są one przecież kluczowe w każdej kolumnie. Teraz kopułka wysokotonowa jest nieco większa, bo jej średnica wynosi 28mm, użyto także udoskonalonego, lżejszego materiału. Membrana, mimo że jest większa (ma to pozytywny wpływ na obniżenie rezonansu własnego, a tym samym redukcję zniekształceń), wciąż utrzymuje minimalną masę, co jest szczególnie ważne podczas odtwarzania najsubtelniejszych dźwięków w najwyższych partiach górnych rejestrów. Mercury 7.1 mogą dzięki temu brzmieć bardziej szczegółowo i rozdzielczo. Zmiany nie ominęły również głośnika odpowiadającego za przekaz średnich i niskich tonów. Lekka pulpa papierowa jest na tyle sztywna, że szybko reaguje na impulsy pochodzące z układu magnetycznego i cewki, a jednocześnie nie odkształca się nadmiernie, co ma niewątpliwie pozytywny wpływ na reprodukcję niskich tonów. Oczywiście pulpa papierowa nie należy do najsztywniejszych materiałów, jakie stosowane są do budowy membran głośnikowych (różnego rodzaju kompozyty, aluminium oraz tytan osiągają jeszcze wyższą sztywność), ale jest to szczególnie lubiany przez konstruktorów materiał, chociażby z racji specyfiki brzmienia (wiele osób twierdzi, że tego typu membrany dają najbardziej naturalne brzmienie), ale też dobrego stosunku sztywności do tłumienia wewnętrznego. Model Mercury 7.1 ma też znacznie mniejszą średnicę stożka nisko-średniotonowego niż ten zastosowany w większych monitorach Mercury 7.2. Dzięki temu bas będzie szybki, ale jednocześnie zostanie to okupione spłyconym zasięgiem w jego najniższych rejonach.

Skrzynki są filigranowe i z tego względu dzięki ograniczonej powierzchni są bardzo sztywne. To przekłada się na mniejsze podkolorowania dźwięku przez obudowy. Dzięki sporej sztywności te kolumny nie będą wpadać w wibracje. Obudowy oklejane są drewnopodobną folią winylową, ale muszę przyznać, że wersja w jasnym dębie prezentuje się szczególnie atrakcyjnie i bardzo przypomina naturalną okleinę, jaką zwykle stosuje się w znacznie droższych kolumnach. Układ rezonansowy ulokowano z tyłu, ale ze względu na niezbyt niski zasięg tych kolumn w paśmie basu nie trzeba aż tak przejmować się zachowaniem odpowiedniej odległości od ściany przy ich ustawieniu. Mały przetwornik nisko-średniotonowy inaczej przenosi też średnie i wyższe partie basu, właśnie ze względu na niewielką średnicę, więc interakcje z pomieszczeniem są w tym przypadku mniejszym ryzykiem niż w odniesieniu do znacznie większych jednostek wśród głośników niskotonowych.

Szybko i zwięźle

Mercury 7.1 wyposażono w mały przetwornik nisko-średniotonowy i niewielką skrzynkę typu bas-refleks, więc przy takich wymiarach stożka i obudowy nie ma co oczekiwać spektakularnych efektów w zakresie basu. Te filigranowe szkockie kolumny zaprojektowano do pracy w małych pokojach i w bliskim polu, i w tej roli sprawdzą się znakomicie. Zatem nie należy tych monitorów traktować jako kolumn do bicia rekordów pod względem dynamiki w skali makro czy głębi basu, bo w tych kategoriach po prostu się nie sprawdzą. Z drugiej strony to właśnie ze względu na ich kompaktowe wymiary, a także łatwość w ustawieniu i pewną specyfikę brzmienia mogą okazać się idealnym wyborem dla osób szukających tanich kolumn, które oferują szybki, punktowy, spójny dźwięk. Dwudrożny układ głośnikowy zestrojono tak, żeby skupiał się na istocie dźwięku, a nie penetrował obszary, jakie z oczywistych względów dla tych kolumn są niedostępne. Mała dwudrożna konstrukcja ma swoje ograniczenia, ale producent nie chciał za wszelką cenę zrobić z tych kolumn zespołu głośnikowego udającego coś, czym nie jest i to mi się bardzo spodobało. Bo te filigranowe kolumienki właśnie ze względu na bezpośredni i czytelny przekaz są w stanie oddać atmosferę pewnych nagrań bardziej dobitnie niż nieco droższe podłogowe zespoły głośnikowe. A jeśli ktoś chciałby Mercury 7.1 stosować w bliskim polu, to mimo układu bas-refleks wyprowadzonego z tyłu okażą się wyjątkowo łatwe w ustawieniu.

Odsłuch tych kolumn przeprowadziłem w 14-metrowym pokoju i muszę przyznać, że nawet ustawione na podstawkach i nieco oddalone od ścian były w stanie zaprezentować gęste i sprężyste brzmienie. Oczywiście jeśli słuchamy za ich pośrednictwem małych składów jazzowych czy też muzyki pop, to skala dźwięku, jaką dysponują, okazuje się w zupełności wystarczająca. Natomiast w przypadku klasyki, a zwłaszcza dużych składów symfonicznych zaczynają wychodzić niedostatki w głębi basu, co jest oczywiście normą w przypadku kolumn tej wielkości. Z drugiej jednak strony, jak już wcześniej wspominałem, Mercury 7.1 nie silą się na bicie rekordów tam, gdzie mogłoby to spalić na panewce – za to skupiają się dobrze na zakresie, jaki są w stanie odtwarzać i tutaj muszę przyznać, że wywiązują się z tego zadania znakomicie. Naturalnie słuchając Mercury 7.1 po większych monitorach Mercury 7.2, odczuwa się pewien niedosyt w basie, ale z drugiej strony niskie tony okazały się dobrze wyważone w proporcjach w stosunku do średnicy i góry pasma, a to świadczy tylko o klasie tych tanich i niewielkich monitorów.

W muzyce wokalnej i instrumentalnej filigranowe Mercury 7.1 zaprezentowały spójny i przestrzenny obraz dźwiękowy. Zwłaszcza stereofonia w wykonaniu Tannoya szczególnie przypadła mi do gustu. Małe skrzynki łatwo znikają z pokoju i pozostawiają słuchacza z dosyć precyzyjnie rysowaną sceną dźwiękową. Wyraźnie było słychać, że za ten stan rzeczy w dużej mierze odpowiada nowa kopułka wysokotonowa. Do tego dźwięk został starannie "zszyty" w miejscu, gdzie dochodzi do podziału między głośnikami – filtry w zwrotnicy dobrano pod tym względem na tyle dokładnie, że przejście z jednego głośnika na drugi odbywało się gładko i bez słyszalnych silnych podbić czy zapadłości na charakterystyce częstotliwości. Mercury 7.1, zwłaszcza w bliskim polu, są bezpośrednie, więc wokale brzmią czytelnie i są dobrze wyodrębnione na tle towarzyszących im instrumentów. Pierwszy plan wydaje się nieco wypchnięty do przodu, ale efekt ten był zwykle potęgowany, jeśli kolumny pracowały właśnie w bliskim polu. Z kolei ustawione na drewnianych standach, już w klasycznej konfiguracji, prezentowały mniej wysunięty pierwszy plan, za to zdecydowanie lepszą i bardziej złożoną głębię. Tak czy inaczej, niezależnie od ustawienia, te filigranowe kolumny pod względem prezentacji przestrzeni spokojnie mogłyby stawać w szranki ze znacznie droższymi monitorami i bez problemu im dorównać.

Warto wiedzieć

Konfiguracja Mercury 7.1 nie przysparza większych problemów, ponieważ są one wyjątkowo przyjazne dla wzmacniaczy, ale bynajmniej nie chodzi tu o efektywność czy oporność znamionową (choć te parametry cechują się raczej przeciętnymi wartościami na tle podobnych konstrukcji), ale przede wszystkim o charakter brzmienia. Łącząc te kolumny nawet ze wzmacniaczem klasy średniej, mamy gwarancję, że nie popsują one niczego w dźwięku, a to już jest spora zaleta, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę przedział cenowy, w jakim się znajdują. Do napędzania tych kolumn można stosować nawet amplifikacje kosztujące 3–4 tys. złotych, ale też znacznie droższe, dzięki czemu te filigranowe kolumny zyskają na jakości brzmienia. Podczas testu wykorzystałem trzy tranzystorowe wzmacniacze zintegrowane – AMC XIA, Goldnote S1 oraz Hegel H80. Z każdym z nich kolumny prezentowały szybki, konturowy, poprawny pod wieloma względami dźwięk.

Podsumowanie

Małe Tannoye są tanie, ale ich jakość brzmienia okazuje się znacznie wykraczać poza to, co prezentują inne kolumny głośnikowe w podobnym przedziale cenowym. Musimy jednak pamiętać, jak to w budżetowym przedziale cenowym bywa, że te monitory nie są pozbawione wad, ale jednocześnie mają wiele zalet, za które melomani poszukujący niewielkich kolumn z pewnością je pokochają. Mimo niezbyt nisko schodzącego basu dostajemy sprężyste i punktowe w charakterze brzmienie z nutą fantazji w zakresie średnich tonów. Mercury 7.1 brzmią podobnie jak większe monitory 7.2, ale z taką różnicą, że nie oferują już basu o takiej głębi, co jest oczywiste ze względu na ich konstrukcje i gabaryty. Jednak w pewnych warunkach to właśnie takie niewielkie kolumny sprawdzą się lepiej od innych.

Werdykt: Tannoy Mercury 7.1

★★★★½ Mercury 7.1 okażą się przede wszystkim dobrym wyborem dla osób poszukujących niewielkich i łatwych w ustawieniu kolumn podstawkowych, mających pracować w bliskim polu i w niewielkich pokojach