Aequo Audio Ensis

Aequo Audio Ensis

Jednym z najczęściej komentowanych produktów ostatniej wystawy High-End w Monachium były kolumny holenderskiej firmy Aequo Audio Ensis. Nieduże, zgrabne, z aktywnym basem podbiły serca wielu zwiedzających

  • Data: 2017-01-17

To kolumny o oryginalnym designie, takim, którego łatwo się nie zapomina. Jak mi powiedzieli w czasie Audio Video Show dwaj członkowie sześcioosobowego zespołu, który stworzył ten model, Ivo Sparidaens i Paul Rassin, proces ich przygotowania trwał 5 lat. Jest to wprawdzie pierwszy produkt w ofercie tej marki, ale prace nad kolejnym są już poważnie zaawansowane.

Mówiąc zupełnie szczerze, gdy zobaczyłem te kolumny po raz pierwszy, nie wzbudziły one mojego zaufania – pomyślałem "ot, kolejna nowa marka, która przygotowała designerski produkt audio, mający ładnie wyglądać w salonie". Wąziutki front, doczepiony aktywny moduł basowy, znakomite, eleganckie wykończenie, wszystko to wskazywało na taki właśnie scenariusz. Wystarczyło jednakże usiąść na chwilę i posłuchać, jak te holenderskie kolumny brzmią, by natychmiast zapomnieć o stereotypach. Nawet w warunkach wystawowych doskonale było słychać ich klasę. Cena co prawda nie należy do niskich, ale też, jak na dzisiejsze (paskudne) realia rynku audio, nie jest bynajmniej szalona. Gdy więc po Audio Video Show okazało się, że Ensis mogą trafić do mnie na test, z radością zaakceptowałem propozycję. Kolumny dostarczyli osobiście wspomniani już Ivo i Paul, których mogliście Państwo spotkać w pokoju Audio Atelier w czasie wystawy, gdzie dbali o odpowiednią prezentację swojego "dziecka". Wystarczyło je ustawić, podłączyć do prądu i do wzmacniacza, aby rozpocząć odsłuchy.

Budowa

Zanim o samym brzmieniu, kilka słów o konstrukcji Ensis. To konstrukcja trójdrożna, półaktywna, o oryginalnym kształcie. Od frontu widzimy wąski, wysoki słupek rozszerzający się na dole, zaś patrząc z boku, można mieć różne skojarzenia – ja widziałem ślimaka z muszlą na dole i wysoko uniesioną nogą. Głośnik wysoko- i średniotonowy pochodzą z firmy Audio Technology. Umieszczono je dość wysoko na pochylonym do tyłu froncie. Na górze pracuje miękka kopułka umieszczona w niewielkim, specjalnie wyprofilowanym zagłębieniu, wyposażona dodatkowo w korektor fazowy. Poniżej pracuje przetwornik średniotonowy z membraną polipropylenową. Aktywny moduł basowy umieszczono w dolnej części kolumny, za frontem. Patrząc z boku, ma on mniej więcej okrągły kształt, ale patrząc z przodu, widać, że o ile w miejscu styku ma szerokość frontu, o tyle dalej ścianki rozchodzą się na boki, więc tył modułu jest już wyraźnie szerszy niż przednia ścianka kolumny. Tworzy to ciekawy efekt wizualny, bo nie zaburza wrażenia, iż mamy do czynienia z bardzo szczupłą, nienarzucającą się swoją wielkością kolumną. Dziesięciocalowy woofer basowy z aluminiową membraną ukrytą pod czarną maskownicą skierowano w bok. Naprzeciwko umieszczono metalową płytę tej samej wielkości, gdzie od wewnątrz zapewne zamontowano 500W wzmacniacz (analogowy) w klasie D oraz resztę elektroniki. Z zewnątrz natomiast umieszczono dwa pokrętła regulacji umożliwiające dostosowanie prezentacji niskich tonów do wielkości pomieszczenia oraz ustawienia kolumn. Brak bas-refleksu sprawia, że Ensis mogą grać ustawione nawet przy samej ścianie, ale równie dobrze mogą zająć miejsce na na środku pokoju, z daleka od ścian i innych przeszkód. Wspomniane regulacje pozwolą zoptymalizować prezentację w każdym ustawieniu. Z tyłu modułu umieszczono parę znakomitych gniazd głośnikowych oraz gniazdo zasilające typu PowerCon Neutrika z posrebrzanymi stykami. Kolumny są dostarczane ze stosownymi kablami zasilającymi, jako że dostępność sieciówek z tymi wtykami jest mocno ograniczona.

Obudowę wykonano z kilku materiałów. Zewnętrzną warstwę płaskiego frontu, dostępnego w kolorze białym lub czarnym, wykonano z polimerów z dodatkiem minerałów. Wewnętrzną natomiast z wyjątkowo gęstej odmiany MDF-u. Pozostałą, zaokrągloną z tyłu część obudowy wykonano z giętego drewna. Ma ona budowę kanapkową, składającą się z dziewięciu warstw – trzy twarde, dwie miękkie i trzy sztywne. Dodatkowo użyto materiału tłumiącego o nazwie Grey Matter Compound. Jego zastosowanie zostało poparte wieloma eksperymentami. Jak mi powiedzieli twórcy, nie chcieli, by kolumny były zbyt ciężkie, zamiast więc zastosować ten materiał w całym wnętrzu, użyli go jedynie tam, gdzie było to kluczowe dla brzmienia, stosując także warstwy różnej grubości. Obudowa jest bardzo sztywna także dzięki zastosowaniu dodatkowych wewnętrznych wzmocnień. Całość jest znakomicie wykonana i wykończona.

Jakość brzmienia

W ciągu tygodnia, jaki spędziły u mnie te kolumny, miałem okazję posłuchać ich z różnymi wzmacniaczami. Ensis trafiły do mnie bezpośrednio po Audio Video Show wraz z kilkoma innymi produktami. Nieco zmęczony wystawą i trzema dniami sporego natężenia wszelakich dźwięków uznałem, że na początek połączę te kolumny z otrzymanym do testu 10-watowym, łotewskim, relatywnie niedrogim wzmacniaczem lampowym DIMD PP10. Miały sobie pograć cichutko przez dzień, akomodując się do mojego systemu i pomieszczenia, a za odsłuchy jako takie miałem zabrać się później, napędzając te głośniki wzmacniaczami z wyższej półki. Tymczasem, pomimo ewidentnego mezaliansu (wzmacniacz za 3,5 tys. euro połączyłem w końcu z kolumnami za 20 tys. euro) od pierwszej chwili grało to tak, że zamiast pisać relację z wystawy, dałem się wciągnąć w słuchanie kolejnych płyt i to na cały dzień. Ensis już z tym wzmacniaczem wykreowały ogromną scenę z fantastyczną głębią, poustawiały na niej duże, mające odpowiednią masę źródła pozorne i zagrały naturalnym, gładkim, barwnym i płynnym dźwiękiem. Prezentacja miała relaksacyjny charakter, w sensie braku jakichkolwiek drażniących elementów, czegokolwiek, co przeszkadzałoby w słuchaniu muzyki. Jednocześnie była także angażująca i ekscytująca, m.in. dzięki dobremu różnicowaniu nagrań, za sprawą którego każde brzmiało nieco inaczej, ciekawie. Choć wzmacniacz PP10 dysponuje mocą zaledwie 10W, to w zestawieniu z kolumnami Aequo nie dało się tego odczuć. Aktywny moduł basowy rozwiązywał problem niskiej mocy, a łotewska integra nie miała problemu z napędzeniem średnicy i góry pasma.

Odsłuch pierwszego dnia z niedrogim w stosunku do tych kolumn wzmacniaczem był jedynie wstępem do właściwych sesji umożliwiających ocenę możliwości testowanych głośników. Wykorzystując urządzenia, które w tym czasie miałem w domu, metodą prób i błędów doszedłem do zestawu optymalnego, który składał się z lampowego przedwzmacniacza Air Tight ATC-2 oraz nowego dodatku do mojego systemu, fantastycznej końcówki mocy FLS-4 włoskiej firmy AudiaFlight. Z taką właśnie amplifikacją, LampizatOrem Big7 i gramofonem J.Sikora Basic rozpocząłem odsłuchy właściwe.

Cechą, która teraz wysunęła się na pierwszy plan, była fantastyczna spójność dźwięku. Nie bez przyczyny posiadałem kiedyś kolumny z jednym szerokopasmowym głośnikiem. Tego typu konstrukcje mają swoje wady, przede wszystkim ograniczenia na obu skrajach pasma, ale ponieważ gra w nich jeden przetwornik, nie ma zwrotnicy, więc spójność dźwięku jest bezkonkurencyjna. Gdy tworzy się kolumny wielodrożne, łączy się pasma poszczególnych głośników za pomocą zwrotnicy, starając się osiągnąć efekt spójności zbliżonej właśnie do pojedynczego przetwornika. Efekty takich starań bywają różne, lepsze bądź gorsze. Gdy do równania dodaje się aktywny moduł basowy, zadanie jest jeszcze trudniejsze – wielu firmom zszycie napędzanego osobnym wzmacniaczem woofera basowego z resztą pasma wychodzi tak sobie. Tymczasem zespołowi z Aequo Audio udało się osiągnąć w tym względzie efekt, który jako żywo przypominał mi granie punktowego źródła dźwięku. To oczywiście tylko jedna z cech testowanych kolumn, ale osiągnięcie w tym właśnie zakresie przemówiło do mnie od samego początku i wzbudziło ogromny szacunek dla twórców tych kolumn. Oczywiście to także kolejny wyróżnik na tle konkurencji. Tak, wiem, że określenie "spójny dźwięk" używane jest całkiem często, ale trzeba usłyszeć holenderskie kolumny, by zdać sobie sprawę, że one robią to po prostu jeszcze lepiej niż inne. I oczywiście nie ma mowy o wadach kolumn z pojedynczym szerokopasmowcem – skraje pasma nie dają nawet najmniejszych powodów do narzekania. Ale o tym za chwilę.

Kolejną cechą, której nie sposób pominąć, choć trudno ją opisać, jest ten niezwykle gładki sposób grania. Dlaczego jest to trudne do opisania? Ano dlatego, że nie chodzi o jakąkolwiek formę (sztucznego) wygładzenia dźwięku, uspokojenia dynamiki, zaokrąglenia krańców pasma – nic podobnego. Rzecz w absolutnie naturalnej gładkości, takiej, którą charakteryzują się instrumenty grające na żywo. Niezależnie od źródła, którego używałem, muzyka brzmiała w wyrafinowany, naturalny sposób, bez śladu wyostrzeń, podbarwień czy jakichkolwiek artefaktów. Dotyczy to całego pasma, a nie tylko średnicy, którą relatywnie najłatwiej jest przedstawić w taki właśnie sposób. Najistotniejszą kwestią jest tu jednakże fakt, że nie dzieje się to na siłę, tzn. kolumny nie wygładzają sztucznie nagrań. Wystarczyło posłuchać kilku rockowych albumów, by usłyszeć, że charakterystyczny rockowy "brud" nigdzie nie zniknął, że gitary brzmią odpowiednio ostro, że "drące się" głosy dalej takie są w wydaniu Ensis. Choć jednocześnie brzmiało to w nieco bardziej cywilizowany sposób niż na ostrzej brzmiących kolumnach.

Pisałem, że wrócę do skrajów pasma. Zacznijmy od tego mniej oczywistego w przypadku tych kolumn, od góry. Zarówno przetwornik wysokotonowy, jak i średniotonowy wykonywane są na zamówienie przez firmę Audio Technology, której właścicielami są Ejvind i Per Skaaning (ojciec i syn). Tego pierwszego możecie Państwo kojarzyć z markami Dynaudio czy Scan Speakiem – i słusznie, bo to jego wcześniejsze firmy. Być może właśnie dlatego góra pasma prezentowana przez Ensis kojarzyła mi się z topowymi osiągnięciami Dynaudio. Rzecz w podkreślanej przeze mnie gładkości brzmienia, tyle że w przypadku wysokich tonów bardzo ważne jest, by nie powodowała ona ograniczenia dźwięczności i otwartości dźwięku. Potrafią to najlepsze kopułki Dynaudio, potrafi to również głośnik Audio Technology zastosowany w tych holenderskich kolumnach. W ten sposób uzyskiwany jest ten niesamowity efekt wyjątkowo rozdzielczej, detalicznej, otwartej, ale nigdy nie agresywnej góry pasma. W jej zakresie dzieje się bardzo dużo, można się tam doszukać ogromnej ilości niuansów, smaczków, które w przypadku wielu kolumn umykają, a jednocześnie brzmi ona tak naturalnie, że człowiek bardzo łatwo zapomina, iż jest to tylko muzyka odtwarzana, a nie grana na żywo.

Osobną kwestią jest bas. Wielu osobom aktywny moduł basowy kojarzy się z iście tektonicznymi pomrukami, niekoniecznie dobrze zszytymi w resztą pasma. W przypadku Ensis możliwości kolumn w zakresie niskich tonów są ogromne. Potrafią zejść nisko, bas jest dociążony, ale i znakomicie różnicowany, szybki, sprężysty. Choć zwykle narzekam na wzmacniacze w klasie D, a taki właśnie zastosowano do napędzenia woofera – bo o ile zapewniają one znakomitą kontrolę i wysoką dynamikę, o tyle jednak zwykle wiele do życzenia pozostawia kwestia barwy – w tym wypadku nie dały mi one żadnego powodu do krytyki. Nie wiem czy to kwestia samych wzmacniaczy (bo w końcu producenci zdający sobie sprawę ze słabości klasy D pracują ciągle nad jej ulepszaniem i faktycznie uzyskują coraz lepsze efekty), czy ich umiejętnego zastosowania przez inżynierów Aequo Audio, ale faktem jest, że w ślepym teście nie zgadłbym, że mam do czynienia z basem napędzanym wzmacniaczem w tej klasie. Doskonała kontrola – jak najbardziej, dociążenie i niskie zejście – tak, acz warto zauważyć, że twórcy testowanych kolumn nie starali się wcale zejść z basem najniżej jak tylko się da, a skupili się raczej na takim zestrojeniu modułu basowego, żeby zachować 100% kontroli nad odtwarzanymi dźwiękami. To dzięki temu Ensis oferują pięknie różnicowany, doskonale kontrolowany i definiowany bas i to zarówno gdy trzeba zagrać jego akustyczną odmianę z długim podtrzymaniem i wybrzmieniem, jak i zwykle mocniejszą, ale szybszą, bardziej skupioną na ataku elektryczną. Ogromną przewagę dają tym kolumnom dwie regulacje, w jakie wyposażono moduł basowy. Na boku tegoż modułu znajdujemy bowiem dwa pokrętła. Jednym dostosowujemy jego granie do wielkości pokoju, drugim do ustawienia kolumn w danym pomieszczeniu (w zależności od tego czy stoją one blisko ścian, czy mają dużo miejsca wokół siebie). Jeśli będziecie Państwo testować te kolumny u siebie, warto się tymi ustawieniami pobawić. Można bowiem bardzo dobrze za ich pomocą dopasować kolumny do danego pokoju, a to cecha jedynie bardzo nielicznych kolumn, zwykle z aktywnym modułem basowym. W przypadku pasywnych konkurentów zmuszeni jesteśmy już na etapie wyboru kolumn dopasowywać ich wielkość do pokoju, w którym mają grać. Ensis są zdecydowanie bardziej uniwersalne, bo są w stanie zagrać znakomicie zarówno w pokoju kilkunastometrowym, jak i w takim o powierzchni 30–40 metrów kwadratowych. A przecież w ich przypadku mamy jeszcze jedną możliwość kształtowania brzmienia. Specyficzna budowa tych głośników, z wooferem basowym skierowanym w bok sprawia, że mamy dwie opcje ustawienia – z wooferami skierowanymi na zewnątrz bądź do środka. Różnice w brzmieniu będą w dużej mierze zależały od pokoju i jego układu. U mnie, co ciekawe, nieco szerszą scenę uzyskałem z wooferami skierowanymi do wewnątrz, za to przy ustawieniu odwrotnym bas był odrobinę bardziej zwarty, szybszy.

Podsumowanie

W ciągu wyjątkowo krótkiego (tzn. jakoś bardzo szybko minął) tygodnia, który spędziłem z Ensis, przesłuchałem ogromną ilość albumów granych zarówno z plików, jak i z płyt winylowych. Choć większość z nich doskonale znałem, ich odsłuch na Ensis był swoistym odkrywaniem ich na nowo. To nie zdarza się wcale tak często. Zwykle płyty służą mi do określania cech i charakteru testowanych komponentów, a tym razem to testowane kolumny dawały mi możliwość odkrywania na nowo własnej kolekcji płyt. Niezależnie od poziomu głośności, pory dnia, nastroju czy w końcu rodzaju odtwarzanej muzyki kolumny Aequo Audio angażowały mnie w odsłuch, sprawiały, że trudno mi było zająć się ich oceną i opisem, bo ważniejsza była po prostu muzyka i związane z nią emocje. Ensis oferowały to niezwykłe połączenie dwóch właściwości – sprawiały, że słuchając muzyki, doskonale się relaksowałem, acz jednocześnie pobudzały mnie do wyszukiwania kolejnych płyt do odsłuchu, by sprawdzić, jak one zabrzmią, co uda mi się na nich odkryć. To właśnie jeden z tych produktów – oferuje iście high-endowe brzmienie w kategoriach audiofilskich, a jednocześnie jest w stanie w pełni zadowolić ludzi, którzy kochają emocje zawarte w muzyce. Można opisywać i zachwycać się poszczególnymi cechami, zaletami, podzakresami etc. – tylko po co? To kolumny, które grają muzykę w niesamowicie naturalny, spójny, gładki sposób. Dzięki wysokiej rozdzielczości, detaliczności znakomicie różnicują nagrania, a przez to każda odsłuchana płyta sprawia, że natychmiast chce się sięgnąć po następną. No i ta gładkość, spójność i naturalność brzmienia... Powtarzam się? Cóż, w tym wypadku nie da się inaczej. Fantastycznie brzmiące kolumny, które na dodatek wyglądają tak, że można je postawić w każdym wnętrzu, a domownicy będą zachwyceni. No i dzięki regulacjom można je dopasować zarówno do małego, jak i dużego pomieszczenia i konkretnego w nim ustawienia. Czegóż chcieć więcej?!

Werdykt: Aequo Audio Ensis

★★★★★ Eleganckie, półaktywne, dopasowujące się do pomieszczenia – grają tak, że człowiek ma nieustającą chęć odkrywać nowe i te dobrze już znane nagrania