JBL E35

JBL E35

Słynąca z żywiołowego i dynamicznego brzmienia firma JBL odsłania nieco łagodniejsze oblicze, uzupełniając serię E słuchawek przewodowym modelem nausznym

  • Data: 2017-01-17

Słuchawki JBL-a należące do serii E zadebiutowały na ubiegłorocznych targach IFA. Pokazano wówczas trzy modele działające w oparciu o technologię Bluetooth: douszny E25BT, nauszny E45BT oraz wokółuszny E55BT. Teraz serię E uzupełniono dwiema kolejnymi konstrukcjami, tym razem przewodowymi: dokanałowymi E15 i nausznymi E35. Te ostatnie, wycenione na niecałe 300zł, znajdą się zapewne na celowniku osób szukających niedrogich, markowych "nauszników" do smartfona. Podpowiadamy, czego mogą się spodziewać.

Konstrukcja

E35 to pomniejszona wersja recenzowanego niedawno na łamach HFC modelu E45BT (zob. nr 11/2016). Rzecz jasna okrojona z bezprzewodowych dodatków, czyli przycisków, diody, baterii, złącza micro-USB itp. Przynależność obu tych konstrukcji do jednej serii jest jednak bezsprzeczna, o czym świadczy m.in. specyficznie wyprofilowany, nieco obły, a przez to dobrze przylegający do głowy pałąk z tekstylnym wykończeniem, jak również charakterystyczny wzorek karo na rantach muszli oraz (w mniejszym stopniu) na pałąku. Do nowych konstrukcji należących do serii E, a zwłaszcza do recenzowanego tu modelu E35, bez wątpienia pasuje określenie "ergonomiczne" – słuchawki te są lekkie i zgrabne, i zapewniają niezły komfort, aczkolwiek osoby noszące okulary mogą czuć lekki dyskomfort związany z uciskaniem zauszników.

JBL E35 mają konstrukcję nauszną, zamkniętą. Tłumienie hałasów z zewnątrz jest pasywne, a odpowiadają za nie stosunkowo cienkie pady z pianki obleczonej sztuczną skórą – delikatną w dotyku i, trzeba przyznać, bardzo solidną. Przetworniki przysłonięto gęstą tekstylną siatką, na której dyskretnie zaznaczono kanały lewy i prawy. Wzmocniony metalowym rdzeniem pałąk jest rozsuwany i wyposażony w wyraźny system skokowy; na każdą stronę przypada pięć stopni regulacji. Muszle obracające się o 90 stopni przymocowano do niego za pomocą zawiasów – całą konstrukcję można łatwo złożyć w półksiężyc. W prawej "puszce" znalazło się gniazdo mikrojack, do którego wpina się kabel z tekstylnym oplotem i umieszczonym na nim jednoprzyciskowym pilotem zintegrowanym z mikrofonem, pozwalającym kontrolować najważniejsze funkcje odtwarzacza muzyki oraz odbierać i kończyć połączenia telefoniczne.

Jakość brzmienia

Podłączone do Samsunga Galaxy S7, słuchawki JBL E35 pokazały duże, nasycone, barwne i ciepłe brzmienie. Bogate, ale stosunkowo łagodne. Nietrudno odgadnąć, że jest to następstwo obfitego, dobrze dociążonego basu, bazującego głównie na midbasie i wyższym podzakresie niskich tonów. Zasadniczo dół pasma jest miękki, ale jego kontrola nie daje powodów do narzekań – dudnienie i buczenie raczej nie wchodzi w grę – choć nie zaszkodziłaby nieco lepsza dynamika, kontrastowość i odrobinę mocniejsze uderzenie. Szczerze mówiąc, słuchawki JBL-a przyzwyczaiły mnie do pewnej efektowności, a nawet drapieżności, której, o dziwo, w modelu E35 próżno szukać. Trudno uznać to za wadę, to raczej "inne ujęcie" – charakterystyczne dla opisywanej konstrukcji lekkie zdystansowanie dynamiczne, przyciemnienie i wygładzenie dźwięku w połączeniu z tzw. gatunkami rozrywkowymi też może sprawiać dużą frajdę, zwłaszcza jeśli gustuje się w cyfrowych samplach a la ostatnie produkcje Radiohead. Brzmienie kontrabasu, a nawet gitary basowej jest już jednak cokolwiek napompowane i – odnosi się to zwłaszcza do "basówki" – na tle pozostałych instrumentów niespecjalnie różnorodne, co nie każdemu musi odpowiadać.

Średnica nie dominuje w przekazie, ale pozostaje czytelna. Owszem, wzmocniono delikatnie jej niższy podzakres, ale jest stosunkowo czysta. I znowu: korzystają na tym przede wszystkim gatunki "syntetyczne", akustyczny jazz, a w mniejszym stopniu także gęste rockowe czy metalowe gitary (aczkolwiek te ostatnie mogłyby czasami pokazać większy pazur). Opera i muzyka wokalna to już jednak nieco inna bajka, do której "opowiadania" – odpowiednio absorbującego uwagę – potrzebna jest niewątpliwie lepsza rozdzielczość.

Soprany dobrze doświetlają brzmienie, nie sycząc i nie drażniąc uszu. W ogóle proporcje poszczególnych zakresów są tu dobrane w taki sposób, żeby raczej zagęścić dźwięk, nadać mu specyficzny ciemnawy klimat, a jednocześnie uczynić przekaz wystarczająco klarownym. Stąd bierze się harmonijne zgranie góry pasma i średnicy.

E35 prezentują przyjemną scenę dźwiękową. Co prawda niezbyt dużą, ale w sam raz, by instrumenty nie sprawiały wrażenia przesadnie zbitych w gromadę. A propos instrumentów – są one całkiem masywne, podane blisko, zajmują sporo miejsca na scenie, ale ich lokalizacja jest poprawna; źródła "siedzą" w głowie, nie wypuszczając się poza nią.

Podsumowanie

Słuchawki E35 to ciekawa propozycja JBL-a. Nie starają się nokautować ekspresywnością i dynamiką – do czego mogły niektórych przyzwyczaić inne modele tego producenta – zamiast tego grają ciepło i stosunkowo łagodnie. Muzyka w ich wydaniu działa raczej kojąco niż pobudzająco, co z pewnością może się podobać.

Werdykt: JBL E35

★★★★½ Ciekawa propozycja JBL-a, który tym razem stawia głównie na nasycone barwy i muzykalność