Davone Mojo

Davone Mojo

Testujemy model Mojo, który jest nietypowy z wyglądu, tak jak nietypowe jest jego brzmienie – duńskie kolumny z pewnością stworzono dla indywidualistów poszukujących stylowego wzornictwa, ale też niepowtarzalnego dźwięku

  • Data: 2016-02-18

Duński Davone to stosunkowo młoda marka, ale ma już na swoim koncie całkiem pokaźny katalog, na który składa się kilka nietuzinkowych konstrukcji. Można by rzec, że Davone przeciera szlaki, bo projekty wychodzące spod ręki Paula Schenkela cechują się ciekawym wzornictwem i formą, z jaką rzadko można się spotkać w przypadku kolumn głośnikowych. Takie modele, jak Tulip, Riva czy Ray-S wyróżniają się niecodzienną stylistyką i przyciągają spojrzenia. Nieco bardziej klasyczne z wyglądu wydają się topowe kolumny z oferty Davone, a mianowicie model Grande – ta trójdrożna, potężna konstrukcja jest obecnie modelem flagowym (cena 59 tys. zł). Muszę jednak przyznać, że nie mniej oryginalnie prezentują się małe i zwarte podstawkowe kolumny Mojo. Te dwudrożne, zgrabne ścięte stożki emanują niepowtarzalnym stylem i elegancją, a skonstruowane są tak, aby mogły promieniować dźwięk w pełnym zakresie 360 stopni.

Przemyślana konstrukcja

Mojo wzbudzają emocje, bo należą do kolumn o nietypowej i rzadko spotykanej formie. Niecodzienny kształt uzupełnia tutaj opcja związana z wyborem koloru płótna, jakim pokryte są obudowy, jak i koloru drewnianego stożka, dzięki któremu odbite fale od górnego głośnika rozchodzą się równomiernie w promieniu 360 stopni. Rozwiązanie to nie jest jakoś szczególnie wyszukane, bo już od wielu lat stosowane w niektórych kolumnach innych producentów. Jednak z drugiej strony taka konstrukcyjna filozofia jest wciąż rzadko stosowna i tylko nieliczni się na nią decydują. Konstruktor tych kolumn sprowadził je jednak do wyjątkowej i ekskluzywnej formy, pokazując jednocześnie, w jakim kierunku podąża ta duńska marka. Mojo są tak samo nietypowe w formie, jak pozostałe kolumny z oferty marki Davone i zdecydowanie mierzą w klienta gustującego w rzadko spotykanych i nietypowych rozwiązaniach.

Obudowa z racji swego kształtu okazuje się idealnym środowiskiem akustycznym dla stożka niskotonowego, ponieważ ogranicza ryzyko powstawania pasożytniczych fal stojących, mogących podbarwiać brzmienie. Oczywiście producent zastosował dodatkowo wewnętrzne wytłumienie dla akustycznej optymalizacji wewnętrznej komory, ale sam jej kształt oraz wielkość są niezwykle sprzyjające, co z pewnością powinno znaleźć pozytywne przełożenie na dźwięk generowany przez przetwornik niskotonowy. Ponieważ Mojo są konstrukcjami pracującymi w układzie dwudrożnym, stożek odtwarzający zakres niskich tonów uzupełniono o drugi głośnik znajdujący się na górze obudowy, ukryty pod płótnem akustycznym i współpracujący z drewnianym stożkiem. Nie jest to jednak typowa kopułka wysokotonowa, bo z racji niskiego podziału między głośnikami, w punkcie 200Hz, nie byłaby ona w stanie prawidłowo przenosić tak szerokiego pasma częstotliwości. Zastosowano zatem głośnik szerokopasmowy, ale skonstruowany tak, aby równie dobrze radził sobie z odtwarzaniem wysokich, jak i średnich tonów. Wszak musi on przenieść zakres częstotliwości 200Hz–20kHz, a więc ma całkiem sporo pracy do wykonania.

Z drugiej jednak strony odciążony jest z obowiązku odtwarzania niskich tonów, co z pewnością pozwoliło skupić się konstruktorowi na jego specyfice sprzyjającej właśnie pracy w zakresie średnich i wysokich tonów. Poniżej 200Hz działa już tylko celulozowa membrana współpracująca z tunelem rezonansowym, odtwarzająca zakres niskich tonów. Mojo są ciekawe z wyglądu, nie tylko z uwagi na kształt samej obudowy, ale też specjalny akustyczny deflektor w kształcie stożka mającego za zadanie pomóc wspomnianemu szerokopasmowemu głośnikowi w rozpraszaniu fal akustycznych o kącie 360 stopni. Warto wspomnieć, że ów stożek można wybrać spośród trzech wersji kolorystycznych – dąb, orzech, wiśnia. Z kolei płótno akustyczne, którym obciągnięto obudowy, dostępne jest w pięciu opcjach kolorystycznych – szczególnie wyszukana wydaje się odmiana turkusowa, czekoladowa oraz jasnobrązowa (Tan). Z racji niewielkich gabarytów oraz zwartej, kompaktowej konstrukcji Mojo można ustawiać w dowolnym miejscu, a więc zarówno na komodzie, jak i na stoliku czy półce. Jednak dla najbardziej wymagających Mojo wyposażono w specjalnie zaprojektowane metalowe standy, z którymi wzorniczo zgrywają się idealnie. Standy mają wysokość 60 cm, więc gwarantują umiejscowienie kolumn na pożądanej wysokości. Kolumny spoczywają na specjalnych nóżkach, będących jednocześnie dystansami na potrzeby układu głośnik niskotonowy – tunel rezonansowy, znajdujących się od spodu obudowy.

Inny wymiar dźwięku

Kompaktowe Mojo zachwycą przede wszystkim miłośników dźwięku przestrzennego niezależnie od miejsca, które zajmą do odsłuchu. Kto powiedział, że słuchając muzyki, musimy kurczowo trzymać się jedynej słusznej pozycji, jaką zwykle wyznaczają przecinające się linie głośników promieniujących naprzeciw słuchacza? Mojo zostały zaprojektowane z myślą o osobach lubiących słuchać muzyki długimi godzinami, ale będących jednocześnie w ruchu, podczas codziennych obowiązków w biurze lub w domu czy innych miejscach. Dźwięki zawsze będą podążać za nami. Takie właśnie miałem odczucia, testując te kolumny. Mojo nie grają jak typowe kolumny, tzn. do przodu czy na wprost, ale kreują dźwięk dookólnie, zatem w ich przypadku nie istnieje tak zwana idealna pozycja odsłuchu. Stawiając je przykładowo na komodzie, do moich uszu docierał bogaty w szczegóły, szeroko rozpostarty dźwięk niezależnie od miejsca w pokoju, w jakim się znajdowałem. Nie ma tu też typowej stereofonii – czyli sceny dźwiękowej kreślonej według zasady: pierwszy, drugi, trzeci plan i tak dalej. Głębię w przypadku tych kolumn należy rozumieć w zupełnie innych kategoriach, bo owszem, ona występuje, ale w tak wielu warstwach, że pokój wypełnia się dźwiękiem aż po same ściany. Zatem te kolumny idealnie nadają się do towarzyskich spotkań czy nawet na kameralne imprezy, gdzie każdy chciałby usłyszeć wysokiej jakości brzmienie, niezależnie od miejsca, w jakim znajduje się w pomieszczeniu, przykładowo sącząc lampkę wina podczas mniej lub bardziej intrygujących rozmów z gośćmi.

Sesje odsłuchowe przeprowadziłem w przeróżnych kombinacjach – kolumny stawiałem zarówno na biurku po bokach komputerowego ekranu LCD, jako zespoły głośnikowe bliskiego pola, jak i na komodzie czy półce lub blacie stołu. Praktycznie w każdej z tych konfiguracji doświadczałem rozłożystej i wielowymiarowej przestrzeni. Davone Mojo oferują pełny i otwarty obraz dźwiękowy i doskonale nadają się do odsłuchu muzyki elektronicznej opartej na niezwykle bogatych i wręcz niewyczerpalnych pejzażach dźwiękowych. Czasem płyną brzmieniem, czasem są tak ulotne, jak dźwięki Tangerine Dream, ale zawsze tak jak ta niezwykła muzyka pozostawiają na ludzkiej psychice odcisk. Słuchając Mojo właśnie z takimi gatunkami, można dosłownie odpłynąć – podczas sesji odsłuchowej korzystałem z albumu "Silver Siren Collection" zespołu Tangerine Dream, ale równie często sięgałem też po muzykę Jeana Michela Jarre'a, zwłaszcza po najnowszy krążek zatytułowany "Electronica 1: The Time Machine", oraz kilka kultowych wydań Mike'a Oldfielda, jak np. "Tubular Bells" itp. To właśnie taką muzyką można w pełni delektować się, słuchając Mojo podczas codziennych obowiązków, ponieważ są one na tyle szczegółowe i oferują tak obłędnie rozłożystą przestrzeń, że naszym uszom w zasadzie nie umknie żaden detal. Odczucia są takie, że raz miałem wrażenie znajdowania się w samym centrum muzycznych wydarzeń, a innym razem dryfowałem gdzieś z boku, przyglądając się poszczególnym brzmieniowym frazom.

Oczywiście rocka, klasyki i jazzu też można słuchać za pośrednictwem tych kolumn, bo oprócz niezwykle bogatego środka i góry pasma dysponują one zaskakująco nisko schodzącym basem, o jaki moglibyśmy posądzić znacznie większe, podłogowe kolumny. Brzmienie jest ulotne, ale nie podlega egzaltacji w którymkolwiek zakresie – Mojo płyną i budują przestrzeń według własnej, niepowtarzalnej definicji i za to szczególnie przypadły mi do gustu. O dziwo stożek odtwarzający tony średnie i wysokie dysponuje rozdzielczością brzmienia na poziomie kopułek wysokotonowych i gwarantuje detaliczny i szczegółowy dźwięk. A to świadczy już o klasie samego głośnika, jak i jego mistrzowskiej aplikacji. Mojo według mnie nie należy rozpatrywać w audiofilskich kategoriach, gdzie siedząc jak przyspawani do miejsca odsłuchowego, zaczynamy rozkładać muzykę na czynniki pierwsze. Te nietuzinkowe duńskie konstrukcje dają możliwość zgłębiania dźwięku z zupełnie innej perspektywy i to właśnie sprawia, że muzykę postrzegamy jako całość, ale na tę całość składa się wielowarstwowe i wielowymiarowe brzmienie. Najważniejsze jest jednak to, że Mojo nie mieszczą się w żadnym stereotypie i ciężko je zaszufladkować, za co szczególnie można je pokochać.

Warto wiedzieć

Kolumny Mojo należą do jednych z najbardziej oryginalnych na rynku, ponieważ pracują w dosyć nietypowym dwudrożnym układzie zaprojektowanym na potrzeby konstrukcji głośnikowej, mającej równomiernie promieniować dźwięk w zakresie 360 stopni. W tym celu konstruktor musiał zastosować głośnik przenoszący bardzo szerokie pasmo zwłaszcza w zakresie wysokich i średnich tonów ze względu na ich kierunkowość (niskie tony nie są już tak kierunkowe, ponieważ związane są z przenoszeniem większych mas powietrza, stąd umiejscowienie głośnika niskotonowego nie ma już takiego znaczenia dla stereofonii, jak wysoko- i średniotonowego). Wybór padł na tradycyjny stożek, ale skonstruowany z niezwykłą starannością i naciskiem na jakość wysokich tonów, ponieważ zwykle takie głośniki mają dosyć mocny spadek efektywności w najwyższym rejonie pasma i z tego względu nie zawsze dobrze radzą sobie z prawidłowym odtworzeniem wysokich tonów, a tyczy się to przede wszystkim ich efektywności w przedziale 10–20kHz. Stożek w modelu Mojo posiada niezwykle lekkie elementy ruchome, takie jak membrana, karkas, a w końcu cewka – jej zwoje mają nieco większą średnicę niż w cewkach stosowanych do napędzania kopułek wysokotonowych, ale z kolei w porównaniu z typowymi szerokopasmowymi głośnikami są znacznie cieńsze, dzięki czemu ten wyspecjalizowany pełnozakresowy stożek zdecydowanie lepiej zachowuje się w zakresie wysokich tonów, nie tracąc zbyt dużo na efektywności podczas odtwarzania najwyższych rejonów pasma akustycznego.

Podsumowanie

Nareszcie coś innego! To nietypowe pod każdym względem kolumny. Ich wygląd, konstrukcja i sposób grania odbiegają od tego, do czego przyzwyczaiły nas klasyczne kolumny. Jeśli rozpatrujemy ich zakup musimy przede wszystkim odrzucić wszelkie stereotypy i podejść do nich bez uprzedzeń. Dlatego też nie należy oceniać ich brzmienia stosując metodyką audiofilską, gdyż nie grają one jak większość kolumn, czyli do przodu, ale kreują dźwięk dookólnie. Nie ma sensu szukać najlepszego miejsca odsłuchowego tzw. sweet spot, gdyż z założenia brzmią one dobrze bez względu na to gdzie się znajdujemy. Wiem, że mogą one wzbudzać pewne kontrowersje, ale mogą także wzbudzać zachwyt. Ja zaliczam się do tej drugiej grupy.

Werdykt: Davone Mojo

★★★★★ Davone Mojo zadowolą przede wszystkim osoby poszukujące w muzyce czegoś innego niż pewnej powtarzalnej maniery. Te duńskie kolumny łamią stereotypy, robiąc to w wyjątkowo wysublimowanym stylu