Sennheiser Momentum On-Ear Wireless

Sennheiser Momentum On-Ear Wireless

Bezprzewodową wersję słuchawek Momentum On-Ear Sennheisera można brać w ciemno...

  • Data: 2016-02-18

Oferowane do niedawna bezprzewodowe słuchawki Sennheisera wykorzystywały cyfrowy przesył sygnałów audio za pomocą specjalnych, stacjonarnych transmiterów/stacji dokujących – przykładem może być opisywany na łamach HFC&HC model RS 195. Rozwiązanie to, całkiem wygodne i skuteczne, sprawdza się w warunkach domowych, ale podczas podróży czy spacerów potrzebny jest inny rodzaj bezprzewodowej komunikacji – Bluetooth. Nadajnikiem w takiej sytuacji jest zazwyczaj smartfon, zaś odbiornik jest wbudowany w słuchawki. W Wedemark, gdzie znajduje się siedziba Sennheisera, postanowiono przysposobić do tego rodzaju transmisji sprawdzone już modele z serii Momentum. Jeden z nich, On-Ear Wireless, trafił w nasze ręce.

Konstrukcja

Momentum On-Ear Wireless to przerobiona wersja modelu przewodowego. Wykorzystano tu te same muszle o eliptycznym kształcie, pałąk ze szczotkowanej stali oraz luksusowe wykończenie "oddychającą" alcantarą. Wbudowane w muszle mikrofony (tworzące system redukcji szumów NoiseGard włączany automatycznie w trybie aktywnym i umożliwiające prowadzenie rozmów telefonicznych), przyciski parowania i wielofunkcyjny (głośności/przewijania ścieżek/odbierania/odrzucania rozmów itp.) oraz gniazdo mikro-USB do ładowania akumulatora, jak również dioda i logo NFC nie pozwalają pomylić wersji Wireless z przewodową, choć na pierwszy rzut oka nie trudno o pomyłkę. W nowym modelu dodano także możliwość złożenia słuchawek w "rogalik", a okrągły w przekroju kabel łączący muszle zastąpiono płaską taśmą. Całość, jak zwykle u Sennheisera, dopracowano tak, że mucha nie siada – można nad tą robotą tylko cmokać z zachwytu.

Gros zmian dotyczy oczywiście dodania trybu aktywnego – przede wszystkim pojawia się tu "spiker", który kobiecym głosem informuje o włączeniu/wyłączeniu zasilania, sparowaniu/rozłączeniu urządzeń albo np. o stanie akumulatora. Naładowanie go do pełna zajmuje jakieś 3 godziny; czynność tę należy powtarzać mniej więcej co 20 godzin odsłuchu. Oczywiście istnieje także możliwość przełączenia się w tryb pasywny za pośrednictwem dołączonego do słuchawek kabla z wtykiem 3,5mm. W zestawie dostajemy także praktyczne etui oraz pokrowiec, które pozwolą zabezpieczyć słuchawki podczas transportu.

Jakość brzmienia

Zakładając te słuchawki na głowę, można być pewnym kilku rzeczy. Przede wszystkim nagraniom nie zabraknie masy i ciśnienia w zakresie najniższych częstotliwości. Bas jest pełen wigoru i zdecydowania, jego barwy są czytelne, większych zastrzeżeń nie budzi też szybkość i kontrola, choć słychać lekkie złagodzenie i rozmycie brzmienia kontrabasu czy gitary basowej. Nie ulega jednak wątpliwości, że On-Ear Wireless bez problemów są w stanie oddać potęgę brzmienia czy to niskich rejestrów fortepianu (Donald Vega "Spiritual Nature"), czy rozbudowanych składów jazzowo-orkiestrowych (Maria Schneider Orchestra "The Thompson Fields"), nie wspominając już o zespołach rockowych (Steven Wilson – "4 Ω"). Niektóre z odsłuchiwanych przeze mnie nagrań w trybie bezprzewodowym brzmiały nawet nieco potężniej niż zazwyczaj, ale na szczęście bas nie zdominował pozostałych zakresów – jego lekkie podbicie w średnim i górnym podzakresie jest na tyle nieinwazyjne, że nie "przykrywa" reszty pasma.

W środkowej części, która jest wyrazista, a także nieco słodkawa – dotyczy to głównie barwy męskich i żeńskich wokali – sporo się dzieje. Średnie tony są dobrze wyeksponowane i nie rażą sztucznością z powodu mocniejszych podbarwień. Z kolei dźwięki z przełomu średnich i wysokich częstotliwości są prezentowane nieco powściągliwie, ale nie traci się ważnych informacji, a zyskuje tzw. muzykalność, co sprzyja długotrwałym odsłuchom.

Wysokie tony są łagodne, a przy tym czytelne, dzięki czemu przekaz nie zostaje pozbawiony szczegółów. Separacja poszczególnych źródeł operujących w górze pasma stoi na dobrym poziomie – jeśli realizator nie pokpił sprawy, dźwięki są swobodne i ładnie rozdzielone. Soprany właściwie nigdy nie wychodzą nieproszone przed szereg, umiejętnie dopełniając i urozmaicając brzmienie.

Stereofonia to kolejna cecha, która nie daje powodów do narzekań – instrumenty mają odpowiedni rozmiar i zajmują konkretne miejsce w przestrzeni. Analityczność stoi na równie dobrym poziomie – Sennheisery bronią się nawet w przypadku złożonych nagrań, bo choć góra pasma jest łagodna, to także, a może przede wszystkim, czysta.

Podsumowanie

Momentum On-Ear Wireless grają pełnym, dobrze nasyconym i dociążonym dźwiękiem. Trochę się nawet z tą swoją obfitością afiszują, zwłaszcza w trybie aktywnym, ale dorzucają do niej dobrą wyrazistość i rozdzielczość szczegółów, ładnie utrzymując w równowadze najważniejsze składniki brzmienia. Na spacery i wyjazdy jak znalazł.

Werdykt: Sennheiser Momentum On-Ear Wireless

★★★★★ Te słuchawki przypominają o tym, że muzyki słucha się przede wszystkim dla przyjemności