Marantz HD-AMP1

Marantz HD-AMP1

Testujemy wzmacniacz zintegrowany Marantz HD-AMP1, który jest konstrukcją minimalistyczną, oferującą wysoką jakość brzmienia

  • Data: 2016-02-18

Zgrabny kompaktowy wzmacniacz HD-AMP1 ma być swego rodzaju perełką w ofercie marki Marantz ze średniego zakresu cenowego. Adresowany jest przede wszystkim do osób ceniących minimalizm i elegancję, ale jednocześnie chcących być w posiadaniu urządzenia czerpiącego pełnymi garściami z najnowszych technologii. I taki jest właśnie testowany wzmacniacz, bo dysponuje nie tylko zaawansowanym konstrukcyjnie wzmacniaczem klasy D, ale również wysokiej klasy przetwornikiem cyfrowo-analogowym, umożliwiającym wykorzystanie pełnego potencjału, jaki niesie ze sobą przetwarzanie cyfrowych sygnałów pochodzących z różnego rodzaju źródeł zewnętrznych. Filigranowa i niezwykle starannie wykonana obudowa z dopracowanymi detalami spodoba się estetom. Ale nie tylko design i wysoka jakość wykonania stanowią o atrakcyjności tego modelu, gdyż HD-AMP1 jest jeszcze świetnie wyposażony. Oprócz analogowych złączy oferuje również cyfrowe, nie tylko w wersji podstawowej (optyczne i koaksjalne), ale też asynchroniczne USB przyjmujące sygnał DSD, co dla purystów i miłośników odtwarzania muzyki z bezstratnych formatów ma szczególne znaczenie.

Zwarty i stylowy

O tym, że urządzenia marki Marantz pod względem wykonania i estetyki zwykle wysoko zawieszają poprzeczkę, wie już chyba każdy miłośnik hi-fi. Podobnie jest z testowanym wzmacniaczem. Urządzenie dostępne jest w dwóch wersjach, klasycznej czarnej i czystej aluminiowej, która szczególnie przypadła mi do gustu. Czarny wzmacniacz prezentuje się dosyć ascetycznie w porównaniu z wersją aluminiową, mimo wszystko obydwu konstrukcjom nie można odmówić świetnej prezencji. Producent dołożył wszelkich starań, aby wszystkie detale dopracować do perfekcji – przedni panel uzupełniono dwoma dużymi pokrętłami selektora źródeł i potencjometru regulacji głośności, a między nimi znalazł się gustowny, aczkolwiek subtelny wyświetlacz. Eleganckie panele boczne imitujące wysokiej jakości drewno zostały wykonane z plastiku i to jest chyba jedyny zgrzyt w ogólnym wizerunku HD-AMP1. Z drugiej jednak strony wersja z drewnianymi bokami kosztowałaby zapewne dużo więcej, ale nie zaszkodziłoby, gdyby producent zdecydował się zapewnić klientom wybór za dopłatą.

Tylny panel urzeka najwyższej jakości gniazdami, godnymi najdroższych urządzeń klasy hi-end. Wejścia sygnałowe RCA to najwyższy sort, zresztą to samo można powiedzieć o terminalach wyjściowych ze stopni końcowych – prezentują się nadzwyczaj oryginalnie, są wykonane solidnie i zapewniają wygodę w użyciu. Wzmacniacz można obsłużyć ręcznie lub za pośrednictwem ergonomicznego pilota. Marantz HD-AMP1 dysponuje wydajnym impulsowym układem zasilania opartym na komponentach wysokiej jakości. Podobnie jest zresztą z torem sygnałowym, gdzie królują kondensatory foliowe oraz elektrolity wyprodukowane przez uznaną firmę Elna. Końcówki mocy pracują oczywiście w klasie D, ale producent zadbał o to, aby zniekształcenia obniżyć do absolutnego minimum i to się udało osiągnąć, co naturalnie znajduje bezpośrednie przełożenie na dźwięk. Warto również podkreślić, że w torze sygnałowym zastosowano klasyczny układ bazujący na selekcjonowanym potencjometrze ślizgowym marki Alps (wysoko sytuowany w ofercie model niebieski). Oczywiście na potrzebę układu zdalnego sterowania napędzany jest on przez niewielki elektryczny silnik. W torze cyfrowo-analogowym oprócz wysokiej klasy przetwornika SABRE ES9010KM2 znalazły się jeszcze słynne moduły HDAM-SA2 oraz cyfrowe filtry z dostępnymi dwoma charakterystykami. Fajnym dodatkiem, zwłaszcza dla miłośników basowej potęgi, jest wyjście dla aktywnego subwoofera, dzięki czemu Marantz może współpracować z aktywną jednostką niskotonową – będzie to miało szczególne znaczenie w przypadku stosowania małych kolumn lub po prostu gdy HD-AMP1 będzie musiał pracować w większym pomieszczeniu.

Wilk w owczej skórze

Muszę przyznać, że dzięki wzmacniaczowi klasy D i swoim niewielkim gabarytom Marantz zaskakuje skalą reprodukowanego dźwięku i wrażeniami związanymi z poczuciem oddawanej mocy. Mało kto spodziewałby się po tak małym klocku tak wielkiego i dynamicznego dźwięku. Model HD-AMP1 jest kolejnym przykładem na to, że wzmacniacze klasy D osiągnęły obecnie poziom jakości brzmienia, o jakim konstruktorzy podobnych amplifikacji mogli jeszcze jakiś czas temu tylko pomarzyć. Współczesne konstrukcje tego typu nie kaleczą uszu nieprzyjemnie brzmiącymi wysokimi tonami. Teraz zakres wysokich tonów może zabrzmieć równie gładko i finezyjnie jak ze wzmacniaczy klasy AB, a to już naprawdę coś! Wzmacniacze klasy D cenione były za dynamikę i fantastycznie kontrolowany bas, bo jest to głównie związane z ich wysoką sprawnością, gdzie prąd do nich dostarczany przez układ zasilający nie jest marnowany na ciepło oddawane do otoczenia przez radiatory, dzięki czemu jest go pod dostatkiem w chwilach, gdy jest na niego największe zapotrzebowanie. Niestety wcześniejsze konstrukcje nie cieszyły się dobrą opinią ze względu na spore zniekształcenia, jakie wnosiły do muzyki. Jednak w ostatnich latach postęp, jaki się dokonał w tym obszarze, jest naprawdę imponujący. Marantz HD-AMP1 jest kolejnym chlubnym przykładem tych zmian. Ta technologia ma się już naprawdę dobrze i niekoniecznie sprawdzi się tylko w przypadku potężnych subwooferów, operujących głównie w paśmie basu. Ostatnio wiele razy zetknąłem się z naprawdę świetnie brzmiącymi wzmacniaczami klasy D i tym razem też się nie zawiodłem. Marantz HD-AMP1 na swoim poziomie cenowym brzmi doskonale i to nie tylko za sprawą dopracowanych niemal do perfekcji stopni końcowych klasy D, ale również dzięki zaawansowanemu przetwornikowi cyfrowo-analogowemu obsługującemu interfejs USB umożliwiający strumieniowanie muzyki w bezstratnych formatach. Jest to niewątpliwie duży atut testowanego urządzenia.

Muszę przyznać, że podczas pierwszych sesji odsłuchowych niespecjalnie byłem zadowolony z jakości brzmienia, jakie prezentował HD-AMP1. Ale dopiero kilka dni później okazało się, że urządzenie to potrzebowało znacznie dłuższego czasu wygrzewania, aby osiągnąć parametry pracy właściwie dla wszystkich obwodów i elementów elektronicznych, i pokazać pełnię swoich możliwości. Pod względem dźwiękowym wzmacniacz ten przez kilka dni przeszedł olbrzymią metamorfozę. Ostatecznie zaoferował barwny, plastyczny i przede wszystkim rozdzielczy dźwięk. Z jazzem czy klasyką urzekły mnie przede wszystkim detale i szczegóły, bo to jest wzmacniacz, jakiemu w zasadzie mało co umyka, zwłaszcza gdy słuchamy za jego pośrednictwem muzyki w DSD. Oczywiście przewaga tego formatu nad CD jest bezdyskusyjna. Ale sam fakt, że Marantz potrafi wyłuskać wiele dobrego z plików DSD bez wątpienia zasługuje na uwagę – oznacza to, że producent wykorzystał potencjał przetwornika C/A i wzmacniacza klasy D.

Marantza słuchałem również z poczciwym odtwarzaczem CD i to zestawienie brzmiało wystarczająco dobrze, nawet jeśli sygnał wyprowadzałem z niego w postaci cyfrowej i wykorzystywałem dzięki temu przetwornik znajdujący się na pokładzie HD-AMP1. Jednak przez większość sesji odsłuchowych skupiałem się głównie na brzmieniu, jakie udało mi się uzyskać, łącząc Marantza z pecetem, wyprowadzając z niego sygnał właśnie do asynchronicznego wejścia USB. Korzystałem z wielu plików i, pomijając już DSD, sięgałem również po muzykę w formatach WAV, FLAC (również za pośrednictwem serwisu muzycznego Tidal, oferującego muzykę właśnie w formacie FLAC). Uważam, że dysponując nawet bardzo dobrymi kolumnami, nie obnażycie w zasadzie żadnych braków w dźwięku Marantza.

Należy jedynie zwrócić uwagę na fakt, że w większych pokojach, zwłaszcza tych powyżej 30 metrów kwadratowych, Marantz nie będzie się nadawał do napędzania zespołów głośnikowych o niskiej efektywności. Owszem, z kolumnami Klipscha w takim pokoju poradził sobie śpiewająco, ale kolumn takich marek, jak Isophon czy też wyższych modeli KEF-ów wymagających sporych dawek prądu ten wzmacniacz nie napędzi wystarczająco dobrze, mimo że dysponuje stopniami końcowymi klasy D (mimo wszystko mają one swoje ograniczenia co do oddawanej mocy). Ale z wysterowaniem kolumn o przeciętnej i wysokiej efektywności Marantz HD-AMP1 radzi sobie bez najmniejszego problemu, oferując przy tym dynamiczny i znakomicie kontrolowany dźwięk, z czego powinni być zadowoleni również miłośnicy muzyki klubowej. Przykładowo odsłuch koncertu Deadmau5 pokazał, że z taką muzą HD-AMP1 czuje się jak ryba w wodzie, dostarczając mocnych wrażeń związanych nie tylko z niezłą dynamiką w skali makro, ale również z głębią basu. Pozostając w tych klimatach muzycznych, połączyłem ten kompaktowy wzmacniacz z aktywnym subwooferem i efekt, jaki udało mi się osiągnąć, był więcej niż zadowalający. Marantz oferuje barwną i bogatą w detale średnicę. Mimo że nie jest ona tak wysublimowana, jak w niektórych lampowych urządzeniach, to jednak pozwala bez wysiłku śledzić brzmienie konkretnych instrumentów, nie tylko w kontekście barwy, ale też czytelności.

Gorący temat

Temat wygrzewania urządzeń audio często jest kością niezgody podczas dyskusji między osobami interesującymi się tematyką hi-fi, zarówno tymi początkującymi, jak i już bardziej doświadczonymi. Prawda jest jednak taka, że każde urządzenie elektroniczne potrzebuje trochę czasu, naturalnie po wyjęciu nowego egzemplarza z pudełka, na osiągnięcie najlepszych brzmieniowych właściwości. A kolejnym ewidentnym przykładem tego jest testowany wzmacniacz, który w zasadzie mógłbym przekreślić po pierwszym dniu odsłuchów, właśnie z racji niezbyt wysokiej jakości dźwięku. Zwłaszcza kolumny głośnikowe czy wzmacniacze muszą trochę popracować, żeby pokazać pełnię swoich możliwości, co w audiofilskiej nomenklaturze określa się jako proces wygrzewania. Nie ma to bynajmniej nic wspólnego z podgrzewaniem urządzenia do pewnej określonej temperatury, ale dotyczy normalizacji parametrów pracy określonych podzespołów elektronicznych, które muszą się "rozruszać", żeby osiągnąć pełnię swoich możliwości. Tak więc wiele osób czy tego chce czy nie, nieświadomie uruchamiając nowe, świeże urządzenie, przyczynia się do poprawy jego parametrów, aby po kilku dniach grania w systemie mogło osiągnąć właściwy poziom, co naprawdę słychać!

Podsumowanie

HD-AMP1 ma jedną zasadniczą zaletę, a mianowicie na jego pokładzie znalazł się dopracowany niemal do perfekcji cyfrowy tor audio wraz z wysokiej klasy przetwornikiem C/A, co w połączeniu z wysokoefektywnymi stopniami końcowymi pracującymi w klasie D daje wręcz piorunujący efekt. Marantz jest zdolny osiągać wysokie poziomy głośności, ale jednocześnie oferuje czysty i przestrzenny dźwięk ze sporą dawką emocji i przede wszystkim nisko schodzącym, świetnie kontrolowanym basem. W połączeniu z dobrze brzmiącymi kolumnami można stworzyć audiofilski system, którym z pewnością nie pogardzą nawet osoby z wyrobionym już słuchem.

Werdykt: Marantz HD-AMP1

★★★★★ Marantz HD-AMP1 potrafi zaskoczyć rozpiętością i dynamiką dźwięku przy jednocześnie znakomitej kontroli każdej składowej. Asynchroniczne wejście USB wraz ze znakomitym przetwornikiem C/A okazuje się dobrą platformą dla miłośników muzyki z peceta z bezstra