EAT C-Major

EAT C-Major

EAT C-Major to najtańszy gramofon w ofercie producenta pochodzącego zza naszej południowej granicy, który wyspecjalizował się w konstrukcjach dla bardziej wymagających melomanów

  • Data: 2016-11-03

Gramofon EAT (European Audio Team) C-Major to ciekawy projekt skierowany raczej do nieco bardziej zaawansowanych miłośników dźwięku z czarnej płyty. Bardzo ciekawa budowa, wysokiej jakości części i wykonanie wyróżniają go spośród konkurencji na podobnym pułapie cenowym. Muszę przyznać, że o firmie European Audio Team dowiedziałem się dopiero niedawno, choć istnieje ona od początku lat 2000. Początkowo produkowała lampy próżniowe, które teraz nadal stanowią sporą część jej oferty, ale od 2004 r. we współpracy z austriackim Pro-Jectem zaczęła również proponować gramofony. Katalogi obu firm są absolutnie oddzielne, mają też różnych dystrybutorów, ale w fabryce Pro-Jecta produkowane są niektóre gramofony z logo EAT.

Elegancja w każdym calu

EAT C-Major to wyjątkowo elegancki gramofon. Chassis w ciemnym kolorze, z elementami przypominającymi karbon, aluminiowy talerzyk pośredni i talerz główny, karbonowe ramię oraz hybrydowe stopki – wszystkie te elementy świadczą nie tylko o dobrym guście designerskim – jako że tworzą razem naprawdę ładny produkt – ale też o świadomym doborze wysokiej jakości składników do konstrukcji gramofonu. Pomimo iż nie widać tego na pierwszy rzut oka, podstawa C-Majora jest dwuczęściowa, a jej górna część jest odsprzęgnięta od dolnej przy pomocy specjalnych elementów gumowych (niewidocznych z zewnątrz). Przypomina to trochę rozwiązania stosowane przez Linna. Talerz i ramię przymocowano do górnej części chassis, a silnik do dolnej, co w prosty sposób eliminuje przenoszenie się drgań z tego ostatniego.

Ciekawym elementem tego gramofonu jest ramię. To połączenie ramienia typu unipivot z kardanowym – łożysko kardanowe służy do obrotu ramienia w płaszczyźnie poziomej. Według producenta tego typu rozwiązanie eliminuje podstawową wadę ramion unipivot, czyli chybotanie, i moim zdaniem skutecznie – nie zaobserwowałem tego zjawiska podczas testu. Samo ramię wykonano z karbonu, co przy dużej sztywności pozwala na zmniejszenie masy samego ramienia. Testowany gramofon dostarczono z całkiem fajną wkładką – Ortofon MC Quintet Blue. To niskopoziomowa wkładka MC, która bardzo dobrze wpisała się w cały system i na pewno nie stanowi jego najsłabszego ogniwa. Z drugiej strony, jeśli będziemy chcieli zastosować inną wkładkę, to ramię może być dość trudne do ustawienia, bo choć ma bardzo dużo możliwości regulacji, to trzeba wiedzieć, jak to poprawnie zrobić. Na szczęście producent wraz z gramofonem dostarcza szablon do ustawienia wkładki oraz dość szczegółową instrukcję.

Warto wspomnieć jeszcze o napędzie testowanego EAT-a. Silnik jest typowym, niskonapięciowym motorem z jedną prędkością obrotową, zmiany obrotów talerza musimy więc dokonywać przez przełożenie paska napędowego na drugie wcięcie na osi silnika po uprzednim zdjęciu talerza głównego, jako że silnik napędza talerzyk pośredni i cały układ napędowy schowany jest pod wspomnianym talerzem głównym. Oba talerze wykonano z aluminium, a główny talerz ma jeszcze coś w postaci na stałe zmontowanej maty wykonanej z winylu. Producent nie zapomniał nawet o docisku i pokrywie przeciwkurzowej – solidny, zakręcany, aluminiowy docisk i akrylową pokrywę, montowaną na zawiasach do chassis znajdziemy w pudle z gramofonem. Byłbym zapomniał – EAT dokłada do zestawu nawet kabel służący do połączenia gramofonu z przedwzmacniaczem, co jest miłym bonusem.

Ogień i woda

EAT C-Major przybył do mnie jako kompletny zestaw (dla kronikarskiej dokładności wspomnę, że bez przedwzmacniacza) i jako taki był odsłuchiwany. Niedawno miałem okazję słuchać o połowę tańszego Music Halla i muszę przyznać, że pewne podobieństwo rozwiązań technicznych oraz brzmienia można odnaleźć w tych dwóch modelach, choć EAT zdecydowanie wyżej stawia poprzeczkę w obu przypadkach. EAT będąc również producentem lamp próżniowych, oferuje także swój przedwzmacniacz gramofonowy E-Glo S oraz wkładkę gramofonową Yosegi. Tak więc można skomponować cały system analogowy w oparciu o produkty tylko tej firmy.

Tak jak pisałem przy okazji testu Music Halla Ikura, urządzenia audio to sztuka kompromisu. I ten kompromis nie zależy wcale od ceny urządzenia, gdyż nawet najdroższe, high-endowe gramofony nie są bezkompromisowe – każda konstrukcja ma pewne cechy, które niejako automatycznie przekładają się na dźwięk urządzenia. I to właśnie od konstruktorów już we wstępnej fazie projektowej zależy, jakie aspekty dźwięku będą dominujące. A w przypadku C-Major konstruktorzy postawili na muzykalność wynikającą ze świetnej rozdzielczości. Takie podejście wymusza, żeby wszystkie elementy brzmienia były na bardzo wysokim poziomie, bo braki np. w kontroli basu czy dynamice byłyby dla tego typu brzmienia dewastujące. Na szczęście w testowanym gramofonie nie było takich niespodzianek. Mimo że to najtańszy gramofon w katalogu, to zarówno dynamika mikro, jak i makro jest na bardzo dobrym poziomie. Posłuchałem trochę muzyki rockowej (RHCP, Queen) i elektronicznej (Kraftwerk, Dead Can Dance), co pozwoliło wystawić bardzo dobrą ocenę kontroli i wypełnieniu basu. Co ciekawe, na płycie "Anastasis" DCD, gdzie bas generalnie płynie z siłą wybuchu wulkanu, tutaj był bardzo przyzwoicie trzymany w ryzach, a jednocześnie nie tracił swojej potęgi. Dynamikę postanowiłem sprawdzić jeszcze przy udziale rzadziej przeze mnie słuchanych płyt z muzyką symfoniczną. W nagraniach koncertowych EAT udowodnił, że nawet orkiestra symfoniczna nie stanowi dla niego wyzwania, a mikrodynamika pozwalała cieszyć się najcichszymi fragmentami nagrań, które nadal pozostawały czytelne.

Tak się złożyło, że zacząłem od dynamiki i basu, ale muszę powiedzieć, że najważniejsze w tym gramofonie jest granie muzyki jako całości, bez rozkładania jej na czynniki pierwsze. To dla mnie zawsze najważniejsza cecha, jaką powinno cechować się dobre źródło dźwięku – EAT "wie", na czym polega prawdziwe muzykowanie i dostarcza wiele przyjemności ze słuchania płyt takim melomanom jak ja, czyli preferującym słuchanie muzyki jako całości, a nie wnikającego zanadto w szczegóły. Oczywiście, jeśli znajdzie się chętny do dzielenia włosa na czworo, do śledzenia każdego wydarzenia muzycznego nuta po nucie i wszystkich znajdujących się w nagraniu elementów pozamuzycznych – skrzypnięć, stęknięć, szurnięć palców po strunach – C-Major też pozwoli je usłyszeć, ale nie jest to dla niego najważniejsze. Rozdzielczość, jaką dysponuje, pozwala mu na co najmniej dobre odtworzenie każdego rodzaju muzyki. Słuchając go, można delektować się każdym głosem, każdym instrumentem. Dostałem ostatnio w prezencie trójpłytowy album z koncertem Alan Parsons Project z orkiestrą symfoniczną – EAT stworzył z niej prawdziwą podróż sentymentalną, choć w aranżach, których wcześniej nie znałem.

Mógłbym się więc rozwodzić na temat średnicy, ale myślę, że wystarczy, jeśli wspomnę, że jest bardzo rozdzielcza, ale bez dodatkowego "dopalenia". Po prostu taka, jak być powinna. Dla miłośników "miodu" i "bursztynu" może być nieco zbyt jasno i otwarcie, ale moim zdaniem jest w ten sposób wierniej. Wysokie tony dorastają spokojnie do reszty pasma – otwarte, dźwięczne, bez tendencji do zapiaszczania i bez podkreślania sybilantów. A więc znów tak, jak być powinno!

Kreowanej przez C-Major przestrzeni też nie mogę nic zarzucić. Poprawnie oddaje rozmiary i plany zaprojektowane przez realizatora płyty, nie dodając też nic więcej od siebie. Nie ma więc co liczyć na hektary "audiofilskiego" powietrza, ale proporcje sceny są tym wierniejsze.

Warto wiedzieć

Firma European Audio Team powstała w roku 2000 w Czechach, a założona została przez Jozefinę Lichtenegger z domu Krahulkova. Najpierw zajmowała się dystrybucją lamp elektronowych produkowanych w zakładach Tesli, a później, w 2006 r., przejęła te zakłady. Nadal produkowane są tam lampy, głównie KT88, 300B, ale także ECC 803 i ECC88. Szukając dystrybutorów dla swoich lamp, Jozefina poznała Heinza Lichteneggera – założyciela firmy Pro-Ject, który później został jej mężem. W tej sytuacji oczywistym jest bliska współpraca obu firm, jak również to, że obecnie fabryki Pro-Jecta produkują gramofony dla EAT-a. Trzeba jednak przyznać, że katalogi firm absolutnie się nie pokrywają i obie firmy mają też zupełnie innych dystrybutorów na świecie.

Podsumowanie

Powtórzę raz jeszcze, EAT C-Major to model najtańszy, a więc otwierający ofertę gramofonów tego producenta. Biorąc więc pod uwagę jego cenę, mogę śmiało stwierdzić, że to bardzo dobre urządzenie. Brzmienie jest dalekie od spektakularności, za to poukładane i wierne nagraniu, co dla wielu osób jest ważniejsze niż efekciarskie podkolorowanie. Z tego też powodu sądzę, że ten testowany gramofon jest skierowany do trochę bardziej doświadczonych audiofilów i melomanów, którzy przestali łapać się na blichtr, a doceniają wierność i dokładność w odtwarzaniu muzyki. Proszę mnie jednak źle nie zrozumieć, gdyż wspomniana wierność i dokładność nie wyklucza wcale ciepła ani innych przyjemnych aspektów brzmienia urządzeń analogowych. EAT C-Major oczywiście czaruje nas muzyką z czarnych płyt, ale w jego przypadku nie ma mowy o "doprawianiu jej słodkim syropem".

Innym atutem tego gramofonu jest jego świetny wygląd, co nie powinno dziwić, gdyż na czele firmy stoi kobieta, dla której aspekt ten na bardzo duże znaczenie. Istniej zatem duże prawdopodobieństwo, że również naszym żonom/partnerkom ten gramofon się spodoba, a to jest ważny argument przy wyborze nowego urządzenia do mieszkania. Zawsze przyjemniej otaczać się ładnymi niż brzydkimi przedmiotami, nawet jeśli mówimy o branży audio, gdzie często określenie "ładny" jest terminem czysto umownym. A odpowiednio zaprezentowany EAT C-Major może stać się ozdobą naszego salonu.

Werdykt: EAT C-Major

★★★★★ Bardzo dobrze wykonany gramofon, który może być ozdobą każdego wnętrza. Przy tym świetny dźwięk, będący przedsionkiem high-endu