Clearaudio Performance DC

Clearaudio Performance DC

Mimo ekspansji PC Audio dla wielu audiofilów gramofon i czarne płyty są wciąż wyznacznikiem najlepszego brzmienia. Sprawdzamy zatem jaką propozycję przygotował dla nas niemiecki specjalista od analogu – firma Clearaudio

  • Data: 2014-08-14

Nowy gramofon Clearaudio ma w sobie coś z elegancji luksusowych niemieckich samochodów. Przynajmniej tak to odebrałem po wypakowaniu tej maszyny z solidnego opakowania i po jej złożeniu. W komplecie dostajemy plintę z wbudowanym, acz odseparowanym silnikiem DC oraz ramię, które należy samodzielnie zamontować w plincie (to swoją drogą jest bardzo proste i sprowadza się do przykręcenia jednej śrubki). Skojarzenia z samochodami wzięły się zapewne z eleganckich, zaokrąglonych linii, wykonania plinty po części z aluminium oraz z wykończenia, do którego nie sposób mieć zastrzeżeń. Egzemplarz testowy łączy czarne i srebrne elementy – talerz oraz górna i dolna powierzchnia plinty są czarne, ale boczne krawędzie, regulowane nóżki i ramię są srebrne. Razem tworzy to nad wyraz szykowną kombinację. Plintę wykonano po części z aluminium, a po części ze sprasowywanych włókien drzewnych. Inżynierowie Clearaudio wyszli z założenia, że każdy materiał ma swoją częstotliwość rezonansową, więc jeśli plinta jest zrobiona z jednego materiału, to mogą się pojawiać podbarwienia dźwięku związane właśnie ze wspomnianą częstotliwością rezonansową. Zastosowanie "kanapki" z dwóch różnych materiałów pozwala uniknąć tego problemu. Jak już wspomniałem, w plintę wbudowano wysokiej klasy silnik DC (prądu stałego), do którego prąd dostarcza zasilacz wtyczkowy. Silnik przenosi moment obrotowy na subplatter za pomocą stosunkowo krótkiego, płaskiego, gumowego paska. Solidny talerz o grubości 40mm wykonano z polioksymetylenu – materiału z wyglądu i dotyku przypominającego nieco winyl. Talerz osadzony jest na łożysku CMB (Ceramic Magnetic Bearing – ceramiczne łożysko magnetyczne), będącym własnym, opatentowanym rozwiązaniem Clearaudio. Jak sama nazwa wskazuje, wykorzystuje ono magnesy, dzięki którym górna część łożyska jest zawieszona właściwie w powietrzu, co niemal całkowicie eliminuje tarcie. Gramofon otrzymaliśmy do testu z nowym, 9-calowym ramieniem Clarify. Rurkę ramienia wykonano z włókna węglowego i zawieszono na łożysku magnetycznym. Z jednej strony zakończono ją aluminiową główką (headshellem), dającą możliwość regulacji azymutu, a z drugiej przeciwwagą oraz pokrętłem, które pozwala precyzyjnie ustawiać siłę nacisku. Nie zabrakło także regulacji VTA oraz antyskatingu, choć rozwiązanie tej ostatniej regulacji, a dokładniej umieszczenie pokrętła w taki sposób, że dostęp do niego jest wyłącznie pod plintą, nie jest najlepszym pomysłem. Z ramienia wyprowadzono kabel zakończony wtykami RCA, który przeciąga się przez stosowny otwór w plincie. W lewym przednim rogu plinty umieszczono 4 przyciski, każdy dyskretnie podświetlony niebieską diodą oraz stosownie opisany. Trzy z nich umożliwiają włączenie obrotów talerza (33, 45 i 78 obrotów na minutę), a czwarty je wyłącza. Elektroniczne sterowanie jest niewątpliwie wygodniejsze niż przekładanie paska na rolce, a wspomniany silnik o dużym momencie obrotowym wprowadza talerz na właściwe obroty i zatrzymuje jego ruch błyskawicznie. Do kompletu otrzymaliśmy także zdaniem wielu jedną z najlepszych wkładek typu MM (Moving Magnet) na rynku, Clearaudio Virtuoso V2, przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC Balance+ oraz szereg akcesoriów, o których możecie Państwo przeczytać więcej w ramce "Warto wiedzieć". Słowem, otrzymaliśmy kompletny zestaw – gramofon z ramieniem i wkładką oraz przedwzmacniacz gramofonowy plus narzędzia ułatwiające poprawne przygotowanie zestawu do pracy. Ramię wystarczy włożyć w odpowiedni otwór i przykręcić jedną śrubką (później dzięki tej samej śrubce można regulować VTA). Wkładkę montuje się dwiema śrubkami w główce ramienia, trzeba założyć pasek na rolkę napędową oraz nałożyć talerz na oś łożyska i to właściwie tyle, jeśli chodzi o złożenie gramofonu. Oczywiście niezbędne są wszelkie regulacje, ale i one stają się dość proste za sprawą oferowanych także przez Clearaudio, niezbyt tanich, ale skutecznych i prostych w obsłudze narzędzi. Po wykonaniu wszystkich regulacji pozostaje jedynie podłączyć urządzenia Clearaudio do systemu odsłuchowego i rozpocząć przygodę z muzyką w roli głównej.

Jakość brzmienia

Niewielu producentów jest w stanie zaoferować kompletny system do odtwarzania płyt winylowych, a wszyscy, którzy bawią się analogiem, doskonale wiedzą, że każdy z elementów takiego systemu musi nie tylko prezentować odpowiednią klasę, ale także być uważnie dobrany do całej reszty. Tylko bardzo dobre zgranie wszystkich elementów gwarantuje dźwięk wysokiej próby. Rozwiązanie proponowane przez Clearaudio – deck, ramię, wkładka i dodatkowo, dla chętnych, jeszcze phonostage jest ogromnym ułatwieniem dla potencjalnego nabywcy, bo już na starcie dostaje on zestaw z firmowo dobranych elementów. Dla osób o niezbyt dużym doświadczeniu w zabawie z gramofonami ważne będzie także i to, że co prawda nie dostają złożonego, gotowego do uruchomienia urządzenia, ale montaż jest stosunkowo prosty i każdy powinien sobie z nim poradzić z łatwością.

Testowany gramofon jest nie tylko bardzo urodziwą, ale i ciekawą konstrukcją. Z jednej strony nie ma tu klasycznego miękkiego zawieszenia, z drugiej jednak zastosowano magnetyczne łożyska – główne i ramienia, które skutecznie blokują przenoszenie zewnętrznych drgań na ramię i talerz. Można przyjąć, że gramofony z miękkim zawieszeniem oraz te bez zawieszenia mają pewne wspólne dla wszystkich przedstawicieli danego rodzaju cechy brzmienia. W tym wypadku właściwie nie bardzo wiedziałem, czego się spodziewać. Swój udział w brzmieniu, znaczący oczywiście, ma także i wkładka – w tym wypadku jedna z najlepszych wkładek typu MM. Proszę mnie źle nie zrozumieć – nie zamierzam brać strony w jednej z ciągłych audiofilskich wojenek, w tym wypadku toczonych o wyższość MM nad MC lub odwrotnie, ale nie ukrywam, że moim prywatnym wyborem są te drugie. Wkładki MM zwykle oferują większą dynamikę (zwłaszcza w skali makro), mocniejsze granie doskonale sprawdza się np. w muzyce rockowej. Wkładki MC zwykle nie potrafią pokazać tak potężnego basu, czy zaoferować tak imponującej dynamiki w skali makro, ale za to lepiej oddają niskopoziomowe detale, mikrodynamikę, a co za tym idzie pozwalają zajrzeć głębiej w nagranie, lepiej oddać subtelności, smaczki – słowem kwintesencję choćby nagrań jazzowych czy wokalnych. To oczywiście uwagi natury ogólnej, wynikające z moich dotychczasowych doświadczeń, a nie żelazna zasada. Z drugiej strony faktem jest, że do tej pory nie słuchałem wkładek MM z najwyższej półki, więc spotkanie z Virtuoso V2 miało nie tylko zaowocować "zwykłą" recenzją, ale stanowiło nowe, cenne doświadczenie.

Rzucając więc niejako wyzwanie zestawowi Clearaudio, zacząłem odsłuchy od "Sketches of Spain" Milesa Davisa, czyli Concierto de Aranjuez Joaqina Rodrigo zagranego na jazzowo przez doborowych muzyków z mistrzem na czele. Już ta pierwsza płyta pokazała, że testowany gramofon Clearaudio z wkładką Virtuoso V2 nie do końca wpisuje się w moje dotychczasowe doświadczenia. Dźwięk, dość mocny, z pięknie pokazaną dużą rozpiętością dynamiki, miał bowiem w sobie także gładkość i delikatność znaną mi raczej z odsłuchów gramofonów z wkładkami typu MC. Zadziwiała ilość szczegółów, jakie Performance DC wydobywał z rowków płyt oraz sposób ich prezentacji – precyzyjny, a jednocześnie delikatny i wyrafinowany. Śledzenie popisów mistrza Milesa było czystą przyjemnością, bo doskonale było słychać nie tylko te fragmenty, w których grał głośno, ale i te najcichsze, niezależnie od tego, w jaki sposób grało całe towarzyszące mu instrumentarium. Jakże pięknie pokazane zostały faktura i barwa jego trąbki i skrzydłówki, które budowały nastrój kolejnych kawałków, wyczarowując niesamowity, hiszpański klimat. Oczywiście tego albumu słucha się głównie dla Milesa, ale nie sposób było nie zauważyć, że także brzmienie pozostałych instrumentów dętych, których na tej płycie jest zdecydowanie więcej, było bardzo czyste, dźwięczne i, powiedziałbym, soczyste, z właściwą ilością "blachy" w brzmieniu.

Genialne "Soular Energy" tria Raya Browna okazało się równie wciągającym przeżyciem, w dużej mierze za sprawą mistrza kontrabasu. To z jednej strony jeden z moich ulubionych instrumentów i muzyków, a z drugiej to instrument, którego brzmienie wcale nie tak łatwo jest oddać. Clearaudio poradziło sobie bardzo dobrze z dość niskim zejściem basu, z jego dobrym dociążeniem i z pokazaniem odpowiedniej ilości "drewna" w brzmieniu. Choć niektórym wydaje się, że to prosty instrument o ograniczonej palecie dźwięków, to jednak w rekach mistrza, odtworzony przez dobry system, pokazuje jak wiele w nim drzemie barw, odcieni, jak można wykorzystywać wielkie pudło rezonansowe do długich, mocnych wybrzmień, jak jedno szarpnięcie struny może się różnić od drugiego. A Performance DC pokazywał to jak na dłoni, co z kolei prowadzi nas do kolejnego aspektu – sceny. Z moich dotychczasowych doświadczeń wynikało, że to także domena wkładek MC, a jednak Clearaudio mnie zaskoczyło. Scena była szeroka, miała niezłą głębię, dobrą gradację kolejnych planów, a także, co ważne, wydarzenia na dalszych planach nie rozmywały się, nie były jedynie zamgloną plamą dźwięku. Muszę przyznać, że ten ostatni fakt, na tym poziomie cenowym, był dla mnie dużą niespodzianką. Producent pisze o tym, że magnetyczne zawieszenia plus wypolerowaną, ceramiczną oś głównego łożyska zastosowano po to, by zminimalizować szum własny gramofonu, co w założeniu miało pozwolić na uzyskanie czystszego dźwięku oraz na możliwość wydobycia nawet tych małych, drobniutkich detali, które zwykle giną w szumie tła. I faktycznie odsłuch kolejnych płyt zdawał się to potwierdzać – wydarzenia na scenie rozgrywały się na prawdziwie czarnym tle, które pozwalało wydobyć całkiem precyzyjnie wiele detali i subtelności, a także dobrze przedstawić to, co działo się w głębi sceny, a co zwykle nie do końca może się przebić przez wydarzenia pierwszoplanowe zagłuszane przez szum własny łożyska.

Na talerzu Performance DC wylądowała także ścieżka dźwiękowa z "Gwiezdnych wojen". Po pierwsze to kawał fajnej muzyki, a po drugie na tej płycie występują ogromne kontrasty dynamiczne, więc często jej używam w czasie odsłuchów, by przekonać się, jak dany sprzęt sobie z tym radzi – wielkie, potężne, wręcz oszałamiające wejścia orkiestry kontrastują z cichymi, wibrującymi dźwiękami trójkąta albo solówkami pojedynczych instrumentów. Tu także Clearaudio spisało się bardzo dobrze – w dźwięku ani na moment nie zapanował chaos, a w tej płycie przy jakichkolwiek problemach ze śledzeniem rowka natychmiast w dźwięku pojawia się bałagan – to kolejny dowód na znakomitą współpracę zaproponowanego przez producenta układu ramię/wkładka. Dźwięk nawet w tych najgłośniejszych momentach pozostawał czysty, klarowny i dobrze poukładany, co w przypadku muzyki, było nie było, symfonicznej ma ogromne znaczenie. Z kolei w najcichszych momentach dźwięk, choć delikatny, był także nadal detaliczny, nadal słychać było każdy instrument, każde szarpnięcie struny czy dmuchnięcie w ustnik – kolejny dowód na bardzo niski szum własny gramofonu, który pozwalał wydobyć na wierzch nawet te najcichsze dźwięki zapisane na płycie.

Spotkanie z kilkoma kapelami rockowymi – Pink Floyd, Led Zeppelin czy AC/DC – zapewniło mi dużą porcję energii i dobrej zabawy, acz także odsłoniło aspekt, w którym jest jeszcze miejsce na poprawę. Z jednej strony w prezentacji rocka nie brakuje dynamiki, jest ona wysoce energetyczna, bas potrafi "przyłożyć", gitary elektryczne potrafią lirycznie łkać, ale i "podrapać" uszy, gdy trzeba. Z drugiej strony taka muzyka uświadomiła mi, że co prawda bas Clearaudio schodzi nisko, jest dociążony, mięsisty, ale jest także na dole nieco zaokrąglony. O ile w przypadku instrumentów akustycznych, choćby kontrabasu, tego właściwie nie słychać, bo dźwięki z nich wydobywane po prostu nie mają (z natury) ostrych krawędzi, o tyle w przypadku, powiedzmy, elektrycznej gitary basowej czasem słychać było, że tam, gdzie powinien to być mocno konturowy dźwięk, miał on krawędzie delikatnie "stępione". Proszę mnie źle nie zrozumieć – to nie był okrągły, "misiowaty" bas, a jedynie nie tak konturowy, jak za pośrednictwem gramofonów jeszcze wyższej klasy. Nie wpływa to absolutnie negatywnie na przyjemność odsłuchu takiej muzyki – wysoka energetyczność, dająca się wręcz poczuć dynamika, odpowiednia ostrość elektrycznych gitar czy dźwięczne, dociążone blachy perkusji robią swoje, wciągając w świat rockowej zabawy i nie zostawiając specjalnie miejsca na zastanawianie się, czy brzmi to absolutnie idealnie. Tym bardziej, że przecież nagrania tego gatunku muzycznego rzadko umieszczane są w TOP100 najlepiej nagranych płyt muzycznych.

Na sam koniec zostawiłem sobie spotkanie z ulubionymi wokalistami i wokalistkami. Ludzkie głosy są jednym z najtrudniejszych elementów do naturalnego odtworzenia. Dlaczego? Bo nieważne czy jesteśmy audiofilami/melomanami, czy też zwykłymi, niespecjalnie zainteresowanymi muzyką ludźmi, wszyscy z głosami ludzkimi mamy do czynienia na co dzień, a ponadto nasz słuch jest najbardziej czuły w zakresie częstotliwości ludzkiego głosu. Dlatego wszyscy, choćby podświadomie, wiemy, jak powinien on brzmieć, a każdą nienaturalność wychwytujemy natychmiast. Słyszałem już niejeden sprzęt, który świetnie radził sobie z instrumentami, a na ludzkich głosach się po prostu wykładał, tzn. nie brzmiały one naturalnie. Performance DC pokazywał wokale dość blisko, przez to namacalnie. Dobrze radził sobie z oddaniem barwy i faktury poszczególnych głosów, wydobywając z rowków płyt sporo detali. Brzmienie okazało się bardzo naturalne, gładkie, z ładnie oddanymi emocjami. Aż chciało się wyciągnąć rękę do najwyraźniej nieco smutnej Patricii Barber, sprawdzić, czy głos Franka Sinatry jest faktycznie tak aksamitny w dotyku, a Luisa Armstronga tak chropowaty, jak się wydawało. Przyznaję, że słuchając wielu płyt z różnymi wokalistami w roli głównej, byłem całkowicie skupiony na kontakcie z nimi – bliskim, namacalnym, nawet jeśli nie aż tak intymnym, jak w przypadku odsłuchów z topowymi wkładkami typu MC, to jednak trzeba wziąć pod uwagę, że te ostatnie kosztują kilka razy więcej niż Virtuoso V2 i były też montowane w znacznie droższych gramofonach. To, co oferuje Clearaudio w postaci Performance DC z ramieniem Clarify i wkładką Virtuoso V2, to wartość zdecydowanie wykraczająca poza cenę tego zestawu. Nie twierdzę, że to najlepszy gramofon świata, ale klasa brzmienia i sposób prezentacji sprawiają, że słuchanie muzyki staje się czymś wyjątkowym – to piękne doświadczenie, to przeżywanie emocji, to bliski kontakt z fantastycznymi muzykami i wokalistami.

Podsumowanie

Testowany Performance DC wyjątkowo przypadł mi do gustu. Poczynając od jego nowoczesnego, dość prostego, ale jednak eleganckiego w swej prostocie wyglądu, poprzez dźwięk wysokiej klasy, imponujący dynamiką, gładkością i umiejętnością wiernego pokazania wielu niskopoziomowych detali, które zwykle giną w szumie tła. Dodajmy do tego fakt, że cena za zestaw, który kryje się pod nazwą Performance DC, jest bardzo atrakcyjna, zważywszy, że do napędu dostajemy ramię Clarify kosztujące samodzielnie ok 4.000zł oraz wkładkę za kolejne prawie 3.800zł. Przedwzmacniacz gramofonowy Balance+ wydaje się być partnerem nieco na wyrost dla tego zestawu, jako że spokojnie poradzi sobie w towarzystwie jeszcze lepszego gramofonu. Z drugiej jednak strony jestem zwolennikiem takich zakupów "na wyrost", przy założeniu oczywiście, że analogowa choroba będzie się rozwijać, co oznacza, że w przyszłości system będzie upgrade'owany. W takim przypadku zakup Balance+ będzie jak najbardziej na miejscu – to w pełni zbalansowane urządzenie z wejściami i wyjściami zbalansowanymi (XLR) i niezbalansowanymi (RCA), z zasilaniem wydzielonym do osobnej obudowy, oferujące możliwość współpracy z wkładkami MM i MC, dodatkowo wyposażone we wzmacniacz słuchawkowy z regulacją głośności. Przedwzmacniacz ten z Performance DC "wyciśnie" wszystko, co się da, a z gramofonami i wkładkami jeszcze wyższej klasy pokaże pełnię swoich możliwości.

Ujmując rzecz krótko – Performance DC to nadzwyczaj ciekawa i dobra propozycja w swojej cenie, która czaruje wyglądem i dźwiękiem. Decydując się także na Balance+, usłyszycie Państwo wszystko, co ten gramofon potrafi, a jeśli kiedyś zmienicie gramofon na, być może, wyższy model Clearaudio, to phonostage'a zmieniać nie będziecie musieli, bo nadal poradzi sobie świetnie.

Werdykt: Clearaudio Performance DC

★★★★★ Piękny, łatwy w ustawieniu dźwięk. W tej cenie to prawdziwa rewelacja!