Focal Sopra No1

Focal Sopra No1

Mówią, że lepsze jest wrogiem dobrego, ale w przypadku Focala stwierdzenie to nie znajduje odbicia w rzeczywistości

  • Data: 2016-09-13

Seria Utopia funkcjonuje na rynku już kilka lat i miewa się doskonale, więc zupełnym szaleństwem wydaje się wprowadzanie nowych, na pierwszy rzut oka podobnych modeli – ale to tylko pozory. Mowa tu o serii Sopra zaprezentowanej na zeszłorocznej wystawie High-End w Monachium, a potem na warszawskim Audio Video Show 2015. Jest to wyjątkowo krótka seria – zawiera jedynie trzy modele, ale wszystkie zapierają dech w piersiach zarówno wzorniczo, jak i muzycznie. Do testu trafił model Sopra No1, czyli kolumny podstawkowe, wizualnie do złudzenia przypominające model Diablo Utopia, o zbliżonej wielkości i praktycznie takich samych proporcjach obudowy.

Budowa

Patrząc na front kolumny, można się pomylić, jednak tył monitora różni się już znacznie – zamiast charakterystycznego wycięcia dzielącego obudowę na dwie części jest (obejmująca również boki kolumny) metalowa siatka, za którą kryje się system Infinite Horn Loader (IHL). Mimo podobieństwa Sopry "jedynki" są szczęśliwie sporo tańsze od modelu Diablo, chociaż w przypadku produktów Focala tańsze nie oznacza wcale okazji cenowej, bo para tych monitorów to wydatek rzędu prawie 40 tys. złotych. Jedyne, co chyba tłumaczy ten poziom cenowy, to japońskie przysłowie, że "dobre rzeczy muszą drogo kosztować"... Na obronę trzeba jednak nadmienić, że cena obejmuje także dedykowane podstawki, które w przypadku Focala są naprawdę imponujące – masywne, bardzo solidnie wykonane, a ponadto po prostu ładne i wzorniczo idealnie współgrające z kolumnami.

Całość prezentuje się wyjątkowo okazale, a poza tym jest całkowicie zwierzo- i dziecioodporna – stabilna dzięki śrubom łączącym podstawkę z kolumną i bez możliwości uszkodzenia kopułki dzięki metalowej siatce zabezpieczającej przetwornik. Na tylniej ściance znajdziemy wspomniany już metalowy grill, chroniący układ IHL, o którym będę jeszcze pisać, a także pojedyncze zaciski głośnikowe o spłaszczonych zakrętkach, które w pierwszym momencie sprawiły mi wiele radości. Otóż zaciski te są o niebo wygodniejsze niż te zastosowane w moich Dynaudio, przynajmniej tak mi się początkowo wydawało i wszystko byłoby idealnie, gdybym posiadała kable z wtykami bananowymi, lecz niestety moje zakończone są widłami i teoretycznie powinno być znacznie wygodniej przy dokręcaniu, jednak okazało się, że trzeba się trochę nagimnastykować, żeby te widły w ogóle włożyć. Finalnie mocowanie kabli zakończyło się sukcesem, ale uznałam, że pomysłodawca zdecydowanie jest wielbicielem bananów.

Szczerze mówiąc, wizualna konfrontacja z moimi Dynaudio Special Twenty Five dała mi uzasadnienie ceny, bo Sopry wypadły zdecydowanie ciekawiej i wyjątkowo elegancko. Może to za sprawą przepięknego orzechowego forniru testowanej pary i tego, jak znakomicie komponuje się on z czarnym szkłem, które pokrywa zarówno górną, jak i dolną ścianę kolumny, a może dlatego, że te kolumny są po prostu pięknie wykończone. Nie wiem, czy pozostałe wykończenia zrobiłyby na mnie podobnie piorunujące wrażenie, ale jeśli ktoś miałby ochotę na odrobinę szaleństwa, to oprócz klasycznego czarnego i białego lakieru można zamówić wersję w kolorze czerwonym i pomarańczowym.

Seria Sopra nie jest już stratosferą finansową, jednak jest to produkt z bardzo wysokiej półki – takie Maserati dla ciut uboższych. Jednak konotacje z serią Utopia widoczne są chociażby w samej linii kolumn, w charakterystycznie załamanej przedniej ściance, gdzie pochylenie górnej części frontu ma za zadanie wyrównanie odległości obydwu przetworników od słuchacza. Sama obudowa jest podobna i równie skomplikowana co w Utopi i nawet produkowana przez tę samą fabrykę. W zasadzie prawie cała obudowa jest drewniana – składa się z kilku grubych warstw płyt MDF, odpowiednio profilowanych, ponacinanych i tworzących siatkę zgrubień, tzw. "Gamma Structure". Front wygląda znakomicie, a jedynym elementem niedrewnianym jest aluminiowa płytka stanowiąca mocowanie ultralekkiej (0,021g ) berylowej kopułki. Ta niewielka masa daje niesamowitą efektywność na poziomie 95dB i pasmo przenoszenia do 40kHz. Zasadniczo inżynierowie Focala postanowili nie wyważać otwartych drzwi i tym razem jednak kierując się wspomnianą już zasadą, że "lepsze jest wrogiem dobrego", pozostawili bez zbędnego kombinowania sprawdzony układ membrany "W" woofera i berylową kopułkę, skupiając się na układzie magnetycznym, zawieszeniu, modyfikacji samej membrany i montażu tweetera w obudowie. Dwuletnie badania zaowocowały kilkoma nowatorskimi rozwiązaniami.

Pierwszym z nich jest wspomniany już wcześniej IHL (Infinite Horn Loader), czyli nic innego jak tuba znajdująca się tuż za komorą wytłumiającą tweetera, umieszczona w zamkniętej obudowie. Właśnie tę obudowę z tubą wewnątrz maskuje ażurowana stalowa płytka znajdująca się z tyłu kolumny. Wspomniana tuba ma za zadanie pochłanianie tych fal, które nie zostały wcześniej stłumione w komorze. Dzięki temu rozwiązaniu nie ma mowy o ponownym uderzaniu w membranę fal odbitych, bo te, które nie zostaną pochłonięte, zostają usunięte przez szczeliny znajdujące się na tylnej ściance. Poza tym przy tak niewielkiej masie kopułki warunki jej pracy muszą być naprawdę na wysokim poziomie.

W przypadku membrany "W" również zastosowano nowe rozwiązanie, mianowicie masowy tłumik drgań (ang. Tuned Mass Damper). Membrana "jedynek" jest dosyć sztywna, o całkiem niezłym tłumieniu wewnętrznym, jednak zewnętrzne zawieszenie głośnika również emituje fale, z którymi ze względu na materiał z jakiego jest wykonane (guma) nie radziło sobie do końca. Rozwiązaniem tego problemu okazały się dwa koncentryczne kręgi wykonane z tworzywa, których własne rezonanse znosiły rezonanse zawieszenia, ot i cała filozofia.

Trzecia ważna zmiana dotyczy układu magnetycznego, od którego w znaczący sposób zależy dokładność i szczegółowość reprodukcji dźwięku.

Zastosowano technologię NIC (Neutral Inductance Circuit), mającą na celu stabilizację pola magnetycznego w celu ograniczenia zniekształceń, uzyskania bardzo wysokiej rozdzielczości i dynamiki dźwięku. Na destabilizację pola magnetycznego mają wpływ zarówno ruch cewki (prawo Lenza), natężenie prądu przez niego płynącego (prądy Foucaulta) i częstotliwość. W konsekwencji cewka i cała część ruchoma, znajduje się w polu magnetycznym, które jest zbyt zmienne, co prowadzi do utraty dokładności.

Po trzech latach badań i rozwoju oprogramowania symulacyjnego, który umożliwia wizualizację tych złożonych interakcji, inżynierowie Focala stworzyli niezwykle stabilny obwód magnetyczny dla linii Sopra. Rozwiązanie (technologia NIC) leży w pierścieniu Faradaya, którego wymiary, materiał i położenie zostały tak zoptymalizowane, aby zapobiegać prądom wirowym i jednocześnie nie zmniejszać siły napędowej.

Jakość brzmienia

Wszystko to przekłada się na jakość grania, a przede wszystkim na wierność i neutralność przekazu, bo tego Soprom odmówić nie można. Trzeba też przyznać, że te najmniejsze z serii kolumny nie ustępują rozmachem grania niejednym głośnikom podłogowym i idę o zakład, że w ślepych testach niejeden recenzent byłby przekonany, że ma do czynienia dużo większymi kolumnami.

To, co charakteryzuje model No1, to przyjemna dla ucha i świetna jakościowo góra – dźwięk jest czysty, pozbawiony jakichkolwiek wyostrzeń, gładki, ale z wyraźnie zaznaczonymi krawędziami. Nie ma się poczucia ostrości ani też zlewania się wszystkiego w jedną masę.

Tym razem rozpoczęłam od audiofilskiego "wycierucha", czyli płyty używanej przez wszystkich i wszędzie, a mianowicie "Amused to Death" Watersa, i wyobraźcie sobie Państwo, że odkryłam ją po raz kolejny na nowo. Monitory Sopra spisały się doskonale, oddając perfekcyjnie misternie utkane przez Watersa plany i ukazując złożoność kompozycji. Trzeba pamiętać, że muzyk ten jest mistrzem pełnych dźwiękowego przepychu przedstawień, gdzie każdy szczegół jest niezwykle istotnym trybikiem składającym się na gigantyczną machinę watersowskiej muzyki. I każdy z tych trybików było słychać, niewymuszenie, z głębią, gęstością, ale też niesamowitą lekkością. W trzecim utworze tej płyty pojawia się charakterystyczny głos, wydobywający się z telewizora gdzieś w tle. Mimo że dobiegał z oddalenia, można było zrozumieć praktycznie każde słowo i to przy niskim poziomie głośności. Ostatni raz podobne wrażenie odniosłam przy teście posiadanych przeze mnie monitorów Dynaudio. Jednak Sopry nie budują tak zamaszystej, głębokiej i wielkiej sceny, pokazują to w bardziej kameralny sposób, co ma swój niezaprzeczalny urok. Nie będę porównywała Focali do moich "dwudziestek piątek", bo to jest jednak zupełnie inna szkoła grania, ale przyznam szczerze, że nie miałabym nic przeciwko, jeśli testowane monitory miałyby zamieszkać u mnie na stałe...

Kolejną właściwością francuskich zestawów jest naturalność wokali. Głos Watersa, ale również innych wykonawców, znajdował się ciut przed kolumnami, powodując namacalność grania. Płyta "Tales" Jorgosa Skoliasa została oddana w bardzo przyjemny i przede wszystkim naturalny sposób. W tych kolumnach słychać chyba wszystko, bo wierność przekazu i jego precyzja są wysokiej próby. Zauważyłam jednak, że Sopry nie są potentatem emocjonalnego grania (jak np. moje Dynaudio), co wcale nie jest ich wadą, bo właśnie na tym polega naturalność przekazu niezależnie od tego, czy chwyta nas to za serce, czy nie. Miałam okazję słuchać głosu Jorgosa Skoliasa kilkukrotnie na żywo i dokładnie tak samo brzmi on z modelu No1.

Poza wiernością przekazu daje się zauważyć również świetną rozdzielczość tych kolumn – słychać było każdy oddech Skoliasa, każde uderzenie fortepianu Hołowni – dźwięczne, intensywne i melancholijne.

Postanowiłam jeszcze sprawdzić możliwości basowe tych monitorów. Soundtracku z "Avatara" używam w tym celu z premedytacją od lat, bo jest pełen niskich, mruczących wręcz dźwięków i bezlitośnie obnaża wszelkie niedoskonałości kolumn w dole pasma. Jednak ten repertuar nie zrobił na tych głośnikach zbytniego wrażenia – całość została oddana z dużą swobodą, bas odzywał się dokładnie w swoim miejscu, bez problemu zahaczając o najniższe rejestry. Był pełny, mięsisty, ale bez nadmiernego ocieplenia i, co najważniejsze, było go dokładnie tyle, ile potrzeba – nie ma tu mowy o podbijaniu niskich tonów.

Berylowa kopułka dostarczała niezapomnianych wrażeń; bez przesadnej analityczności, ale za to ze świetną dynamiką. Dzwonki i chimesy z płyty "Ladies Jazz vol. 5" były delikatne i lekko krystaliczne. Reszta pasma pozostała odpowiednio soczysta, bez obniżenia czy podkolorowania średnicy. Słychać było ciche mlaśnięcia i westchnienia Carmen Cuesty, Melody Gardot dało się usłyszeć tuż przy samym mikrofonie. Gdzieniegdzie pojawiające się sybilanty były słyszalne, jednak nie drażniły.

W "Requiem" Mozarta pomimo dużej ilości wysokich tonów brzmienie nie było rozjaśnione. Zachwycało szczegółowością, tuby i kotły nisko akcentowały swoją obecność, pobudzając woofer do życia, ale nie wprawiały go w rezonansowe wibracje. Bogaty i żywy dźwięk oddawał narastające napięcie. Chór nie tworzył homogenicznej masy, bez problemu dało się wyseparować poszczególne głosy składające się na monumentalną całość. Czuć było przestrzeń katedralnego wnętrza i można było wychwycić odbicia dźwięków od kamiennej posadzki.

W mocniejszym repertuarze (Dream Theater "Metropolis Part 2: Scenes From A Memory", Tape O Negative – "Bloody Kisses") monitory radziły sobie zaskakująco dobrze – pokazały pioruńsko szybką perkusję, zmienne tempo i drive, czyli wszystko, co jest konieczne do cięższego rockowego grania. Przyznam, że byłam zaskoczona, gdyż spodziewałam się raczej ugrzecznionego grania, a okazało się, że te eleganckie obudowy skrywają w sobie kawał rockowego pazura.

Sopry No1 to precyzyjne i bardzo neutralne kolumny, pokazujące nagranie takim, jakie ono jest, więc należy uważać z wydaniami gorszej jakości, bo nie liczyłabym wówczas na zadowolenie słuchacza. Te monitory nie czarują, raczej ujmują prawdziwością, selektywnością i jakością grania. Są wszechstronne – zarówno dla audiofila lubującego się w dźwiękach klawesynu, jak i dla fana cięższego grania. Trzeba przyznać, że mamy do czynienia z wysoką kulturą grania, taką, która nie męczy i daje możliwość długiego, a nawet długotrwałego słuchania z równie wielką satysfakcją.

Werdykt: Focal Sopra No1

★★★★★ Piękna i skrzyżowanie bestii z zakonnicą. Klasyczna elegancja wzornictwa, wybitna wierność przekazu i granie, którego można słuchać godzinami. Warto je choć raz przygarnąć pod swój dach, chociażby z czystej ciekawości. Satysfakcja gwarantowana