PMC twenty5.23

PMC twenty5.23

Kolumny z serii twenty5 to przede wszystkim nienaganne, eleganckie wzornictwo i znakomity bas dzięki linii transmisyjnej

  • Data: 2016-09-13

Ostatni test kolumn marki PMC, a konkretnie małego dwudrożnego modelu twenty5.21 (recenzję znajdziecie w wydaniu 7–8/16) pokazał, jaki potencjał drzemie w układzie rezonansowym opartym na linii transmisyjnej. Tego typu rozwiązanie jest mało popularne i o wiele rzadziej spotykane niż układ z membraną bierną. Producenci rzadko sięgają po linię transmisyjną, bo jest ona po prostu trudna do zaprojektowania i komplikuje budowę skrzynki kolumny, co wiąże się z wyższymi kosztami już na etapie samego projektu, ponieważ trzeba wziąć pod uwagę o wiele więcej czynników, niż ma to miejsce w innych typach układów rezonansowych. Brytyjski PMC ma jednak w tym zakresie duże doświadczenie i należy do producentów, którzy sztukę projektowania układu z linią transmisyjną opanowali do perfekcji.

O ile małe monitory twenty5.21 w niewielkim stopniu były w stanie pokazać zalety linii transmisyjnej, o tyle w przypadku kolumn podłogowych ten pomysł wręcz eksploduje, znajdując jeszcze większe przełożenie na odtwarzany zakres niskich tonów. Po prostu dużo większa skrzynka pozwala osiągnąć niższy zakres basu, a dzięki zwiększonej objętości komory, w której pracuje przetwornik nisko-średniotonowy, można było zastosować dłuższą linię transmisyjną.

Dopracowane w detalach

PMC twenty5.23 cechują się przede wszystkim nienagannym kunsztem stolarskim, pokazującym możliwości, jakimi dysponuje brytyjska manufaktura, ale też wykonaniem na najwyższym poziomie – wrażenie robi nie tylko perfekcyjne spasowanie poszczególnych części, ale też takie detale, jak tylny polerowany panel wraz z solidnymi gniazdami wejściowymi dla kabli głośnikowych czy też najmniejsze elementy, takie jak śruby. Szczerze mówiąc, sam jestem perfekcjonistą, więc od razu dostrzegam perfekcjonizm w przypadku takich kolumn, jak PMC. Zresztą w tej cenie klient ma prawo wymagać wysokiej jakości wykonania i najwyższej klasy materiałów, a brytyjski producent wyraźnie tego dopilnował. Mamy więc świadomość, że płacimy za produkt ekskluzywny, w jaki włożono wiele pracy i wieloletnie doświadczenia.

Skrzynie wykończone są naturalną okleiną, która występuje w czterech wersjach kolorystycznych – klient może wybrać między ciekawym czarnym diamentem czy klasycznym orzechem lub klonem, a nawet ekskluzywnym odcieniem Amarone, nawiązującym do najwyższej klasy czerwonego, wytrawnego włoskiego wina. Obudowy skonstruowano tak, że przednia ścianka została odchylona o kilka stopni do tyłu, co pozwala wyrównać czasowo przetworniki – fale promieniowane przez kopułkę wysokotonową będą docierać do miejsca odsłuchowego mniej więcej w tym samym czasie, co fale ze średniego zakresu. Dzięki temu zabiegowi zespoły głośnikowe, zwłaszcza w punkcie podziału, zyskują na koherencji i homogeniczności. Testowane kolumny nawiązują bezpośrednio do podstawkowego modelu twenty5.21, ponieważ dysponują dokładnie takim samym duetem głośnikowym, ale w dużo większej skrzyni – przy tej samej szerokości jest znacznie głębsza i wyższa, co pozwoliło zastosować znacznie większą komorę, w której pracuje przetwornik nisko-średniotonowy, jak również wydłużyć linię transmisyjną z 1,72m (twenty5.21) do 2,4m i tym samym zwiększyć zasięg basu z wartości 46Hz do imponujących 28Hz, co tym bardziej zasługuje na uznanie, jeśli spojrzy się na tak smukłe skrzynki. Oczywiście ze względu na liczne krzywizny i skomplikowanie kształtu linii transmisyjnej nie da się ot tak zajrzeć w jej głąb, ale zarówno po odkręceniu głośnika, jak i znajdującej się z tyłu pięknej polerowanej pokrywy wraz z gniazdami widać, że do tłumienia zastosowano między innymi gąbkę falistą, co w pewnym sensie jest zrozumiałe, ponieważ nie pochłania ona aż tyle energii, ile wełna mineralna ze względu na zupełnie inną, twardszą strukturę. Włókna wełny owczej czy syntetycznej mimo wszystko przemieszczają się względem siebie, pochłaniając tym samym nieco więcej energii, dlatego w kolumnach typu bas-refleks, ale też w tych wyposażonych w bardziej zaawansowane układy rezonansowe stosuje się najczęściej gąbkę lub piankę akustyczną o różnej wielkości porów.

Te smukłe zgrabne skrzynki spoczywają na poprzecznych aluminiowych płaskownikach, które należy wkręcić od spodu za pośrednictwem śrub imbusowych – między skrzynką a elementami nośnymi zastosowano jednak podkładki z korka w celu skutecznej eliminacji wibracji. Z kolei specjalne kolce są wygodne w regulacji, co bez najmniejszego problemu pozwala na odpowiednie wypoziomowanie kolumn.

Głębia i znakomita kontrola

Niewątpliwie rzadko można spotkać kolumny o takich gabarytach dysponujące tak nisko schodzącym basem. Dane techniczne są imponujące, bo 28Hz na papierze wygląda fenomenalnie, zwłaszcza jeśli spojrzymy na smukłe skrzynki wyposażone w zaledwie po jednym 140mm przetworniku nisko-średniotonowym. Naturalnie cała tajemnica tkwi w zastosowanej linii transmisyjnej, mającej niebagatelny wpływ na brzmienie twenty5.23. Jak zatem brzmią, zwłaszcza w basie, te zgrabne wolnostojące konstrukcje?

Przede wszystkim powinniśmy wiedzieć, jak odróżnić masę niskich tonów od ich zasięgu, bo tutaj najczęściej pojawia się swego rodzaju paradoks – kolumny dysponujące sporą masą niskich tonów mogą subiektywnie sprawiać wrażenie, jakby zapuszczały się w tym zakresie bardzo nisko. Jednak w większości tego typu przypadków, kiedy do głosu dochodzą organy lub kontrabas, słychać, że mimo sporej masy najniższe oktawy odtwarzane są z wielkim trudem. Nie dotyczy to jednak kolumn PMC! Brzmią one w tym aspekcie zupełnie inaczej. Nie czarują co prawda atomową mocą w basie czy imponującą masą, ale właśnie rozciągają go do najniższych oktaw tak, że w efekcie prawidłowe odtworzenie brzmienia organów czy kontrabasu nie robi na nich większego wrażenia. Dźwięk tych instrumentów odtwarzany jest tak, jakbyśmy słyszeli je niemal na żywo. Mamy zatem prawdziwą, niepodkolorowaną, naturalną głębię i brak jakichkolwiek podbić. Bas odtwarzany przez twenty5.23 jest niemal idealny – konturowy, szybki i z masą adekwatną do natury poszczególnych instrumentów. Często podczas odsłuchu spoglądałem na niewielką nisko-średniotonową "czternastkę" i za każdym razem trudno było mi uwierzyć w to, jak bezpardonowo radziła sobie z odtwarzaniem brzmienia nie tylko organów czy kontrabasu z przeróżnych płyt, ale też innych subsonicznych dźwięków, generowanych np. przez syntezatory. Tam gdzie możliwości wielu większych kolumn się kończą, PMC zaczynają dopiero swój spektakl. Słuchając kontrabasu z płyty "Merry Go Round" Freddy'ego Cole'a, wreszcie udało mi się usłyszeć ten instrument swobodnie i równo brzmiący, bez podbić w wyższych partiach niskich tonów i zapadłości na charakterystyce w najniższych. Struny wibrowały z należytą siłą, ale było też słychać oddech, sporo swobody, bez grama presji i synergię stanowiącą o klasie testowanych zespołów głośnikowych.

Bas jest mocno zróżnicowany w całym zakresie i pełen informacji, więc jeśli cenicie sobie naturalny i wiernie oddany zakres niskich tonów o świetnej rytmice, to twenty5.23 wyposażone w linię transmisyjną dla wielu z Was mogą okazać się pod tym względem ideałem. Trzeba również podkreślić, że te smukłe wolnostojące konstrukcje wykazują się średnim apetytem na prąd, więc nie są zbyt wymagające wobec wzmacniaczy, ale z drugiej strony, jeśli chcecie z nich wycisnąć bas o najwyższej jakości, warto połączyć je z amplifikacją cechującą się nienagannie brzmiącym basem, jak również precyzyjnie oddawaną mocą w zakresie niskich tonów, co niewątpliwie świadczyć może o ich dużej wydajności prądowej.

Podczas testu używałem trzech wzmacniaczy – dwóch tranzystorowych: H80 marki Hegel oraz Evolution 100A marki Creek, a także lampowej amplifikacji Octave V40SE. Jako źródła stosowałem naprzemiennie CD-1sx z odtwarzaczem strumieniowym Auralic Aries Mini. Z każdym z tych wzmacniaczy udało mi się uzyskać znakomitą kontrolę w zakresie niskich tonów, natomiast w wyższych zakresach częstotliwości rozdzielczy i plastyczny przekaz. PMC operują bardzo ładną średnicą, przy czym nie czaruje ona specjalnie miękkością, gładkością czy ciepłem, ponieważ pod względem temperatury wydaje się niemal idealnie neutralna. Głośnik nisko-średniotonowy nie bawi się w upiększanie brzmienia na siłę, ale odtwarza to, co zostało mu przekazane ze wzmacniacza. Naturalnie z lampowym Octave brzmienie zyskało nieco na plastyce i temperaturze barwy, ale nie zostały tutaj przekroczone pewne bariery, gdzie mógłbym powiedzieć, że oto mamy gorący dźwięk niczym kiełbaski z grilla czy gładki niczym jedwab sprowadzany z Indii. Wysokie tony wpasowują się idealnie w charakter średnicy, tworząc z nią zgrany duet – nie słychać momentu, w którym dochodzi do punktu podziału między głośnikami, co świadczy o ich płynnym zestrojeniu. Z drugiej jednak strony niższy zakres wysokich tonów oraz wyższa średnica są czytelne i brzmią rozdzielczo, dzięki czemu słychać tak wiele szczegółów.

Taki styl prezentacji dźwięku z pewnością przypadnie do gustu również osobom preferującym gęste aranżacje z muzyką klasyczną, ponieważ wyraźnie słychać całe instrumentarium – źródła pozorne nie zlewają się, a całość jest wręcz holograficznie rozmieszczona na scenie. Stereofonię również należy zaliczyć do mocnych stron PMC – głośniki łatwo znikają, generując głęboką i czytelną scenę.

Warto wiedzieć

Twenty5.23 posiadają dłuższy tunel linii transmisyjnej, ale też dysponują znacznie większą objętością w porównaniu z monitorami twenty5.21. Owocuje to obniżeniem rezonansu głośnika nisko-średniotonowego, a więc jego zasięgu w zakresie najniższych tonów. Imponujące jest jednak to, że brytyjskiemu producentowi, właśnie dzięki użyciu specyficznie zaprojektowanej linii transmisyjnej, udało się osiągnąć zasięg niskich tonów o wartości 28Hz, co w przypadku głośników nisko-średniotonowych o średnicy 140mm jest niezwykle trudne. Dzięki takiej konfiguracji niewielki stożek potrafi zejść w basie bardzo nisko, ale nie odbywa się to kosztem spadku efektywności w wyższych partiach basu czy też utraty dynamiki, co najczęściej zdarza się w przypadku, gdy niewielki głośnik odtwarzający bas i tony średnie zmuszany jest przez konstruktorów kolumn do pracy ponad siły.

Podsumowanie

Najbardziej zaskakujące w przypadku twenty5.23 jest to, że te smukłe skrzynki, dysponujące 140mm głośnikiem nisko-średniotonowym, dysponują basem o jakości i zasięgu, jakiego można by się spodziewać po znacznie większych konstrukcjach. Zakres niskich tonów cechuje się ponadprzeciętną kulturą i odtwarzany jest bez fajerwerków, nie na siłę, za to ze swobodą pozwalającą zajrzeć nam w strukturę każdego instrumentu operującego w basie. Zgrabne PMC najlepiej sprawdzą się w pokojach o powierzchni 20–28 metrów kwadratowych i są łatwe w ustawieniu, bo mogą również dobrze zagrać w bliskim sąsiedztwie ściany. Dzięki ich neutralnej charakterystyce łatwo przewidzieć efekt brzmieniowy, dobierając odpowiedni wzmacniacz.

Werdykt: PMC twenty5.23

★★★★★ PMC twenty5.23 docenią przede wszystkim osoby lubujące się w eksploracji muzycznych zawiłości, zwłaszcza w zakresie niskich tonów, gdzie sporo kolumn lubi podkolorować to i owo, podczas gdy brytyjskie kolumny są w tym aspekcie strażnikiem neutralności