Ruark Audio MR1 Mk2

Ruark Audio MR1 Mk2

Nie mamy wątpliwości – głośniki Bluetooth Ruark Audio MR1 M k2 zasługują na miano ewenementu

  • Data: 2017-12-06

Początek historii Ruark Audio to klasyka branży audio: jest rok 1985, a w małym garażu w Rayleigh, w hrabstwie Essex w Wielkiej Brytanii dwóch facetów, ojciec i syn, Brian i Alan O'Rourke dopieszczają swoje pierwsze kolumny. Potem też jest cokolwiek sztampowo: zachwyty klientów, dynamiczny rozwój firmy oraz przełomowe konstrukcje w rodzaju Talisman 1, Templar, Excalibur czy Solstice. Jeśli wszystko potoczyłoby się dalej tak szablonowo, jak można by się spodziewać, to dziś w katalogu Ruarka powinny być przynajmniej cztery modele kolumn podstawkowych, jakieś sensowne podłogówki w co najmniej takiej samej ilości, ze dwa głośniki centralne, dwa subwoofery, seria Reference dla znudzonych swoim bogactwem baronów naftowych, a także, być może, jakieś słuchawki. Tymczasem klasycznych kolumn w aktualnej ofercie Ruark Audio nie ma wcale. Co takiego się stało? Jeszcze w 2004 r. Alana, który z czasem przejął firmę, opętała idée fixe i nakazała mu odejście od "normy". Chodziło o... odbiornik radia cyfrowego o satysfakcjonującym brzmieniu, którego w tamtym czasie ponoć na rynku nie było. Ziarno zostało więc zasiane, a po dwóch latach wydało plon w postaci Vita Audio R1, urządzenia, które na łamach poczytnego "Sunday Telegraph" nazwano "Aston Martinem wśród odbiorników DAB". Dopiero z dzisiejszej perspektywy widać, jak przełomowy dla Ruarka był to moment. Wystarczy spojrzeć na zdjęcie R1, a potem na cokolwiek z aktualnej oferty brytyjskiej marki, choćby opisywane tu MR1 (nazwa nie jest oczywiście przypadkowa), by uświadomić sobie, że to małe "radyjko" dało początek nowemu rozdziałowi w historii Ruark Audio.

Budowa

Na głośniki MR1 w wersji Mk2 świat musiał czekać do 2017 r. Ich pierwsza wersja trafiła do sklepów cztery lata wcześniej i nieźle namieszała, łącząc technologię Bluetooth, apt-X i jakość dźwięku niedostępną wcześniej dla kolumn desktopowych. Koncepcyjnie wygląda to znajomo: w jednej kolumience (prawej) umieszczono wzmacniacz obsługujący oba kanały. Co ciekawe, jest to konstrukcja pracująca w klasie AB, a nie, jak w większości tego typu rozwiązań, D. Drugi głośnik wyposażono w zwrotnicę bierną – sygnał płynie do niej dwumetrowym przewodem w ładnym tekstylnym oplocie. Przetworniki to autorskie konstrukcje Ruarka. Górę obsługuje 20mm tekstylna kopułka, a tony średnie i wyższy podzakres niskich 75mm woofer. Oba drivery wyposażono w magnesy neodymowe i zaekranowano. Niewielkie zaokrąglone obudowy wytłumiono gąbką.

Panel sterujący i praktycznie wszystkie gniazda umieszczono w kolumnie prawej. Wyboru wejścia (Bluetooth, liniowe, optyczne) dokonujemy pokrętłem umieszczonym na ściance górnej poprzez jego wciśnięcie, co uruchamia także odpowiedni wskaźnik diodowy; głośność reguluje się klasycznie, kręcąc gałką (operacje te można także wykonywać, nie ruszając się z kanapy, za pomocą miniaturowego pilota). Jest też gniazdo dla subwoofera aktywnego, co docenią zwłaszcza osoby podpinające MR1 do telewizora "optykiem". Wejście optyczne można też wykorzystać do podłączenia Chromecasta, Alexy, AirPort Express i tym podobnych wynalazków. Na spodzie każdego głośnika znalazło się ujście portu wzmacniającego bas oraz cztery miniaturowe gumowe nóżki. Fronty wykonano z tkaniny Camira (Camira Fabrics to jeden ze światowych liderów w zakresie projektowania i produkcji tkanin, m.in. dla potrzeb transportu publicznego). Zwłaszcza w połączeniu z szarą wersją kolorystyczną obudowy (dostępna jest także orzechowa) prezentuje się to elegancko i minimalistycznie, łącząc lifestyle'owy wygląd głośników z modnym elementem retro. Z tyłu każdego głośnika centralnie umieszczono otwór do przymocowania do ściany, a w prawym dwa dodatkowe otwory na BackPack II – akumulator Li-Ion o pojemności 2.200mAh (dostępny osobno; w zestawie śrubki i kluczyk imbusowy), zapewniający do 12 godzin odsłuchu, który znakomicie sprawdzi się np. w ogrodzie, na tarasie albo np. na wakacjach. Chcąc zaoszczędzić miejsce w bagażu, można zabrać ze sobą tylko prawy głośnik, który grając solo, automatycznie przełącza się w tryb mono.

Jakość brzmienia

Prawidłowo ustawione, najlepiej tak szeroko, jak na to pozwala interkonekt i w regale albo na półce, MR1 potrafią symulować brzmienie znacznie większych od siebie monitorów. Kilkakrotnie podczas testów łapałem się na tym, że podobną skalę dźwięku oferują moje ATC SCM7, acz głównie poza właściwym miejscem odsłuchu i tzw. sweet-spotem, co i tak biorąc pod uwagę różnicę w wielkości i wadze tych kolumn wydaje się szokujące. Zdecydowanie warto też postarać się, by kolumienkom Ruarka dostarczyć sygnał z wykorzystaniem kodeka apt-X (żeby to miało sens, musi go obsługiwać także nadajnik-źródło dźwięku). Z urządzeniami mobilnymi było całkiem nieźle, m.in. z Galaxy S7 Samsunga, ale dopiero z komputerem i JRiverem via Bluetooth brzmienie MR1 nabierało prawdziwych rumieńców.

Głównym atutem tego brzmienia jest dynamika. Motorem napędowym większości nagrań przetwarzanych przez te miniaturki jest, uwaga, bas. Tak, to nie pomyłka. Trzeba go jednak "wydobyć" – bas-refleksy skierowane w dół aż się proszą o ustawienie w regale, który odpowiednio wzmocni niskie tony (idealny będzie popularny Expedit/Kallax z IKEA). Bas nie dość, że będzie wówczas podawany w sporej ilości (oczywiście subbas w konfiguracji 2.0 nie wchodzi w grę, ale zawsze można zawalczyć o najniższe składowe za pomocą subwoofera, np. REL T-Zero – to akurat propozycja samego producenta głośników MR1, który w ofercie suba nie ma), to nie zabraknie też jego odpowiedniej szybkości i całkiem wyraźnego ataku, czyli składników, dzięki którym nagrania są żywe i pełne wigoru. I wcale nie trzeba grać hip-hopowych bitów. Jednym z albumów, po które chętnie sięgałem podczas testów, był "Unloved" kwartetu Macieja Obary udostępniony w serwisie Apple Music. Oczywiście w nagraniach rockowych i popowych, których dramaturgia opiera się głównie na dynamice i tempie, Ruarki też "dają radę", oferując całkiem energetyczny i emocjonujący przekaz. Courtney Barnett, Alice In Chains, Closterkeller, Lou Reed – wszystko to brzmiało za ich pośrednictwem z przytupem, fajnym "drajwem" i niesamowitą jak na wielkość głośników energią.

Jeśli do małych "Ruarków" przyłożymy miarę stricte audiofilską, to nie da się ukryć, że średnica jest wyraźnie umuzykalniona. Określenie, którego użyłem, pasuje tu lepiej niż "podkolorowana", ponieważ cecha ta może być atutem, zwłaszcza w przypadku starszych nagrań, jak np. "All or Nothing At All" Billie Holiday. Chodzi o pewną jakby dodatkową obecność, która sprawia, że barwy są żywe, a instrumentom nie brak plastyczności i namacalności. Jest to czytelne zwłaszcza przy cichym słuchaniu, kiedy do akcji wkracza funkcja loudness. Najlepsze jest jednak to, że udało się to połączyć z niezłą przezroczystością akustyczną, bo MR1 nie grają wszystkiego na "jedno kopyto", potrafią nieźle różnicować nagrania.

Góra to kolejna perełka w brzmieniu MR1. Jest szczegółowa, zapewnia poczucie żywości dźwięku, a do tego podkreśla przestrzenność prezentacji. Ładnie imituje rozłożenie talerzy perkusyjnych na scenie i podkreśla różnice miedzy pierwszym i drugim planem. Potrafi bezpardonowo "cyknąć", ale nie ma to nic wspólnego z zacieraniem artykulacji szczegółów wysokotonowych. Efekt jest tym bardziej przekonujący, że soprany nie "przeciągają" dźwięku na stronę zgiełkliwości czy nieuporządkowania.

I tak oto dochodzimy do konkluzji, która mogłaby posłużyć za hasło reklamowe dla MR1 Mk2: małe głośniki, duża klasa.

Podsumowanie

Brzmienie oferowane przez MR1 mk2 to uniwersalna mieszanka, która sprawdzi się zarówno podczas słuchania muzyki, jak i oglądania filmów. Ta wszechstronność zasługuje na pochwałę.

Werdykt: Ruark Audio MR1 Mk2

★★★★★ Całkiem duży i dynamiczny dźwięk z małych, ale dopracowanych w każdym szczególe skrzyneczek