Focal Sopra No3

Focal Sopra No3

Francuski Focal wprowadził do oferty podłogówki Sopra N°3 – testujemy ich możliwości i porównujemy z wcześniejszymi propozycjami firmy

  • Data: 2016-07-22

W zasadzie należało się spodziewać, że Focal prędzej czy później uzupełni swoją ofertę o Soprę N°3. Gdy bowiem pojawiła się linia Sopra, która w naturalny sposób wypełniła lukę między hi-endowymi Electrami a audiofilskim panteonem w postaci Utopii, można było kręcić nosem, że do wyboru są tyko dwa modele. Teraz sytuacja się zmieniła, gdyż do oferty trafiła Sopra N°3, która niebezpiecznie zbliżyła się do brzmieniowego ideału. Czy Utopie Maestro mogą poczuć się zagrożone?

Już przy pobieżnych oględzinach nowych Focali porównanie do Utopii, zwłaszcza do modelu Maestro, narzuca się samo. W przypadku Sopry N°3 także mamy do czynienia z kolumną trójdrożną ze zdublowanymi głośnikami niskotonowymi, od wielu lat wykonywanymi w słynnej technologii "sandwich W". Przypomnijmy – jest to membrana kompozytowa złożona z warstw włókna szklanego przedzielanego pianką poliuretanową. Włókno zapewnia wyjątkową sztywność, a pianka dobre tłumienie wewnętrzne. Tę samą technologię znajdziemy zarówno w Utopiach, jak i w Electrach. Kolejną cechą, która łączy Sopry z wyższą linią Focali, jest charakterystyczna wygięta sylwetka, która ma na celu wyrównanie fazowe fal dźwiękowych generowanych przez poszczególne przetworniki. Fantazyjny kształt sprawia też, że osie głośników przecinają się mniej więcej w punkcie odsłuchu, co ma niebagatelne znaczenie dla odbioru wrażeń przestrzennych.

Numerem popisowym jest oczywiście zamknięty w osobnej komorze wysokotonowy głośnik berylowy, który umieszczono za wykonaną ze szczotkowanej stali kratką. Przyznam, że designerzy zrobili kawał dobrej roboty, dyskretnie wkomponowując "opaskę" wysokotonowca w bryłę kolumny. Dyskretnie, co nie znaczy niezauważalnie. Zastosowanie innego koloru dla komory, w której pracuje wysokotonowiec, sprawia, że jest to pierwszy element, na który zwrócimy uwagę przy oględzinach kolumny. Potencjalny słuchacz otrzymuje więc już na samym wstępie przekaz podprogowy: "uwaga, w tym miejscu znajduje się coś wyjątkowego". Inżynierowie Focala doszli do wniosku, że ograniczeniem dla reprodukcji wysokich tonów jest nie tyle sama kopułka berylowa – niezwykle lekka, a jednocześnie sztywna – ile kompresja powietrza w komorze za kopułką. Aby jej zapobiec i zredukować tym samym zniekształcenia, w module wysokotonowym zastosowano rodzaj rozszerzającego się lejka, który tłumi falę dźwiękową w tylnej części kopułki. Skojarzenie z lejkiem stosowanym w diamentowych tweeterach B&W będzie tu zupełnie na miejscu, choć akurat brytyjska firma uznała, że powinien on się zwężać, a nie rozszerzać jak w Focalach. Jak widać, wiele dróg prowadzi do Rzymu. Według deklaracji francuskiego producenta dzięki powyższemu rozwiązaniu udało się zmniejszyć zniekształcenia aż o 30%. Warto też dodać, że widoczna z zewnątrz opaska została wykonana z twardego poliuretanu, który ma doskonałe właściwości tłumiące i efektywnie chroni głośnik wysokotonowy przed wibracjami generowanymi przez część niskotonową, do której bezpośrednio przylega.

Zaprojektowany i wykonany przez Focala głośnik średniotonowy pracuje w osobnej komorze. Ta łączy się skomplikowanymi kanałami z komorą głośników niskotonowych, dzięki czemu wydatnie zwiększa objętość tej drugiej. W przypadku głośników z membraną "W sandwich" poświęcono wiele uwagi dwóm kwestiom. Pierwszą jest poprawienie właściwości tłumiących zawieszenia, a drugą – stabilizacji pola magnetycznego, w której pracuje cewka głośnika. Zgodnie z opisem producenta pomysł na tłumienie wibracji zaczerpnięto z konstrukcji zawieszenia wieżowców w strefach zagrożonych trzęsieniami ziemi oraz z samochodów sportowych. Całość opatentowano pod nazwą "Tuned Mass Damper". Niepożądane rezonanse na linii cewka–kosz głośnika zostały zniesione przez wprowadzenie dodatkowej masy w postaci dwóch metalowych pierścieni w zawieszeniu. W drugim przypadku inżynierowie Focala postawili sobie za zadanie uniezależnić indukcyjność cewki od jej położenia w polu magnetycznym, wartości przepływającego przez nią prądu oraz częstotliwości, co miało skutkować obniżeniem zniekształceń. Zastosowano więc kolejne opatentowane przez Focala rozwiązanie pod nazwą Neutral Inductance Circuit, które polega na wyposażeniu głośnika w pierścień Faradaya. Jego wymiary, materiały, z których jest zrobiony, oraz dokładne umiejscowienie zostało tak dobrane, by pole magnetyczne nie podlegało już niekorzystnym fluktuacjom. Jak twierdzi producent, obniżono w ten sposób nie tylko zniekształcenia, lecz także poprawiono rozdzielczość oraz dynamikę przetworników.

Potężne woofery o średnicy ośmiu i pół cala (21cm) pracują w iście komfortowych warunkach. Z jednej strony zapewnia je im duża objętość sekcji niskotonowej połączonej kanałem z sekcją średniotonową, z drugiej – sama sztywność, masa oraz inercja obudowy.

Obudowa wykonana w firmowej technice Gamma Structure ma w przedniej części aż 69mm grubości, co jest jedną z przyczyn, dla których cała kolumna waży aż 70 kilogramów. Należy zaznaczyć, że pomimo sporych gabarytów oraz imponującej masy projektantom udało się stworzyć niezwykle atrakcyjną dla oka, wręcz zwiewną bryłę, która nie przytłoczy swoim kształtem żadnego pomieszczenia. Duża w tym zasługa podstaw z hartowanego szkła, na których opiera się cała konstrukcja. Dzięki przedzieleniu podstawy i właściwiej obudowy wąskim cokołem udało się stworzyć wrażenie, że kolumny unoszą się nieco nad ziemią.

Jeśli chodzi o dostępne kolory, to Focal postawił głównie na awangardowe gusta: oprócz fortepianowej czerni i bieli mamy też imperialną czerwień oraz atakującą zmysł wzroku "elektryczną pomarańczę". Osobom wolącym coś bardziej stonowanego pozostaje orzech w dwóch odcieniach brązu. Sekcja wysokotonowa pozostaje niezmiennie w kolorze czarnym.

Bez kompromisów

Choć producent sugeruje, że testowane kolumny przeznaczone są do pomieszczeń od trzydziestu do osiemdziesięciu metrów kwadratowych, to po zapoznaniu się z ich możliwościami stwierdzam, że ową dolną granicę warto by jednak przesunąć nieco wyżej. Choć Sopry N°3 mają umiarkowane gabaryty, a na rynku znajdziemy o wiele większe wielodrożne potwory, to aby w pełni docenić ich potencjał, należy dać im naprawdę sporo miejsca. "Trójki" uwielbiają grać dużym, cudownie swobodnym dźwiękiem, ale zaprezentują pełnię swoich możliwości tylko wtedy, gdy zapewnimy im odpowiedni metraż. No i oczywiście sprzęt towarzyszący. Przyznam, że pod tym względem nieoceniona okazała się pomoc polskiego dystrybutora, który wytoczył swoje najcięższe działa w postaci monobloków Wadii A340 podłączonych do lampowego przedwzmacniacza Audio Research Rev 6. Natomiast za dostarczanie sygnału odpowiadał Audio Research CD 6, jedyny odtwarzacz kompaktowy w ofercie firmy. Doposażony w taki sprzęt mogłem przystąpić do testów odsłuchowych podłogówek Sopra N°3.

Choć zwykle rozpoczynam testy od muzyki kameralnej, tym razem, patrząc na potężne głośniki niskotonowe, nie mogłem się powstrzymać i na pierwszy ogień poszła wielka symfonika w postaci koncertu skrzypcowego Schumanna (Isabelle Faust, Deutsche Harmionia Mundi). I było to dokładnie to, co francuskie kolumny lubią najbardziej. Sopry imponują absolutnie nieskrępowaną dynamiką, która sprawia, że orkiestrowe tutti i mocniejsze wejścia poszczególnych grup instrumentów oddane są z rzadko spotykanym realizmem. Potęgę wielkiej orkiestry symfonicznej nie tylko słyszymy, lecz odczuwamy całym ciałem – dokładnie tak, jak na koncercie. Twardo brzmiące impulsy niskotonowe pojawiają się błyskawicznie i są równie błyskawicznie wygaszane. Nic się nie ciągnie, nie opóźnia ani nie dudni, a bas przypomina dobrze nastrojony młot pneumatyczny. Ta rzadko spotykana, nawet w większych kolumnach, skala brzmienia sprawia, że słuchając fortepianu koncertowego bądź orkiestry, nie trzeba się wysilać, żeby ujrzeć przed sobą rzeczywiste rozmiary instrumentów lub gabaryty pomieszczenia, w którym je nagrywano. Sopry grają tak, jakby nie miały w tej dziedzinie żadnych ograniczeń – a przecież nie są to jeszcze największe kolumny w ofercie producenta!

Drugą cechą, która zwróciła moją uwagę, była niezwykle naturalna separacja planów w gęstych utworach. Naturalna – czyli nieprzesadzona. Sopry nie silą się na ponadprzeciętną analityczność znaną z kolumn studyjnych, ani też nie raczą słuchacza planami powycinanymi z precyzją chirurgicznego skalpela. Grupy orkiestrowe, podobnie jak w czasie koncertu na żywo, są od siebie wyraźnie oddzielone, lecz delikatnie się przenikają. Dźwięk nie ma ostrych konturów, ale delikatnie rozmyte krawędzie. Wyraźnie było słychać, że konstruktorzy postawili bardziej na spójność i organiczność brzmienia niż wyczynową analityczność, co – moim zdaniem – świadczy o bardzo dojrzałym i przemyślanym podejściu do zagadnień akustyki. Duże składy brzmią zatem imponująco i dynamicznie, ale jednocześnie gładko, spójnie i aksamitnie.

Wysokie tony francuskich kolumn są absolutnie niepodrabialne. Przyznam, że w tej dziedzinie jestem niepoprawnym konserwatystą, dla którego szczytem osiągnięć są tekstylne kopułki ze swoją miękką, aksamitną sygnaturą dźwiękową. Słuchając Focali, musiałem jednak uczciwie przyznać, że nawet moje ukochane Esoteki nie potrafią tego, co berylowe kopułki wysokotonowe. Ta potrafi bowiem zachowywać się jak kameleon. We wspomnianym koncercie skrzypcowym Schumanna najwyższe dźwięki skrzypiec były niesłychanie gładkie, pełne kolorytu i maksymalnie nasycone alikwotami. Lecz już za chwilę, po zmianie repertuaru na jazz spod znaku hard-bopu, okazało się, że talerze perkusji potrafią bezkompromisowo ciąć po uszach, nie szczędząc nam żadnych informacji i niczego nie łagodząc.

Kolejna porcja atrakcji – sekcja dęta. Jeśli ktoś uważa, że "dęciaki" najlepiej wypadają na głośnikach tubowych, to koniecznie powinien posłuchać, w jak niesłychanie fizjologiczny sposób Sopry N°3 potrafią odtworzyć zarówno dźwięk trąbki, jak i pełnej sekcji dętej ("Groovy" Cheta Bakera). Wydaje się, że dla głośnika berylowego nie ma ograniczeń ani w dziedzinie pasma przenoszenia, ani w dziedzinie barwy dźwięku. Ta kopułka może wszystko.

A jak wypada repertuar bardziej subtelny, który nie bazuje ani na piorunującej dynamice, ani na skrajach pasma, lecz skupia się na najważniejszym dla ludzkiego ucha obszarze, czyli średnicy? Słuchając Impromptus Chopina w wykonaniu Murray'a Perahii (CBS) wystarczyło zamknąć oczy, by przenieść się do sali filharmonii, a to za sprawą prawdziwie koncertowej, oddalonej od słuchacza perspektywy. Doskonale zogniskowany, zwiewny dźwięk fortepianu dobiegał z oddali, był niezwykle perlisty, nasycony i masywny w dolnych oktawach. Sopry potrafiły wyczarować w tym nagraniu wyjątkową aurę, świetnie przekazując akustykę sali wraz z rozwibrowanym powietrzem wokół instrumentu. Dzięki francuskim kolumnom wzorcowo nagrane płyty portugalskiej wokalistki jazzowo-folkowej Marii Joao pokazały, ile szczegółów i smaczków można wyłowić dzięki odpowiedniemu zestrojeniu sekcji średniotonowej.

I na koniec moja ukochana płyta, "Polka" kwintetu Wojtka Mazolewskiego, która zawsze pozwala mi bezbłędnie określić, czy testowane kolumny mają ową nieokreśloną cechę przybliżającą nas do muzyki na żywo, czy też są jedynie bezdusznymi przetwornikami zamieniającymi impulsy elektryczne na fale dźwiękowe i nic więcej. Przyznam, że fraza o "odgrywaniu znanych płyt na nowo" jest tak oklepana i nadużywana, że nigdy nie chciałem umieścić jej w recenzji, ale tym razem czuję się zmuszony przez okoliczności. Choć płytę znam na pamięć, to dzięki Soprom N°3 po raz pierwszy dokładnie usłyszałem, w jaki sposób realizator rozstawił muzyków. Dźwięk niósł w sobie kapitalną swobodę i niczym nieograniczoną przestrzeń (docenimy ją tym bardziej, gdy będziemy mogli rozstawić kolumny w co najmniej czterdziestometrowym pomieszczeniu). Dźwięki dęciaków łączyły delikatny aksamit z bezkompromisową twardością brzmienia (paradoks, ale w tym przypadku uprawniony). Instrument lidera brzmiał głęboko, mocno, a jednocześnie z odpowiednią dawką miękkości charakterystycznej dla kontrabasu. No i najważniejsze – "trójki" potrafiły w niepowtarzalny sposób oddać duszną, gęstą atmosferę zadymionego klubu jazzowego. Czy można oczekiwać czegoś więcej? Zapewne tak, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Sopra N°3 nie jest szczytowym produktem w ofercie Focala. Ale po co sięgać wyżej, skoro audiofilską Arkadię mamy na wyciągnięcie ręki?

Werdykt: Focal Sopra No3

★★★★★ Jeśli ktoś śnił o niedostępnych cenowo Utopiach, to może spokojnie poprzestać na dużo tańszych Soprach